Legia to (jest) była potęga!

Legia to (jest) była potęga!

MENTALNOŚĆ POD PSEM. W niedawnym tekście „37 kolejek z Ekstraklasą” (PRZEGLĄD nr 25) zamieściliśmy fragmenty listu kibica stołecznego zespołu. Warto przytoczyć nieopublikowany jego ustęp, tym razem dotyczący mentalności młodych ludzi uważających się za profesjonalistów. To niezwykle przygnębiające i gorzkie słowa. „Kiedy dowiaduję się o waszych szatniowych przepychankach, animozjach, lubieniu lub nielubieniu jednego przez drugiego, chce mi się, przepraszam za wyrażenie, rzygać… Jedynymi wymaganiami stawianymi wam są: przykładanie się do treningów, wypełnianie założeń trenera, prowadzenie się sportowo, czasami wzięcie udziału w jakiejś akcji promocyjnej i, kluczowe, zapieprzanie na boisku przez 90 lub więcej minut 1-2 razy w tygodniu. Kiedy słyszę, że urządzacie sobie konkursy, kto mocniej wjedzie na treningu w drugiego zawodnika, że nie chcecie z kimś grać, bo wam nie pasuje, że z pychą wypowiadacie się po każdym kolejnym zawalonym meczu, że wszystko jest OK, zabrakło jedynie bramki, dwóch, trzech, całkowicie tracę szacunek do większości z was. Nie jesteście tu na wakacjach, stawiane są wam konkretne wymagania, jak się nie podoba, to droga wolna, nikt was nie trzyma na siłę”.

ZNANI JAK ZŁY SZELĄG. 10,3 mln zł
to suma kar i strat Legii z sezonów 2013/2014 i 2014/2015. Kibice przez swoje zachowanie pozbawili klub mnóstwa pieniędzy, które można było przeznaczyć na transfery bądź budowę infrastruktury do szkolenia młodzieży. Główna przyczyna to wywoływanie burd, napisy na wywieszanych flagach, rasistowskie okrzyki oraz odpalanie rac. Straty ponoszono także z racji koniecznych napraw na trybunach stadionu oraz kilkakrotnych nakazów rozgrywania meczów bez udziału publiczności (ostatnio 26 lutego 2015 r. z Ajaksem w LE). „Legia najlepsza jest”, śpiewają fani. Rzeczywiście przoduje – żaden klub w Polsce nie był tak często karany za różnego rodzaju wyskoki i przewiny. Nic dziwnego, że w UEFA i za granicą legioniści są znani jak zły szeląg. Można powiedzieć, że Europa stara się omijać Łazienkowską szerokim łukiem. Do tego należy dodać ogromny niedobór po blamażu w rywalizacji z Celtikiem. Nie wnikając w bardziej szczegółowe obliczenia, a pozostając przy szacunkach i założeniu, że wywalczono by awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów, oceniłbym, że wpływ do kasy klubowej mógł wynieść co najmniej 42,5 mln zł! To praktycznie roczny budżet pierwszej drużyny na cały sezon 2014/2015. Natomiast za udział w Lidze Europejskiej zarobiono nie więcej niż 10 mln zł. A nie wolno zapomnieć o stratach z racji wywalczenia „tylko” wicemistrzostwa, co zmieniło stosunek większości sponsorów. No i wreszcie solidnie po kieszeni dostali zawodnicy. Ich sprawa, ale nasuwa się pytanie – czy ta nauka nie była stanowczo za droga?

Przegrani na własne życzenie

Legię – jej prezesów, działaczy, trenerów, zawodników i… kibiców – zgubiły pewność wieloletniej dominacji, swoista arogancja i pycha. Znamienne, że 5 maja szef legionistów wypowiedział się na łamach „Przeglądu Sportowego”: „Mam ogromny szacunek do Lecha, ale przez dwa i pół roku, jak jestem prezesem Legii, klub z Poznania nie wygrał nic, a w europejskich pucharach odpadał z amatorami”. A już 9 maja Legia przegrała 1:2 z Lechem w Warszawie i mecz, i de facto mistrzostwo.

Od grudnia 2012 r. jesteśmy świadkami swoistego eksperymentu. Diabli wiedzą, dlaczego padło na najsławniejszy i najbogatszy polski klub. Bo sprawy mają się tak – prezesi cały czas dopiero uczą się kierowania, działania i poruszania się w meandrach piłkarskiego światka; trener bez żadnych wcześniejszych sukcesów usiłuje, na razie bez powodzenia, wprowadzić drużynę na europejskie salony. Wreszcie niezwykle istotna kwestia – kibic idący na mecz Legii nie miał żadnej gwarancji, którego z piłkarzy zobaczy na boisku, i miał prawo zapytać: „Za co ja płacę?”. To tak, jakby fan Barcelony idąc na mecz, zastanawiał się – zagra dzisiaj Lionel Messi, czy raczej nie? Zapewne upłynie jeszcze co najmniej pół wieku, nim na stadionie przy Łazienkowskiej pojawią się prawdziwe gwiazdy, ale naprawdę warto, żeby prezesi przestali dbać wyłącznie o swój wizerunek, a wzięli się wreszcie do konkretnej roboty. No i mieli jakieś większe ambicje, ponieważ żenująco zabrzmiało wyznanie Leśnodorskiego: „Zamiast nagrzewać się na Ajax, należało skupić się na lidze”. Panie prezesie, mistrzami własnego podwórka byliście już 10 razy i, jak się okazuje dzisiaj, „Legia to jest potęga”, ale jedynie w piosence.

Foto: Andrzej Iwanczuk

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2015, 28/2015

Kategorie: Sport

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy