Łańcuch odpowiedzialności

Łańcuch odpowiedzialności

Szef MSWiA nie wyciągnął wniosków z katastrof budowlanych nie tylko w Rosji i w Niemczech, lecz także w Polsce   Gdy piszę ten tekst, stacje telewizyjne i radiowe podają informację o rozpoczęciu odgruzowywania zawalonej hali Międzynarodowych Targów Katowickich (MTK) w Chorzowie. Czas, jaki upłynął od dramatycznej akcji ratunkowej, wystudził nieco emocje i temperaturę dyskusji – coraz rzadziej przytacza się i komentuje pojedyncze i zbiorowe historie ofiar tragedii; coraz mocniej za to publiczne i prywatne dyskusje skupiają się na temacie odpowiedzialności. Kto ponosi winę za chorzowską katastrofę? Przeważająca większość mediów już na początku ubiegłego tygodnia nie miała wątpliwości – odpowiedzialni są zarządcy i właściciele obiektów MTK. Fakty zdają się potwierdzać te ustalenia. Dość szybko bowiem wyszło na jaw, że już cztery lata temu dach hali ugiął się pod ciężarem śniegu. W efekcie powypadały śruby łączące stalowe dźwigary i konstrukcję trzeba było wesprzeć specjalnymi wspornikami. Szefowie MTK wiedzieli zarówno o zdarzeniu, jak i późniejszych naprawach, mogli zatem przewidzieć, że zalegający na dachu śnieg zagraża hali. Przyjmijmy, że rzeczywiście chcieli odśnieżyć dach hali, lecz nie mieli na to środków (co sugerowali w wypowiedziach z końca ubiegłego tygodnia). Dlaczego zatem, nie dysponując bezpiecznym obiektem, zdecydowali się wynająć go organizatorom gołębiarskich targów? Medialne doniesienia ze środka zeszłego tygodnia wskazały kolejnego współodpowiedzialnego. Ma nim być sąd w Gliwicach, którego – cytuję za „Gazetą Wyborczą” – „kuriozalny wyrok” zwolnił z odpowiedzialności szefów MTK. Postępowanie przed sądem wiązało się ze wspomnianym już uszkodzeniem hali sprzed czterech lat. W kwietniu 2002 r. MTK zażądały od ubezpieczającej obiekt Hestii niemal 340 tys. zł tytułem odszkodowania za szkody i prace zabezpieczające. Sprawa trafiła na wokandę, gdyż ubezpieczyciel zaoferował dużo niższą kwotę, wyłącznie za wykonanie zabezpieczenia. Powołany biegły stwierdził, że „nie można wymagać od przeciętnego właściciela lub zarządcy budynku wiedzy koniecznej dla oceny, kiedy opady śniegu zagrażają konstrukcji konkretnego budynku”. Powołując się na ekspertyzę biegłego, sąd orzekł, że nie sposób zarzucić MTK niedochowania należytej staranności o dach, i przyznał spółce prawie 260 tys. zł odszkodowania. Tomasz Pawlik, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach, odpiera te zarzuty. – Nie można twierdzić, że uzasadnienie wyroku cywilnego kogoś usprawiedliwia. Ta sprawa dotyczyła ściśle rozliczenia na podstawie umowy pomiędzy towarzystwem ubezpieczeniowym i klientem. W umowie ubezpieczeniowej był wyraźny punkt dotyczący odszkodowania w wypadku uszkodzeń spowodowanych śniegiem, tak więc ubezpieczający się mógł przewidywać takie zdarzenie losowe i od niego po prostu się ubezpieczył. Inna sprawa, że w samych aktach jest dużo wypowiedzi świadków, pracowników MTK, które pozwalają domniemywać, że kłopoty z dachem nie były nowością, a ich analiza może prowadzić do wniosków niekorzystnych dla zarządców obiektu. Zlekceważona interpelacja Piekarskiej 5 grudnia 2005 r. w miejscowości Czusowoj w obwodzie permskim na Uralu pod zwałami śniegu zawalił się dach pływalni Delfin. Zginęło 14 osób. 2 stycznia 2006 r. w bawarskim Bad Reichenhall runął dach lodowiska, zabijając 15 osób. Tu również przyczyną katastrofy był zalegający śnieg. I wreszcie 3 stycznia br., Zgierz – ciężaru śniegu nie utrzymał dach sali gimnastycznej jednej ze szkół. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności do wypadku doszło o 6 rano, nikt więc nie ucierpiał. Dwie godziny później sala byłaby pełna dzieci… Każde z tych wydarzeń powinno było postawić na nogi kierownictwo MSWiA. Sprawnie działający szef resortu winien był zwołać wideokonferencję wojewodów i zlecić im – w trybie nadzwyczajnym, przewidującym również sankcje karne – kontrole wszystkich zagrożonych obiektów. Zwłaszcza że w tym czasie na dobre zaczynała się w Polsce zima i zalegający na dachach puch zmieniał się w dużo cięższe lodowe pokrywy. Nic takiego nie miało jednak miejsca – podległe min. Ludwikowi Dornowi służby obudziły się dopiero 23 stycznia. W tym dniu zastępca szefa Obrony Cywilnej Kraju wysłał do wojewodów p r o ś b ę „o zintensyfikowanie podjętych działań zmierzających do ograniczenia skutków gwałtownych ataków zimy”, w ostatnim, ósmym punkcie tego pisma wymieniając konieczność usuwania śniegu i lodu z dachów. Przez kolejne pięć dni ani minister, ani podlegli mu urzędnicy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2006, 2006

Kategorie: Kraj