Łapówkowa promocja

Łapówkowa promocja

Ponad cztery tysiące włoskich lekarzy przepisywało leki firmy GlaxoSmithKline w zamian za kosztowne prezenty

Ponad 4,5 tys. włoskich lekarzy oskarżonych jest o korupcję. Medycy brali łapówki od międzynarodowego koncernu farmaceutycznego GlaxoSmithKline, wystawiając w zamian recepty na jego leki. Za każdego chorego leczonego na raka preparatem Hyctamin koncern płacił 400 euro.
Międzynarodowy koncern farmaceutyczny GlaxoSmithKline jest dobrze zakorzeniony we Włoszech. W znajdujących się w Weronie i Parmie zakładach pracuje około 2,5 tys. osób. Produkowane przez firmę leki cieszą się uznaniem i są chętnie przepisywane przez lekarzy. Popularność produktów Glaxo wzrosła zwłaszcza w ostatnich latach. Okazuje się jednak, że wzrost ten nie ma nic wspólnego z podniesieniem skuteczności leków – koncern niewiele inwestował w badania naukowe, za to kolosalnie zwiększył wydatki na promocję. W ciągu czterech lat, od 1999 do 2002 r., Glaxo wydało na ten cel ponad 228 mln euro. Kwota ta, ogromna w zestawieniu ze szczupłymi wydatkami na badania naukowe, zainteresowała policję finansową dokonującą w 2002 r. rutynowej kontroli. Wyszła na jaw zakrojona na szeroką skalę afera korupcyjna. Okazało się, że dyrekcja koncernu specyficznie rozumie słowo promocja. Tak zaklasyfikowano łapówki, prezenty i różnego rodzaju świadczenia przekazywane lekarzom w zamian za przepisywanie leków produkowanych przez wytwórnię GlaxoSmithKline.
Ponaddwuletnie dochodzenie pokazało, że afera łapówkarska objęła całe Włochy. Jak powiedział Girolamo Sirchia, włoski minister zdrowia, jej skala przyprawia o zawrót głowy. Na listę podejrzanych trafiło 4713 osób. Większość to medycy, 2579 lekarzy pierwszego kontaktu i 1738 specjalistów oraz 63 dyrektorów oddziałów szpitalnych. Wśród oskarżonych jest również ponad 200 pracowników koncernu. Scenariusz działań promocyjnych firmy Glaxo był dość prosty, oparty na zasadzie: coś za coś. Z reguły Glaxo zaczynało od prezentów z okazji Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Koncern obdarowywał lekarzy komputerami, w przypadku grubych ryb (lekarzy cieszących się dobrą sławą i wpływami) były to samochody Smart, w grę wchodziły też wakacje na Karaibach albo krótkie wypady do Monte Carlo, zimą zaś urlopy w modnych ośrodkach narciarskich. Oprócz prezentów świątecznych koncern farmaceutyczny organizował dla lekarzy zjazdy naukowe w najlepszych ośrodkach wypoczynkowych. Sympozja te poza nazwą nie miały nic wspólnego z nauką, były okazją do spotkań towarzyskich przy suto zastawionym stole. Podobnie wyglądały promocje leków odbywające się w najlepszych restauracjach rozsianych w 94 włoskich miastach, w tylu bowiem ośrodkach ujawniono jak dotąd nielegalne działania korporacji. Koncern proponował także „swoim” lekarzom współpracę z periodykami medycznymi i farmaceutycznymi, płacąc z własnej kieszeni honoraria absolutnie nieprzystające do obowiązujących wycen. Najbardziej „wierni” lekarze dostawali oprócz prezentów regularne „zasiłki” finansowe. W systemach informatycznych firmy Glaxo ujawniono 12 tys. zakodowanych nazwisk lekarzy z 21 regionów Włoch. 5 tys. z nich otrzymywało regularnie 500 tys. lirów (250 euro) zaś 3,5 tys. lekarzy obdarowywano prezentami dwukrotnie wyższymi – 500 euro.

