Marcowy sabat

Marcowy sabat

Wieki mijają, a patriarchalny świat wciąż się boi czarownicy Weź szczyptę soli, ziemniakowi wydłub oko, pogłaszcz główkę dziecka, daj kotu siedem ziaren karmy, pozbądź się kurzu, trzyj mydłem plamę, aż ją unicestwisz, powiedz sąsiadce, że ten łysy blondyn to jej rycerz – niech się cieszy, zabierz czarną parasolkę, pod pachę wciśnij wieszak i idź walcz o babską wolność. Tak, jesteś czarownicą! Praecantrix (wróżbiarka), venefica (twórczyni eliksirów), maga, lamia, striga, wiedźma, szeptucha, ragana – każda kultura znała kobiety o ponadprzeciętnych umiejętnościach, żyjące poza obowiązującymi wszystkich dookoła normami. Gorączka trawi? Chłopak kochać nie chce, sromoty brzemienności trzeba by się pozbyć albo – przeciwnie – zaciążyć? Rochowej czy Maciejowej zrobić na złość i mleko jej krowie odebrać? Wiedźma potrafi, bo wiedźma ma wiedzę. Mądrzejsi często się przydają, ale przede wszystkim wkurzają: dlaczego umieją więcej od nas? To nie jest normalne, a skoro tak, muszą mieć konszachty ze światem pozaziemskim. No i się zaczęło. Czarna propaganda ruszyła. Kto z nas nie wie, jak wygląda czarownica? Haczykowaty nos z centralnie umieszczoną brodawką, skrzeczący głos, obwisłe piersi, pochylona sylwetka i drapieżnie powykręcane paluchy. A jeśli akurat mamy do czynienia z Babą-Jagą, to jeszcze podejrzanie mieszka w chatce na kurzej nodze, tfu! I najchętniej zjada dzieci. Baba-Jaga jest bardzo, bardzo stara, najpewniej pojawiała się już w prasłowiańszczyźnie, bo (j)ęga (tak, tak, wyczuwamy jędzę) kojarzyła się z męką, grozą. Jakaż moc w tej babie, skoro ona jedna przetrwała do naszych czasów spośród innych boginek – wił, brzegiń, mamun. A siła u kobiety, niezależność, łebskość irytuje. Taka Ewa… Ileż do niej pretensji, że ciekawa świata, nie pytała, co ma robić, no i ciepełko raju zaprzepaściła. A Lilith? Upiorzyca mezopotamska albo pierwsza żona Adama, co poszła sobie w siną dal, albo główna kochanka naczelnego diabła. Żeńskie demony istnieją od zarania świata i zawsze mają dwa oblicza: pomagają, ale i szkodzą, są zmyślone i realne. Natomiast całkiem jednoznacznie zostały zohydzone przez męskie elity religijne i świeckie, zwalczające „pogańskie” wierzenia oraz matriarchat. W 1484 r. papież Innocenty VIII wydał bullę Summis desiderantes affectibus, w której przypominał, idąc za Biblią, że „czarownikom żyć nie dopuścisz”. Dwa lata później dominikanin Heinrich Kramer objawił światu „Młot na czarownice” (w Polsce przetłumaczony w 1614 r.), gdzie opisał swoje działania. W latach 80. XV w. w południowo-zachodnich Niemczech spalił setki kobiet podejrzanych o czary. Zaczął się horror. Każda kobieta, która zachowywała się inaczej niż reszta albo którą ktoś ze złości bądź ze strachu pomówił, przechodziła trudne do wyobrażenia tortury, a potem ginęła w płomieniach. W Polsce pierwszą czarownicę spalono w 1511 r. w Waliszewie koło Poznania, karę śmierci za czary zniesiono dopiero w 1776 r. Nie tylko czarownice chodziły po świecie i nie tylko one cierpiały. Żyli też czarownicy, magowie, mądrzy mężczyźni, ale oni byli prześladowani w niewielkiej skali i nie utrwalili się w kulturze jako stereotypy. Bo szło nie tyle o czary, ile o niezależność kobiet. Wiedźmy nie czuły się zobowiązane do założenia rodziny, podporządkowania się nakazom i zakazom, żyły jako kobiety wolne, nawet nie kryły się z seksualną swobodą (nie bez powodu oskarżano je o spółkowanie z diabłem – takie to grzeszne wszetecznice). Jules Michelet, francuski historyk, pisarz, w 1862 r. wydał „Czarownicę”, w której tytułową bohaterkę uznał za archetyp kobiety zbuntowanej, za matkę współczesnej nauki, bo ona jak mało kto dobrze rozeznawała się w zjawiskach przyrody, znała podstawy medycyny. Polowanie na czarownice stanowiło – pisał – środek opresji wobec kobiet, które nie zostały okaleczone przez chrześcijańską pobożność i zakazy. Prześladowanie tysięcy niewiast – nie ukrywajmy – było ludobójstwem, o którym do dziś mówimy półgębkiem. Kulturalny, zachodni patriarchat nadal decyduje, o kim warto pamiętać, a kto się nie liczy. Wiedźmy? Nie bądźmy śmieszni. Tymczasem… wśród ginących w męczarniach na stosie czarownic była też Joanna d’Arc. Dziewczyna czuła, że jest kierowana przez Boga, w czasie wojny stuletniej poprowadziła francuską armię do kilku zwycięstw, ale wpadła w ręce wrogów (Anglików) i oskarżono ją o czary. A do tego nie chciała zdjąć męskiego ubrania! Była pewna swoich racji, inteligentna, odważna. To nie mogło jej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2021, 2021

Kategorie: Obserwacje