Zostawcie ich w spokoju!

Zostawcie ich w spokoju!

Sentinel Północny to jedno z najbardziej odizolowanych miejsc na świecie. Jego mieszkańcy reagują agresją na każdą próbę kontaktu`

Długo trzeba szukać cząstki świata, o której wciąż niemal nic nie wiemy. Bez wątpienia jednak zalicza się do takich miejsc Sentinel Północny, niewielka wyspa w Zatoce Bengalskiej. Ale czy jako społeczeństwo jesteśmy w stanie zaakceptować swoją niewiedzę? Jak dokumentuje historia, zawsze przychodzi nam to z trudem. Ustawa z 1956 r. o ochronie plemion na Andamanach i Nikobarach zabrania podróżować na Sentinel Północny i zbliżać się do wyspy na odległość mniejszą niż 5 mil morskich, czyli ponad 8 km. Wszystko to z myślą o rdzennych mieszkańcach, by zminimalizować ryzyko zarażenia ich chorobami, na które nie są odporni. Choć to niejedyny powód. Przede wszystkim miejscowi reagują wojowniczo na każdą próbę kontaktu ze strony przedstawicieli obcego dla nich świata. Sprawa jest na tyle poważna, że obszar ten znajduje się pod stałą kontrolą indyjskiej marynarki wojennej.

Nominalnie wyspa należy do okręgu administracyjnego Południowego Andamanu, części indyjskiego terytorium związkowego wysp Andamany i Nikobary. W praktyce rząd Indii uznaje ją za suwerenną jednostkę, głównie pełniąc funkcję monitorującą. Mimo to raz na jakiś czas do światowych mediów docierają informacje o śmiałkach próbujących nawiązać kontakt z Sentinelczykami. Zawsze kończy się to w podobny sposób – nieproszeni goście są witani strzałami z łuków i włóczniami. O wyspie wspominał w kronikach nawet Marco Polo, chociaż badacze zgodnie twierdzą, że najprawdopodobniej nie udało mu się postawić na niej stopy. Nie przeszkodziło mu to pisać, że tubylcy są „brutalną i dziką rasą, mającą głowy, oczy i zęby podobne do psich”. Dodawał również, że „są okrutni, zabijają i jedzą każdego obcego”.

W 1867 r. indyjski statek handlowy rozbił się na okolicznych rafach, a po trzech dniach spędzonych w pobliżu plaży załoga została zaatakowana przez lokalsów. Odrobinę więcej wiemy o wyprawie z 1880 r. Wówczas badacze, pod kierownictwem 20-letniego administratora rządowego Maurice’a Vidala Portmana, porwali z wyspy dwoje staruszków oraz czwórkę dzieci, by zbadać ich zwyczaje i poddać europejskiej edukacji. Strzępki dostępnych informacji wyjaśniają, że ekspedycja zakończyła się spektakularną porażką – choroby tamtych czasów bardzo szybko zabiły dorosłych Sentinelczyków. Jedna z osób przebywających na statku napisała, że cała grupa „się rozchorowała, a starzec i jego towarzyszka zginęli, więc czworo dzieci zostało odesłanych do domu z prezentami”. Nikt wtedy nie uznał, że ekspedycja mogłaby się przyczynić do epidemii na wyspie poprzez rozprzestrzenienie się patogenów pochodzących z naszej cywilizacji. W notatkach jednego z oficerów znaleziono za to wpis, że „tubylcy mają idiotyczny wyraz twarzy i dziwny sposób zachowania”.

W 1974 r. szczęścia spróbowała ekipa National Geographic, która zamierzała nakręcić dokument o mieszkańcach wyspy. Gdy tylko udało się jej pokonać rafę koralową, została ostrzelana z łuków. Jedna ze strzał trafiła reżysera w udo. W tym samym czasie, w miejscu poza zasięgiem łuczników, uzbrojeni policjanci złożyli na plaży kilka darów, m.in. świnię, lalkę, przybory kuchenne oraz kokosy. Zaskoczenia nie było – i tym razem wizyta nie spotkała się z pozytywną reakcją. Tubylcy zabili świnię, po czym pochowali ją wraz z lalką w ziemi. Pozostałe przedmioty zabrano.

W 1981 r. statek towarowy „Primrose” utknął na rafie. Załoga desperacko walczyła o życie, powstrzymując miejscowych zaimprowizowaną bronią. Próby wezwania pomocy długo pozostawały bez echa. Ostatecznie po mniej więcej tygodniu rozbitków wypatrzyła i uratowała załoga helikoptera ratunkowego indyjskiej Korporacji Naftowej i Gazowej (ONGC).

Rok 1991 był wyjątkowy. Właśnie wtedy kolejna wyprawa naukowców, pod przewodnictwem Triloknatha Pandita, spotkała się z najprzyjaźniejszą reakcją w historii. Członkowie plemienia gestem nakazali przybyszom rzucać prezenty, a następnie po raz pierwszy podeszli do obcych ludzi bez broni. Kokosy i inne produkty były wtedy przekazywane niemal z rąk do rąk. Kiedy wszystkie podarki zostały wręczone, miejscowi spokojnie odeszli w głąb puszczy. Później nie zarejestrowano już równie otwartego nastawienia.

