Łamanie związków

Łamanie związków

W prywatyzowanych firmach związkowcy stali się niewygodni. Skłania się ich do odejścia różnymi metodami Anna Kubera, do niedawna kierownik Działu Spraw Pracowniczych w płockiej firmie Fortum, jeszcze dziś nie potrafi zrozumieć, dlaczego musiała odejść z firmy. Przecież nie lekceważyła obowiązków, nie działała z niskich pobudek, stanęła jedynie w obronie ludzi, także w obronie członków Międzyzakładowego Związku Zawodowego Energetyki Cieplnej „Komunalnik”. Początkowo patrzyła krytycznie na poczynania związku, nie ze wszystkim się zgadzała. Chociaż raziły ją niektóre decyzje zwierzchników wobec załogi, jakoś je sobie tłumaczyła, nie protestowała zbyt głośno, pomagając pracownikom indywidualnie. Mimo takiej postawy czuła, że nie jest akceptowana. Przełykała ciągłe podważanie swoich kompetencji, chociaż jest doświadczonym prawnikiem z ponaddziesięcioletnim stażem pracy i zdanym egzaminem sędziowskim, jest też na liście radców prawnych. Nawet pojawienie się typowych zachowań mobbingowych, takich jak ignorowanie czy izolowanie jeszcze jej nie zaniepokoiło, starała się trzymać fason, nie nakręcać konfliktu. Czara goryczy przelała się w czerwcu 2005 r. – Zostałam wezwana do prezesa na rozmowę, podczas której usłyszałam, że dopiero wtedy będę dobrym kadrowcem, kiedy załoga zacznie się mnie bać, że moim zadaniem jest szukanie haków na pewne osoby. Gdy odmówiłam, rozpętała się burza. Pan prezes na spotkaniu kadry kierowniczej podkreślił, że gadam bzdury, jestem zbędna, źle pracuję i powinnam się zwolnić. Następnie zaprzestał jakichkolwiek kontaktów ze mną, wszystkie polecenia kierując do podległej mi pracownicy. 1 marca 2006 r. wprowadzono w firmie nowy schemat organizacyjny, dla Anny Kubery nie przewidziano w nim miejsca. Dwa tygodnie żyła w zawieszeniu, wypisując nowe angaże innym pracownikom, ale nie sobie. 15 marca zwolniono ją z obowiązku świadczenia pracy do 31 maja, choć nie wyraziła takiej zgody (prawnie taka zgoda jest konieczna). Kiedy próbowała wyjaśnić swoją sytuację, słyszała tylko, że powinna się sama zwolnić. A przecież pół roku wcześniej wiceprezes zarządu, Bogdan Bor, wystawił prawniczce rewelacyjną opinię – według niej Anna Kubera należała do najlepszych pracowników w firmie. 31 maja kobieta otrzymała wypowiedzenie dotychczasowych warunków pracy i nowy zakres obowiązków – specjalisty do spraw windykacji należności. – Posadzono mnie w brudnej klitce, w której początkowo nie było nawet komputera – opowiada. – Kiedy poprosiłam o specjalistyczne materiały dotyczące postępowania egzekucyjnego, usłyszałam, że powinnam ograniczyć się do wypełniania gotowych formularzy, co przeczyło wręczonemu wcześniej zakresowi obowiązków. Zostałam w ten sposób ośmieszona i poniżona w oczach innych pracowników. Nie wytrzymałam tego i w czerwcu sama się zwolniłam na podstawie art. 55 kodeksu pracy (rozwiązanie umowy bez wypowiedzenia, ze względu na ciężkie naruszenie przez pracodawcę podstawowych obowiązków względem pracownika). – Sąd nie dopatrzył się naruszenia przez pracodawcę żadnych moich praw, nie zauważył dyskryminacji ani mobbingu, chociaż ten jest niemalże podręcznikowy. W ten sposób przetrącono mi kręgosłup, odebrano wiarę w sprawiedliwość – mówi z goryczą Anna Kubera. – Ale najbardziej przeraża mnie praktyka stosowana w Fortum, a z tego, co wiem, i w wielu innych firmach, gdzie pracownik jest jak ten pies w zaprzęgu, wystarczy, że pomyśli inaczej, a już zbiera baty, już nie istnieje, już trzeba go dobić, zniszczyć. Żadna wrażliwość, żadna prawda się tu nie liczy. Zostało nas kilkoro Firma Fortum to większościowy inwestor sprywatyzowanej Płockiej Energetyki Cieplnej, będącej wcześniej spółką miejską. Zdaniem dyskryminowanych, zarząd firmy postanowił zniszczyć istniejące trzy związki zawodowe: „Ciepłownik”, „Komunalnik” i „Solidarność”, przeciwstawiając im czwartą organizację związkową „Solidarność 80”. Do pierwszego spięcia ze związkowcami doszło we wrześniu 2003 r., kiedy to trzy pierwsze związki podjęły działania mające na celu obronę uprawnień wynegocjowanych z zarządem. Powstał spór zbiorowy i to zdaniem związkowców wywołało natychmiastową reakcję. Teresę Młodzik, inżyniera ciepłownictwa i przewodniczącą „Komunalnika”, już w październiku 2003 r. przeniesiono na inne stanowisko, a 29 grudnia zarząd zwrócił się do jej związku zawodowego o wyrażenie zgody na jej zwolnienie. Mimo że związkowcy się nie zgodzili, Teresa Młodzik została zwolniona. Przywrócono ją do pracy na stanowisku głównego specjalisty BHP pod koniec 2005 r. na mocy wyroku sądowego. Sąd Rejonowy w Płocku

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 33/2007

Kategorie: Kraj
Tagi: Helena Leman