Kuchnia przyjazna naturze

Kuchnia przyjazna naturze

Joanna Kowalczyk-Bednarczyk fot. Archiwum prywatne

Zero waste i less waste, czyli jak gotować, by nic nam się nie marnowało Joanna Kowalczyk-Bednarczyk – autorka bloga Bieganizm   Czym różnią się dwa terminy – zero waste i less waste? – Less waste to dobry wstęp do zero waste. Less waste oznacza po prostu mniej marnowania. Zgodnie z tą myślą za każdym razem trzeba się zastanowić, czy na pewno jest sens wyrzucić do kosza łodygę kalafiora albo słoik, czy może lepiej łodygę zemleć i dodać do sosu do makaronu, a słoiki wykorzystać do przechowywania kasz lub mąki. Zero waste rozumiem jako całkowite niemarnowanie, niewyrzucanie, przerabianie wszelkich odpadów. To próba generowania jak najmniej śmieci. Dlaczego to takie ważne? – Z wielu powodów. Zero i less waste może się odnosić nie tylko do kuchni, choć właśnie dane o marnotrawstwie żywności szokują mnie najbardziej. To uderza szczególnie mocno, jeśli ma się świadomość, ile biedy nas otacza, ilu ludzi, w tym dzieci, na świecie głoduje. Także w Polsce. UNICEF w 2019 r. opublikował przygotowany z FAO, IFAD, WFP i WHO raport dotyczący bezpieczeństwa żywnościowego i żywienia na świecie („The State of Food Security and Nutrition in the World”), z którego wynikało, że prawie 690 mln ludzi dotknął głód. Największy procent głodujących przypadł na Azję i Afrykę. Prognozy na rok 2020 nie były pocieszające – z powodu kryzysu wywołanego COVID-19 naukowcy oszacowali, że liczba głodujących mogła wzrosnąć do 800 mln. Nieistotne więc, czy less, czy zero waste – najważniejsze jest niemarnowanie jedzenia oraz ograniczanie ilości śmieci. Jednak w wielu przypadkach to dość skomplikowane. Zmiany przyzwyczajeń nigdy nie są łatwe, choć czy faktycznie zakręcanie wody podczas mycia zębów jest takie trudne? Można zacząć od małych rzeczy. Co można zrobić, by produkować mniej odpadów w kuchni? – Mamy dwa rodzaje odpadów: organiczne, czyli jedzenie i resztki, oraz nieorganiczne – papier, plastik, metal i szkło. Patrząc na ilość wyrzucanego jedzenia i innych odpadów, myślę, że warto po prostu kupować mniej, a jeśli już kupimy za dużo, trzeba przerabiać jedzenie, zanim zdąży się popsuć, np. zamrozić. Inne odpady, szczególnie plastik, puszki czy papier, to już większy problem, w moim odczuciu trudniejszy do zminimalizowania, ale próbować trzeba. Już dawno temu chciałam np. kasze czy mąki kupować na wagę do słoika, ale okazało się, że choć zminimalizowałam ilość opakowań, w których są sprzedawane, pojawiło się w mojej kuchni tyle moli, że prawie wszystko, co kupiłam, musiałam wyrzucić. To było znacznie większe marnotrawstwo niż te kilka hermetycznie zamkniętych plastikowych opakowań z kaszą, którą zaraz po zakupie zawsze przesypuję do szklanych słoików i szczelnie zamykam z liściem laurowym w środku. Dla mnie istotne jest, by odpady (plastik, papier, szkło) były faktycznie poddawane recyklingowi, wtedy nie mam aż tak obciążonego sumienia. Na szczęście coraz więcej firm wykorzystuje użyty już raz plastik czy papier do produkcji np. opakowań na kosmetyki, butelek z filtrem czy nawet ekskluzywnych kalendarzy. To tylko garść przykładów. Na rynku produkcyjnym ekokreatywność jest coraz większa, co bardzo mnie cieszy. Ma pani jakieś lesswaste’owe tricki? – Jeszcze do niedawna kupowaliśmy z mężem wodę w baniakach i plastikowych butelkach, a kiedy przeprowadziliśmy się do Warszawy, od razu zamontowaliśmy filtr pod zlewem i teraz pijemy czystą, pyszną wodę z kranu. Plastikowej butelki nie było w naszym domu od listopada! Torebek papierowych po mące można używać do przechowywania różnych rzeczy, bardzo lubię ten papier. Trzymam w nich np. wysuszoną pokrzywę czy inne zioła do naparów. Na bazarkach kupuję lub zabieram (jeśli można) wszystkie możliwe warzywa ze skrzynek „z odpadami”. Czasem papryka ma lekko pomarszczoną skórę, natka pietruszki jest już trochę zwiędnięta, a pomidor jest dla sprzedającego zbyt miękki. Bywa też, że w skrzynce leży piękny kalafior! Jeśli te warzywa i owoce mają wylądować w śmietniku, to wolę, by znalazły się np. w moim soku. Wszystkie obierki z umytych warzyw, głąby i łodygi mrożę, by w razie potrzeby zrobić z nich szybko wywar jako bazę do zupy, albo od razu gotuję z nich bulion, porcjuję i zamrażam. Potem wystarczy rozmrozić, dodać np. pomidory, szparagi czy kalafiora i zblendować na dowolną zupę krem. Z głąbów, łodyg (np. kalafiora

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 27/2021

Kategorie: Obserwacje