W 2004 r. wyspy Oceanu Indyjskiego nawiedziło tsunami. Wydawało się nie do pomyślenia, że wyspiarze z Sentinelu mogli przeżyć w miejscu leżącym bezpośrednio na trasie kataklizmu. Kiedy jednak helikopter przeleciał nisko nad wyspą, jeden z mężczyzn wybiegł na plażę, celując w pilota i wykonując gest, który sugerował, że goście nadal są tu niemile widziani. Tubylcy, zupełnie sami w obliczu katastrofy, która pozbawiła dachu nad głową miliony ludzi i pochłonęła tysiące istnień, raz jeszcze dali sygnał, że nie chcą i nie potrzebują nikogo. Poradzili sobie, chroniąc się w wyższych partiach wyspy.

Bez skrupułów potraktowano również dwóch kłusowników w 2006 r., którzy zostali schwytani przez mieszkańców i brutalnie zabici. Mężczyzn pochowano w płytkich grobach, co miało być odczytane jako ostrzeżenie, by trzymać się z dala od tego miejsca. – Wciąż podkreślamy, że nie powinno być dalszych prób kontaktowania się z Sentinelczykami i nakłaniamy do przestrzegania tego administrację Wysp Andamańskich. Postulujemy także powstrzymanie kłusownictwa wokół wyspy, które doprowadziło do śmierci rybaków w 2006 r. Ważne jest, aby pozwolić plemieniu żyć w pokoju na wyspie. Wszelki kontakt z innymi ludźmi ostatecznie doprowadzi do tragicznych konsekwencji po obu stronach – mówiła Miriam Ross z organizacji Survival International, zajmującej się ginącymi plemionami.

Świat znów przypomniał sobie o Sentinelczykach w listopadzie 2018 r. Wtedy 27-letni bloger i podróżnik John Allen Chau, który przybył z misją krzewienia chrześcijaństwa, zatrudnił okolicznych rybaków, by nielegalnie przewieźli go w okolice wyspy. Mężczyźni na to się nie zgodzili, ale pomogli mu podpłynąć całkiem blisko. Johnowi udało się nawiązać kontakt z mieszkańcami, w pewnej chwili jednak któryś strzelił w jego kierunku z łuku. Amerykanin odpłynął wtedy do czekającej na niego łodzi rybackiej. „Krzyknąłem: nazywam się John, kocham was i Jezus was kocha”, opisał spotkanie. Następnego dnia wrócił na wyspę. Został zabity jeszcze na plaży, tuż po wyjściu z kajaka.

O Sentinelczykach wiemy niewiele. Według różnych źródeł żyje ich na wyspie od 50 do 400, ale z całą pewnością jest to liczba malejąca. Uważa się, że funkcjonują w trzech niewielkich zespołach. Budują dwa typy domów – duże chaty z kilkoma paleniskami dla wielu rodzin oraz tymczasowe schronienia, prowizoryczne szałasy. Kobiety noszą sznurki z włókien przywiązane do talii i szyi, a mężczyźni naszyjniki i opaski na głowę, a także szerokie pasy biodrowe. Żywią się rybami oraz kokosami, ale w skład ich diety wchodzą również ptaki i żółwie. Sentinelczycy najprawdopodobniej nie znają rolnictwa. Budują proste łodzie do przemieszczania się na płytkich wodach. Nie ma tu żadnego naturalnego portu, a cała wyspa, poza brzegiem, jest zalesiona. W przeciwieństwie do przodków dzisiejszy lud wyrabia narzędzia i broń z metalu, który odzyskuje ze statków rozbitych na rafach koralowych. Wśród niektórych antropologów panuje opinia, że Sentinelczycy pochodzą bezpośrednio od pierwszych populacji ludzkich, które miały początek w Afryce i prawdopodobnie mieszkały na Wyspach Andamańskich nawet przez 55 tys. lat. Dowodem ma być m.in. fakt, że ich język w żadnym stopniu nie przypomina mowy innych wyspiarzy z Andamanów, co sugeruje, że od tysięcy lat mają zerowy kontakt z innymi ludźmi, mogącymi wpływać na ich kulturę.

Sentinel Północny wcale nie jest bardzo oddalony od linii brzegowej i tym samym trudno dostępny. Znajduje się zaledwie 32 km od innych wysp Andamanów, które w przeciwieństwie do niego tętnią życiem – są tam miasta, drogi i rozwinięta turystyka. Czy to jednak powód do radości? Plemiona z sąsiadujących wysp nie przetrwały kolonizacji Brytyjczyków z XVIII w., których przybycie oznaczało sprowadzenie wielu chorób dziesiątkujących populację.

Sentinelczycy wciąż walczą. A my życzymy im w tym wytrwałości.

Fot. Rex Features/East News

Wydanie: 19/2019, 2019

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy