Ciało

Ciało

Sprzątanie po zmarłym może trwać kilka godzin, ale i kilka dni

Był czwartek przed sierpniowym długim weekendem. Późnym wieczorem na policję zadzwoniła kobieta. Powiedziała, że jej 75-letni mąż ileś godzin wcześniej wybrał się do byłego zięcia i od tamtej pory nie ma z nim kontaktu. I że ona bardzo się niepokoi. Patrol policji dostał informację o godz. 22.40. Pojechał pod wskazany adres na warszawskiej Białołęce. Nikt nie zareagował na sygnał domofonu, nikt nie otworzył drzwi na odgłos pukania. Pod drzwiami policjanci zauważyli brunatne smugi. Zaniepokoili się, że to może być krew.

Nagle otworzyły się drzwi windy. Wysiadł z niej 48-letni mężczyzna w bojówkach i bluzie z kapturem. W ręku trzymał pudło z piłą tarczową. Podszedł do policjantów, którzy stali pod jego mieszkaniem. Zachowywał się dziwnie, powiedział, że źle się czuje i że boi się wejść do mieszkania. Wręczył policjantom klucze oraz nóż, który wyjął z kieszeni. Funkcjonariusze otworzyli drzwi i zamarli. W przedpokoju na podłodze leżał mężczyzna. Cały zakrwawiony, bez nóg. Miał poderżnięte gardło i rany zadane prawdopodobnie siekierą. Obok na podłodze leżały narzędzia: piła, siekiera i toporek. Nogi znaleziono potem w kontenerach na śmieci. Ciało zamordowanego najpewniej miało być dalej kawałkowane i właśnie dlatego 48-latek kupił piłę tarczową, bo zwykłą cięcie kończyn szło powoli.

Mężczyzna, który był zięciem ofiary, został aresztowany na trzy miesiące. Nie przyznaje się do winy. Mieszkanie zostało zamknięte i zabezpieczone. Wewnątrz pozostały kałuże krwi, może również fragmenty ciała oderwane w czasie piłowania. To wszystko ktoś będzie musiał posprzątać.

Czasem alarmuje fetor

Firma V-Twin-90 istnieje od 2003 r. Jako pierwsza w Polsce zajęła się tzw. sprzątaniem funeralnym. Na pomysł takiej niszowej działalności wpadł Dariusz Paliwoda z Żor. Pomyślał, że tego rodzaju usługa mogłaby znaleźć odbiorców, bo czasy są takie, że wiele osób żyje samotnie, z dala od rodziny. Często zdarza się, że ktoś umiera w domu i przez jakiś czas nikt o tym nie wie. Czasami zgon zostaje odkryty nawet nie przez najbliższych, ale przez sąsiadów, którzy czują dojmujący smród i zgłaszają to do administracji budynku.

Dariusz Paliwoda powiedział o swoim pomyśle sprzątania po zgonach żonie Justynie. Przyjęła to zadziwiająco spokojnie. On zarejestrował działalność gospodarczą, zatrudnia żonę, pracują tylko we dwoje. Pierwsze zlecenie dotyczyło kobiety. Zmarła w wyniku szoku termicznego, kiedy w upał zanurzyła nogi w misce z zimną wodą. Po śmierci długo leżała w mieszkaniu, bo nikt nie zauważył jej nieobecności. Choć miała córki. Dopiero smród zaalarmował innych mieszkańców. – Kiedy weszliśmy tam, fetor był niesamowity – wspomina Justyna Paliwoda. – Łóżko i drewniana podłoga były nasączone płynami ustrojowymi, były robaki, które pojawiają się tam, gdzie rozkładają się zwłoki.

Mąż Justyny też pamięta to zlecenie. Wtedy jeszcze ich umiejętności były mniejsze, teraz postępują w pewnym sensie według dobrze znanego schematu, który modyfikują w zależności od sytuacji. Każde z nich wie, co ma robić. – Najczęściej mamy do czynienia z sytuacjami, kiedy nastąpił rozkład zwłok – mówi Dariusz. – Dostajemy wezwania do mieszkań prywatnych, by sprzątać po zabójstwach, samobójstwach czy śmierciach naturalnych. Zajmujemy się także sprzątaniem obiektów użyteczności publicznej i pociągów.

