Legenda wielkiej budowy

Legenda wielkiej budowy

Nowa Huta była najpierw legendą wyolbrzymioną przez propagandę, a potem antylegendą. A w życiu nie ma takich przeskoków Józef Tejchma – szef organizacji ZMP na budowie miasta i kombinatu Nowa Huta (1951-1955) Pamięta pan, jak przyjechał pan do Nowej Huty pierwszy raz? Jak to zobaczył? – Pamiętam! I to wrażenie… Takie samo jak mojej mamy, która przyjechała tam znacznie później. Bardzo się dziwiła, że to na takich polach, gdzie w Markowej buraki się sadzi i ziemniaki. Na dobrych polach! – Właśnie! Że tam budują. Cegłę zwożą, jakieś betony. Ja to pamiętam jako błoto! Jako chodzenie w butach pod kolana, w błocie, nawet trudno było normalnie się poruszać. Nie miał pan ochoty rzucić tego wszystkiego i wrócić do Warszawy? – O nie! To było moje zadanie, ZMP-owska dyscyplina. Wtedy się tym przeraziłem. Przeraziłem się, że wchodzę na teren nieznany i dziwny. Gdzie ma być cudowna Nowa Huta, tak pisali w gazetach, a jest wielkie błoto! Ale nie mogłem nawet myśleć o tym, żeby się wycofać. Mnie osobiście błogosławił Władysław Matwin, przewodniczący ZMP, człowiek o wielkim autorytecie. Jedna z ciekawszych postaci życia partyjnego i kierownictwa partyjnego. Najlepszy dowód, jak się pożegnał z władzą. Bo nie mógł wytrzymać z Gomułką i po prostu poszedł

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 12/2020, 2020

Kategorie: Wywiady