Lęk przed strzałem

Lęk przed strzałem

W opinii publicznej im częściej policja używa broni, tym lepiej. Martwy bandyta to… jeden bandyta mniej Pisk opon, dźwięk syreny policyjnej, strzały. Coraz częściej na naszych oczach rozgrywają się sceny jak z filmów sensacyjnych. Pościgi za uciekającymi bandytami, strzały ostrzegawcze w opony, czy wreszcie, jak niedawno w Alejach Jerozolimskich w Warszawie, oddane wprost do kierującego pojazdem, który usiłował staranować policjanta. Wieś na Pomorzu, styczeń ubiegłego roku, wieczór. Uzbrojony w siekierę i piłę motorową pijany mężczyzna grozi śmiercią rodzinie. Przyjeżdża patrol. Mężczyzna rzuca się na policjantów. Strzał ostrzegawczy nie studzi jego zapałów. Policjant w obronie życia swojego i kolegi strzela. Dwa razy. Napastnik ranny w udo i pachwinę umiera w drodze do szpitala. Czasem dla młodych policjantów zabity przez nich przestępca to pierwszy trup, jakiego widzą w życiu. Z drugiej jednak strony, mamy bezwzględnych, gotowych na wszystko bandytów. Miesięcznie w większych miastach jest co najmniej kilkadziesiąt napadów, włamań, rozbojów. Statystyki policyjne dotyczące użycia broni przez policjan­tów nijak się mają do takich doniesień. Dwa lata temu policjanci strzelali 81 razy, brak danych co do roku ubiegłego, ale rzecznik prasowy KGP twierdzi, że było około 100 takich przypadków. Zaledwie 100. W opinii publicznej im częściej policja używa broni, tym lepiej. Im częściej padają strzały, tym bardziej przestępcy muszą się liczyć z możliwością, jeśli nie utraty życia, to zdrowia. Zwiększa się także i nasze poczucie bezpieczeństwa. Dlaczego więc strzały padają tak rzadko? Policjanci nie są przygotowani do sytuacji, w której zranią, czy zabiją człowieka. Strach, wahanie, obawa? Nie jest to na pewno element standardowego wyszkolenia. Z drugiej strony, długa często procedura nie skłania do częstego używania broni, nawet wyciągniętej już z kabury. Na ogół dochodzi do tego dopiero w sytuacjach, kiedy nie ma wyboru – albo ja, albo on. Nawet jeśli w takim momencie zapadnie już decyzja, wcale nie oznacza to, że policjantowi łatwo sobie poradzić z jej konsekwencjami.   Nie zabijaj W policjach zachodnich w takich sytuacjach robi się debriefing. Nie jest to terapia, tylko oddziaływanie profilaktyczne, mające zapobiec wystąpieniu stresu pourazowego. Do tego jednak psycholog musi być odpowiednio przeszkolony. W naszej policji nie ma takich fachowców, toteż debriefing stosuje się u nas rzadko i robi to tylko kilka osób. Jeżeli jest prowadzony, to, nie wcześniej niż po 24 godzinach, kiedy minie szok i nie później niż 72 godziny po zdarzeniu. Jak to więc wygląda u nas? Czasem policjant po takim wydarzeniu, ze na swój stan psychiczny, idzie na zaległy urlop lub jest kierowany do sanatorium, by mógł odreagować to, co się stało. – Zgodnie z poleceniem komendanta głównego w przypadku tzw. wydarzeń traumatycznych, obligatoryjnie i natychmiast powiadamia się psychologa. Teraz, bo jeszcze pół roku temu psychologowie często z prasy dowiadywali się o akcjach policyjnych, których uczestnicy mogli doznać szoku. – wyjaśnia Małgorzata, koordynator policyjnych psychologów z KGP. – Teraz psycholog pojawia się na miejscu zdarzenia tak szybko, jak tylko można, czasem w ciągu kilkunastu minut. W takiej sytuacji jak ta, która się zdarzyła ostatnio w Warszawie, policjant jest w szoku. Trzeba pamiętać o tym, iż z faktu, że wie, jaki wykonuje zawód, wcale nie wynika psychiczna gotowość do przekraczania zakazu moralnego, jakim jest – nie zabijaj. Policjant jest najczęściej skulo­ny, zamknięty w sobie. W stanie szoku nie prowadzi się terapii, tylko ob­serwację. To, co można zrobić od ra­zu, to odizolować go od tłumu ga­piów. Wyjaśnia mu się, że to, co się z nim dzieje, to normalna reakcja na nienormalną sytuację. Uczula na mo­gące wystąpić objawy, które są wska­zówką do udania się po pomoc do psychologa. Mogą to być zaburzenia snu, depresja, zaburzenia koncentra­cji, agresja, płaczliwość. Takiego człowieka uczy się ponadto nazywa­nia swoich uczuć – gniewu, wściekło­ści, agresji i odreagowywania. Po wydarzeniach w Bartoszycach, potyczkach z rolnikami blokującymi drogi, wszyscy, którzy doznali szkód psychicznych czy fizycznych, zostali wysłani na turnus do Kołobrzegu, by odreagować stres.   Uziemienie na początek Po każdym użyciu broni policjant musi napisać raport. Jeżeli w wyniku oddanych strzałów ktoś został ranny lub zabity, przełożony zarządza postę­powanie wyjaśniające. – Wszystko zależy od wagi wydarze­nia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2000, 2000

Kategorie: Kraj