Kiedy pociąg rozjedzie człowieka, trzeba wezwać karetkę, policję, prokuratora. Ciało wyciągnąć, skompletować. Potem wagon albo kilka należy odstawić na bocznicę i zdezynfekować podwozie. Oświetlić mocną latarką wszystkie zakamarki podwozia i zebrać fragmenty ciała do specjalnego pojemnika, a resztki garderoby do utylizacji.

– Mamy umowę z jednym z przewoźników kolejowych – wyjaśnia Dariusz. – Czyścimy podwozia pociągów, pod które wpadł człowiek, i sprzątamy wagony, w których zmarł człowiek, bo np. miał zawał. Regulaminy wewnętrzne przewoźników określają wykonanie takiego sprzątania. Musimy to zrobić w określonym krótkim czasie, dlatego nasz telefon jest czynny na okrągło.

– Jeśli człowiek zmarł w przedziale i nie było krwi, to wykonujemy dezynfekcję – uzupełnia Justyna. – Podobnie jest, jeśli pasażer zmarł w autobusie – wtedy przewoźnik samochodowy zwraca się do nas o dezynfekcję pojazdu. Jeśli ludzie zginęli w wypadku samochodu osobowego czy busa, zazwyczaj pojazd nie jest sprzątany, bo nadaje się wyłącznie na szrot.

Nie ma przepisów, które  nakazywałyby właścicielowi lub spadkobiercy uprzątnięcie profesjonalnymi środkami mieszkania po zgonie. A ono po zabraniu ciała może pozostać w dramatycznym stanie, z zaschniętymi kałużami krwi czy z robakami, które w końcu przepoczwarzą się w muchy. Wcześniej jednak mogą otworami na rury rozchodzić się po budynku. A płyny ustrojowe, które wyciekły z ciała, mogą przeciekać przez sufit. Tak bywa, ale spadkobierca może to zignorować.

Jeżeli mieszkanie jest uciążliwe dla innych lokatorów, sąd może wydać nakaz jego otwarcia i wezwania firmy specjalizującej się w sprzątaniu funeralnym. Porządkowanie odbywa się wówczas pod nadzorem policji. Kiedy ślady po zgonie znajdują się w miejscach publicznych, np. w hotelu, w akademiku, na ulicy, w bibliotece czy w urzędzie, sanepid pilnuje, by jak najszybciej zostały one doprowadzone do porządku. Firma V-Twin-90 dostaje też takie zlecenia, choć Dariusz Paliwoda zauważa, że teraz zamówień na sprzątanie jest mniej, bo ludzie z oszczędności starają się sprzątać samodzielnie.

Czasem myśli, by to rzucić

Po zgonie naturalnym i szybkim zabraniu nieboszczyka sprzątanie nie jest nazbyt dokuczliwe. Choć dla osoby bliskiej może się wiązać ze skrajnymi emocjami. Sama ponad 30 lat temu brałam udział w uprzątaniu piwnicy, w której niewybuch zabił dwóch nastolatków. Do wybuchu doszło w piwnicznym korytarzu blisko mojego boksu. Przy okazji ucierpiało pięć innych boksów. Dzień później, w sylwestra, skrzyknęliśmy się z sąsiadami, by posprzątać. Ofiar już nie było, jednakże świadomość, że zginęli tam ludzie, była przytłaczająca. W każdej z piwnic znajdowaliśmy strzępy ciał, przypominające nieduże porcje tatara, które zbieraliśmy do słojów. Aby psychicznie wytrzymać tę straszną sytuację, znieczulaliśmy się alkoholem. A kiedy późnym wieczorem dotarłam na sylwestrową prywatkę do znajomych, dostałam na przystawkę… tatara.

Wszystko to wydarzyło się wiele lat przed powstaniem pierwszej firmy zajmującej się sprzątaniem po zgonach. Gdyby wówczas była taka usługa, bez wątpienia ja i moi sąsiedzi byśmy z niej skorzystali. Bo to dramatyczne wspomnienie powraca…

Dariusz przyznaje, że bywały momenty, kiedy myślał o rezygnacji. Szczególnie gdy zlecenie było bardzo ciężkie, bo np. zwłoki były w stanie rozkładu i na dodatek rozniesione po ścianach. Wtedy zastanawiał się, czy we dwoje dadzą radę. Ale za każdym razem udawało się pokonać chwilową słabość. W ich wieloletniej działalności tylko dwa czy trzy razy klient zgłaszał jakieś reklamacje. I to dlatego, że akurat Dariusz podjął się pracy mimo choroby i nie był tak perfekcyjny jak zwykle. Innym firmom reklamacje zdarzają się znacznie częściej i nie zawsze są uwzględniane.