Magiczne słowo hyctamin

Szczególną uwagę koncern Glaxo poświęcił promocji hyctaminu – leku przeznaczonego dla chorych na raka. Jest on najczęściej zalecany kobietom z zaawansowanym nowotworem jajników. Preparat podaje się w stadium, kiedy nowotwór okaże się odporny na chemoterapię. Hyctamin to z reguły ostatnia deska ratunku. O ile dla chorych oznacza nadzieję na odzyskanie zdrowia, o tyle dyrektorzy Glaxo właśnie z hyctaminem wiązali swoje nadzieje na zyski. O tym, jak wielkie były te oczekiwania, świadczy seria e-maili wysłanych do wszystkich reprezentantów zajmujących się sprzedażą leku. W liście z lutego ub.r. napisano: „Jedno opakowanie zawierające pięć fiolek kosztuje 1265,50 euro. Zdają sobie państwo sprawę, że na jeden cykl terapii zużywa się trzy opakowania, koszt terapii wynosi 3796,50 euro. Nietrudno więc zrozumieć, jak ważna jest dla nas wiedza o tym, ilu pacjentom podawany jest lek”. Bez żenady napisano także: „Nie jesteśmy zainteresowani inwestowaniem w badania naukowe, ważniejsze jest, aby mieć jak największą liczbę pacjentów”.
Promotorzy leku byli dokładnie instruowani, w jaki sposób go sprzedawać: „Przed złożeniem propozycji musicie koniecznie dowiedzieć się, ilu pacjentów onkologicznych ma lekarz w ciągu roku, tylko wtedy możecie złożyć realną ofertę. Jeśli pacjentów jest przykładowo ośmiu, a jeszcze inni oferują swoje produkty, zaproponujcie kupno leku dla czterech pacjentów”. Za każdego chorego leczonego hyctaminem koncern Glaxo płacił 400 euro.
„Promocja” hyctaminu zdała egzamin na tyle, że korporacja wypracowała cennik specjalnych „nagród” dla lekarzy, którzy zdecydowali się na leczenie nim swoich pacjentów. Medyk o średnim prestiżu dostawał 5 mln byłych lirów (2,5 tys. euro), w przypadku szefa oddziału onkologicznego w szpitalu suma rosła do 50 mln lirów (25 tys. euro). Właśnie oni byli upragnioną zdobyczą. Specjalne dyrektywy dotyczyły także sposobu przekazywania łapówek. Firma Glaxo apelowała o używanie we wszelkiej korespondencji języka niekompromitującego, odwołując się przy tym do inteligencji i zdrowego rozsądku.
Koncern dbał o swoje interesy, kontrolując z iście aptekarską dokładnością recepty wydawane przez lekarzy, którzy wzięli prezenty. Aby „inwestycja” była opłacalna, oczekiwano, aby 3 tys. euro przeznaczone na łapówki zwróciło się w postaci recept na hyctamin opiewających na 33 tys. euro. Tym sposobem zysk koncernu był 11 razy większy od wydatków na „promocję”. W swoich kalkulacjach koncern brał pod uwagę, że lekarz ma do dyspozycji roczny budżet na recepty w wysokości 175 tys. euro. W programie „promocji” hyctaminu uczestniczyło 60 onkologów. Niektórzy z nich domagali się większych łapówek. Spotkało się to z narzekaniem menedżerów rozprowadzających lek. „Jakby to powiedzieć, w tym interesie ubranie się skraca, rozumiesz, co mam na myśli”, zwierzał się jeden z nich w rozmowie podsłuchanej przez policję finansową. Na ogół jednak lekarze byli zadowoleni i wywiązywali się ze zobowiązań. Nic dziwnego, prestiżowy koncern Glaxo nie żałował na podarunki – szczególnie cenione roczniki najlepszych win, komputery, zestawy stereo, cenne obrazy, książki, wycieczki, rejsy morskie. Wszystko w najlepszym guście i dobrej marki. Obdarowanym nie można było zarzucić niewdzięczności. Szczegółowa weryfikacja recept wystawionych przez lekarzy przyjmujących prezenty od wytwórni farmaceutycznej Glaxo pokazała, że każdej łapówce odpowiadało zwiększenie liczby recept. W ubiegłym roku, kiedy dochodzenie było w toku, recepty na leki GlaxoSmithKline zmniejszyły się o 5,3%, co przyniosło państwu oszczędności w kwocie 603 mln euro.
– Nieważne było, czy lek jest skuteczny, chodziło wyłącznie o to, żeby zdobyć rynek chorych na raka – powiedział płk Giovanni Mainolfi, komendant policji finansowej regionu Veneto, zamykając dwuletnie dochodzenie. Owoce pracy swojej ekipy – liczące ponad 10 tys. stron sprawozdanie, w tym zapis 13 tys. godzin rozmów telefonicznych, tysiące e-maili itp. – Mainolfi przekazał na ręce szefa prokuratury w Weronie. Pierwsze reakcje na aferę są raczej chłodne. Lekarze, którzy znaleźli się na czarnej liście, twierdzą, że zostali niesłusznie oskarżeni. Giuseppe Del Barone, przewodniczący Narodowej Federacji Lekarzy, Chirurgów i Dentystów, posunął się do stwierdzenia, że sprawa została specjalnie nagłośniona w przeddzień wyborów (13 czerwca we Włoszech odbędą się wybory nie tylko do europarlamentu, lecz także do władz regionalnych). Ciekawe, że we Włoszech tego rodzaju argument pada przy okazji każdej wychodzącej na światło dzienne afery.
Wśród poważnych głosów pojawiła się propozycja Federica Nazzariego, prezydenta Farmindustrii, aby zabronić wizyt sprzedawców w szpitalach i innych placówkach służby zdrowia. – Ludzie ci kradną czas, który lekarze powinni poświęcić pacjentom. Poza tym będąc na garnuszku firm farmaceutycznych, działają na ich korzyść, nie przebierając w środkach ani metodach. Lekarze powinni dysponować obiektywną informacją o znajdujących się w sprzedaży lekach, niezależną od poszczególnych wytwórni. Niestety, o ile koncerny farmaceutyczne przeznaczają na promocję swoich produktów 30% budżetu, o tyle państwo nie wydaje nic. Girolamo Sirchia, włoski minister zdrowia, generalnie wstrzymał się od komentarzy, twierdząc, że woli poczekać na dalszy rozwój sprawy. Ze swej strony minister zażądał szczegółowych danych mających na celu weryfikację, czy hyctamin był podawany właściwie i w sytuacjach koniecznych.

I ty myjesz zęby naszą pastą

GlaxoSmithKline jest jednym z największych koncernów farmaceutycznych na świecie. W jego skład wchodzi 108 zakładów znajdujących się w 41 krajach. Zatrudnia ponad 100 tys. pracowników. Koncern wypuszcza na rynek 7% światowej produkcji leków i produktów sanitarnych. Jest liderem m.in. w dziedzinie leków przeciwinfekcyjnych, stosowanych w leczeniu chorób centralnego systemu nerwowego, chorób układu oddechowego, zajmuje także czołowe miejsce w produkcji szczepionek. Jest ponadto liczącym się producentem preparatów do higieny jamy ustnej (m.in. znanej pasty do zębów Aquafresh). „Codziennie 200 mln osób używa naszych produktów do mycia zębów i higieny jamy ustnej”, głosi reklama. Koncern chlubi się również: „Co minutę na całym świecie wypisywanych jest 1,1 tys. recept na leki GlaxoSmithKline”. Jeśli weźmie się pod uwagę rozmiary afery korupcyjnej we Włoszech, nasuwa się pytanie, za iloma z tych recept kryją się prezenty dla wystawiających je lekarzy. Nie da się więc wykluczyć, że swoistej „promocji” leków nie wprowadzono w życie także w innych krajach.


Koncern bez skrupułów
W 2000 r. międzynarodowy koncern farmaceutyczny Glaxo został uznany przez antyglobalistów za jedną z dziesięciu najgorszych korporacji na świecie. Przyczyną był fakt, że koncern drastycznie wystąpił przeciwko niewielkiemu producentowi z Ghany, sprzeciwiając się sprzedaży przez niego leku Duovir. Lek ten jest odpowiednikiem combiviru stosowanego w AIDS, na który Glaxo posiada atest. Zdaniem antyglobalistów, to światowe korporacje farmaceutyczne są winne tragedii w Afryce, utrzymując astronomiczne ceny na leki hamujące rozwój epidemii.

 

 

Wydanie: 2004, 24/2004

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy