Kupuję, więc jestem

Kupuję, więc jestem

Centra handlowe robią z nami, co chcą. Klientowi wmawia się, że musi coś koniecznie mieć Grzegorz Makowski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, autor książki „Świątynia konsumpcji” – Czy Polacy dowartościowują się poprzez chodzenie po centrach handlowych? – Wydaje mi się, że trochę tak. Ale to zależy, gdzie i po co idą. W Polsce, jak zresztą na całym świecie, są prestiżowe centra, w których warto się pokazać. Taka jest na przykład warszawska Galeria Mokotów – miejsce eleganckie, które podobną elegancję wymusza na klientach. Choć mam wrażenie, że ostatnio GM stara się otworzyć na szerszą klientelę, ale ciągle jest prestiżowa. Idąc tam, ludzie starają się ubrać odświętnie. – W pana książce pewien barman mówi wprost, że do Galerii Mokotów przychodzą ludzie z klasą, „lepiej ubrani niż w Carrefourze”. – Nawet ci z Carrefoura, jak idą do Galerii Mokotów, ubierają się lepiej. To nie jest tylko polska specyfika, że bardziej luksusowe miejsca niejako obligują nas do lepszego zaprezentowania się. – Luksusowe malle (mall oznacza deptak, promenadę; shopping-mall – centrum handlowe) utwierdzają w mylnym przekonaniu, że wszyscy są bogaci. Tych, których nie stać na zakupy, prowadzi to chyba do frustracji? – Z tym różnie bywa. Do społeczności centrów handlowych należą tzw. szczury mallowe, których nie stać na zakupy, a jednak lubią spędzać tam czas. – Na Zachodzie w centrach można znaleźć biblioteki, biura pośrednictwa pracy, nawet swego rodzaju domy seniora. W naszych centrach są atrakcje typu spotkanie ze św. Mikołajem dla dzieci czy pokaz makijażu. Czasem organizowany jest koncert popularnego artysty. Czy malle przejęły rolę dawnych osiedlowych domów kultury, czy to tylko chwyty marketingowe? – To jest świadomie wybrana strategia wizerunkowa. Właściciele centrów przez lata starali się balansować pomiędzy pełnieniem funkcji publicznej a pozostaniem przy swoim głównym celu, czyli zarabianiu pieniędzy. Ostatnio coraz trudniej utrzymać im te proporcje. Zresztą centra starają się przyciągać całe rodziny. Bo osoby, które spędzają czas rodzinnie lub w grupie przyjaciół, wydają najwięcej pieniędzy. Jednak, aby udało się je przyciągnąć, w ofercie musi być coś więcej niż same sklepy. Mogą to być np. imprezy parakulturalne. W polskich centrach odbywają się czasem wernisaże, koncerty, ale to ciągle są bardziej imprezy komercyjne niż kulturalne. Jeśli organizowana jest np. zbiórka pieniędzy czy darmowe mierzenie ciśnienia, właściciele malla liczą przede wszystkim na to, że któraś gazeta napisze o ich inicjatywie. W Polsce więc takie działania to bardziej kształtowanie wizerunku firmy niż chęć odgrywania rzeczywistej roli publicznej. Tymczasem na Zachodzie centra handlowe angażują się w szeroko pojętą działalność publiczną. Organizują np. biura pośrednictwa pracy czy seminaria dotyczące zdrowia. U nas taki publiczny wątek to margines. – Przeciwnicy centrów handlowych przekonują, że z powodu niedzielnych wycieczek do sklepów osłabiają się więzi społeczne, cierpi rodzina. Lepiej jest siedzieć przed telewizorem czy chodzić z rodziną po mallu? – Kultura konsumpcyjna jest często oskarżana o sprzyjanie laicyzacji, co z kolei ma się przyczyniać do upadku wartości rodzinnych. Ale to nie jest takie proste przełożenie. Spójrzmy na USA, gdzie narodziła się kultura konsumpcyjna. Tam zmiany społeczne idą w kierunku m.in. fundamentalizmu religijnego, a jednocześnie Amerykanie są najbardziej konsumpcyjnym społeczeństwem na świecie. Nie można powiedzieć, że konsumpcjonizm automatycznie przekłada się na rozpad rodziny. Dużo przecież zależy od samych rodzin. Jeśli nie są w stanie wymyślić nic oprócz wycieczki do malla, to przecież nie można za to winić właścicieli centrów handlowych. Zresztą skoro do centrum chodzą całe rodziny, jest to jakaś forma spędzenia czasu razem. – Jeszcze niedawno politycy PiS i LPR zajadle krytykowali sklepy czynne w niedzielę, o centrach handlowych mówili, że są symbolem hedonistycznego stylu życia, a teraz sami zaczęli otwierać biura poselskie w mallach. – Być może to trend wiodący do większego upublicznienia tych miejsc. – Z jednej strony, na świecie powstają coraz bardziej okazałe malle, z drugiej, rozlegają się głosy, że nadchodzi zmierzch centrów handlowych. – W Polsce na razie nie ma mowy o ich zmierzchu, choć w Stanach Zjednoczonych taki proces można już zauważyć. U nas jest wiele centrów handlowych zbudowanych na bazie hipermarketu,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 51-52/2005

Kategorie: Wywiady