Czasem, kiedy pracują w bloku, lokatorzy się awanturują. Denerwują się z powodu fetoru, choć oni właśnie przybyli, żeby jego źródło zlikwidować, albo dlatego, że windą transportują meble przeznaczone do utylizacji. A jak mają to zrobić inaczej?

Na początek zmyć krew

Firma V-Twin-90 nie otrzymała zlecenia na sprzątanie mieszkania na warszawskiej Białołęce, gdzie zięć zabił teścia. Choć mogliby takie zlecenie wykonać, bo swoją działalnością obejmują całą Polskę. Pytam Justynę Paliwodę, jak jej zdaniem może wyglądać to mieszkanie po morderstwie. Przebieg wypadków był taki, że sprawca zadał ofierze kilka ciosów siekierą w głowę, podciął gardło, a na koniec odciął nogi. – Bez wątpienia tam będzie masakra – stwierdza Justyna. – Ale trudno mówić o szczegółach. Nie wiemy, czy zaatakowany mężczyzna się bronił, czy uciekał przed agresorem. Od tego zależy, czy ślady krwi będą w całym mieszkaniu, czy nie. Czy będą na ścianach i meblach, czy jedynie na podłodze.

Ofiara zmarła z powodu wykrwawienia, więc tej krwi powinno być dużo. Dużo, czyli ile? Dorosła osoba ma od 3,8 do 5,6 litra. Gwałtowna utrata 30% krwi może zakończyć się zgonem, po utracie ponad 1,5 litra śmierć jest niemal pewna. Krew i inne płyny wyciekły w miejscu, gdzie leżał zabity mężczyzna. – Ponieważ ciało zostało szybko zabrane, nie następowały procesy, które zachodzą, gdy zwłoki przez wiele dni pozostają w mieszkaniu – wyjaśnia Justyna. – Na pewno kilka dni po morderstwie w mieszkaniu i na klatce schodowej czuje się specyficzny zapach krwi. Jeśli ciało leżało na dywanie, trzeba go zutylizować, jeśli na podłodze z paneli, krew mogła wniknąć pod spód i trzeba by je zerwać, a powierzchnię pod nimi umyć.

Krew zmywa się specjalnym środkiem dezynfekującym. Glazurę czy terakotę można umyć skutecznie, ale meble tapicerowane trzeba wyrzucić. Czasami krwi jest niewiele, tak jak było w przypadku zamordowania w mieszkaniu profesora AGH w Krakowie, który został uderzony tępym przedmiotem. Zdaniem Justyny akurat w tym przypadku rodzina sama mogłaby sobie poradzić ze sprzątaniem, ale najbliżsi ze względów psychologicznych nie zdecydowali się na to. Pracownicy firm zajmujących się sprzątaniem funeralnym muszą mieć odporność psychiczną i nie mogą poddawać się emocjom. Sprzątanie po zmarłym może trwać kilka godzin, ale i kilka dni. Od pracochłonności i skomplikowania operacji zależy opłata za usługę: od 900 zł – jak podają niektóre firmy – do kilku tysięcy.

Nie potrzeba koncesji

Swoich zmarłych chcemy widzieć jako ludzi pięknych. Po śmierci są myci, odświętnie ubierani, mają utrefione włosy i makijaż na twarzy. Raczej nie myśli się wtedy o procesach, które zachodzą w martwym ciele. Kupujemy piękne wieńce, eleganckie trumny albo urny. Śladów po zmarłych, nawet jeśli są to fragmenty ciała czy kałuże krwi, nie traktujemy z takim szacunkiem. I czasami próbujemy właśnie na sprzątaniu po śmierci zaoszczędzić.

Na polskim rynku funkcjonuje bardzo wiele firm, które zajmują się sprzątaniem po zgonie. W przeciwieństwie do państwa Paliwodów, którzy swoją działalność ograniczają do sprzątania po śmierci, prowadzą one bardzo szeroką działalność DDD, czyli dezynfekcję, dezynsekcję i deratyzację, a do tego dołączają sprzątanie po pożarach czy innych tragediach.

Branża sprzątania funeralnego jest nieuregulowana. Nie obowiązują żadne koncesje czy certyfikaty. Jeden z polskich balsamistów w ramach założonej przez siebie firmy szkoleniowej organizuje kursy w tym zakresie. Po ich ukończeniu uczestnicy otrzymują certyfikat, który nie jest dokumentem państwowym.

Ludzie lubią oglądać

W sprzątaniu po zgonach nie ma nic ekscytującego dla osoby postronnej. Ot, po prostu sprzątanie, tyle że wymagające specjalnych środków i procedur oraz zachowania ostrożności. Sprzątający są ubrani od stóp do głów w jednorazowe kombinezony, mają rękawiczki, okulary i maseczki. Wyglądają jak medycy, którzy zjawiali się na wezwanie do zakażonych covidem.

Rodziny zmarłych, których znaleziono w mieszkaniu, rzadko chcą uczestniczyć w sprzątaniu funeralnym. Po pierwsze – to przeżycie emocjonalne, po drugie – dość nieprzyjemne. Jak mówią technicy od sprzątania miejsc po zgonach, mogły pozostać krew, fekalia, brzydki zapach. Nawet jeśli umierający nie krwawił, po śmierci z ciała wypłynęły płyny ustrojowe. Przebywanie w takim pomieszczeniu może się okazać niebezpieczne dla zdrowia, bo znajduje się tam wiele zarazków i teren jest skażony.

W mieszkaniu, gdzie znajdował się nieboszczyk, może nie być śladów krwi, za to będzie fetor. Usunięcie przykrego zapachu jest kluczowe dla rodziny, bo w przeciwnym wypadku nie można w lokalu zamieszkać czy go wynająć. A nie jest to sprawa prosta. Zapach wnika we wszystkie przedmioty, które znajdowały się w pobliżu zwłok. Sprzątający muszą więc wynieść z mieszkania właściwie wszystko, z wyjątkiem dokumentów, począwszy od drobnych bibelotów, przez meble i dywany, na deskach czy panelach podłogowych skończywszy. Te przedmioty są gromadzone w kontenerach i przekazywane do profesjonalnej utylizacji. Zdarza się, że przed ich wywiezieniem w kontenerach próbują buszować poszukiwacze „skarbów”. Firmy sprzątające muszą przed nimi chronić szkodliwe śmieci.

Dezynfekcja mieszkania odbywa się w różny sposób. Może to być zamgławianie ULV, czyli tzw. zimną mgłą, o dużych kroplach, o średnicy od 10 do 50 mikronów. Inna metoda to dezynfekcja poprzez zamgławianie suchą mgłą. Ta ma średnicę od 0,5 mikrona. Kolejny sposób to ozonowanie. A nowsza metoda to mikrodyfuzja, która jest bezpieczna i skuteczniejsza od ozonowania.

W filmach czy serialach kryminalnych reżyserzy epatują widzów obrazami ofiar zabójstw czy samobójstw. Ale miejsce zgonu pozbawione zwłok nie jest obrazem atrakcyjnym dla widza. Takie miejsca pokazują filmy dokumentalne. W internecie można znaleźć filmiki nagrane w celach promocyjnych przez firmy sprzątające po zgonach. Ale można natrafić również na filmy nagrane przez stacje telewizyjne lub wideoblogerów, które pokazują przebieg sprzątania w autentycznych miejscach zgonu.

Teraz firmy wykonujące sprzątanie funeralne odmawiają stacjom telewizyjnym i dziennikarzom prasowym udziału w procedurze sprzątania po zgonie. Mówią, że rodziny nie życzą sobie rozgłosu, wykręcają się, że są zobowiązane do zachowania tajemnicy zawodowej. Mnie nie udało się namówić żadnej firmy na umożliwienie udziału w sprzątaniu. Dariusz Paliwoda też się nie zgadza na obecność dziennikarza, nawet jeśli nie będzie miał ze sobą kamery. Nie chciałby, żeby mówiono o nich, że są hienami.

Jeden z filmów nagranych przez wideoblogerów i wrzucony przez autora na YouTube’a w styczniu 2018 r. do dziś obejrzało 1,7 mln widzów. Wydaje się to wręcz nieprawdopodobne, że ludzie ekscytują się takimi scenami jak sprzątanie funeralne. A jednak. Może gdyby z ekranu czuć było fetor rozkładających się zwłok, widzów byłoby mniej.

Fot. Shutterstock

Wydanie: 2022, 37/2022

Kategorie: Obserwacje
Tagi: śmierć, zwłoki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy