Czego dowiedzieliśmy się z kina w 2022 r., choć wcześniej to przypuszczaliśmy Z szerokiego świata napływają do nas w filmowych symulacjach problemy, które za chwilę będziemy musieli rozstrzygać nad Wisłą. Na razie patrzymy z bezpiecznej odległości: „Patrzcie państwo, co to się wyrabia…”. Sami tematu nie ruszamy, ale obserwujemy, że na świecie poszerza się pole rozumienia rodziny. Pedro Almodóvar w „Matkach równoległych” pokazał krok po kroku, że macierzyństwo to wypadkowa wielu najdziwniejszych czynników i często dalekie jest od modelu dwa plus… Matkom równoległym, bo rodzącym w tej samej klinice, trafiają się skrajne warianty macierzyństwa. Młoda i przebojowa pani fotograf traktuje ojca dziecka (żonatego mężczyznę) jako dawcę materiału genetycznego. I już! Z radością wychowa swoje maleństwo w pojedynkę. Jej sąsiadka z porodówki odwrotnie – to dziewczyna wystraszona życiem, na garnuszku u bardzo zachowawczych rodziców, która się zapomniała na przypadkowej imprezie. Urodzi, ale zupełnie nie czuje się matką. Chętnie oddałaby dziecko komu innemu na wychowanie, ale co ludzie powiedzą? A w filmie ta szarada jeszcze bardziej się skomplikuje, co poucza, że macierzyńskie szablony stają się bezużyteczne. W postfrankistowskiej Hiszpanii – już, w Polsce – jutro, pojutrze. Pokrewny temat rozwija francuski dramat „Zdarzyło się”. Konkretnie francuskiej studentce w roku 1963 zdarzyła się niechciana ciąża, którą ta młoda, pewna siebie i wykształcona kobieta próbuje usunąć. Sądzi, że będzie to zabieg łatwy, szybki i nieznaczący. Ale w tym momencie w całą procedurę wdaje się prawo, które karze za taki czyn długoletnim więzieniem, oraz opinia publiczna, która ów czyn potępia nawet w środowisku akademickim. Dziewczyna działa więc pod presją, zdjęta strachem, a konieczność wydania ogromnej sumy doprowadzi ją do kompletnego skołowania. Światopoglądowego, moralnego i finansowego. Z rewirów małżeńskich obejrzeliśmy zaś w detalu bardzo ważne zaniechanie i jego skutki. Emma Thompson w filmie „Powodzenia, Leo Grande” weszła w rolę emerytowanej nauczycielki i wdowy, którą świętej pamięci małżonek pod koniec życia zostawił z ogromnym deficytem seksualnym. Przez całe dziesiątki lat, korzystając z jej ciała, tylko regulował obieg płynów fizjologicznych we własnym organizmie. Ją samą pozostawiało to upokorzoną, zbrzydzoną i niezaspokojoną. Teraz mocno zapuszczona pod każdym względem wdowa opłaca przystojnego sex workera, który ma za zadanie usatysfakcjonować kobietę po raz pierwszy w życiu. A z uwagi na jej wiek – pewnie jeden z ostatnich razów. Stremowana była nauczycielka, a obecna uczennica, podchodzi do tego zabiegu mechanicznie, jak do odrabiania lekcji. Tymczasem ów zawodowiec – cóż za niespodzianka! – roztacza przed nią paletę możliwości, o jakiej nie śmiała nawet zamarzyć. Oby tylko serce (w każdym sensie tego słowa) wytrzymało. Z rzeczy istotnych kino podjęło w minionym sezonie problem gentryfikacji. Dokonuje się renowacji starych i szacownych budowli (kamienic, fabryk, biurowców), by po opróżnieniu ich z dotychczasowych użytkowników sprzedać te luksusowe wnętrza mieszkańcom nowym, o wiele bardziej zamożnym. Co na przykładzie wyjętym z dawnego Berlina Wschodniego pokazał film „Jedenaste: Znaj sąsiada swego”. Oglądamy tu wiodącą niemiecką gwiazdę filmową Daniela Brühla, który gra samego siebie – nabywcę ekskluzywnego loftu z osobną windą. Gwiazdor, jadąc na kolejny casting, zmuszony jest spędzić godzinkę w barze na rogu i zetknąć się z miejscowymi, których tolerował dotąd jak „faunę ludzką”. I ci sąsiedzi, których traktował jak powietrze, uświadamiają mu, że jest zwykłym dupkiem, spoconym od gonienia za karierą. On da im w zamian do zrozumienia, że uważa ich za leni i nieudaczników zazdroszczących mu kariery i pieniędzy. Ot, taka wymiana uprzejmości na starych/nowych śmieciach. I życie od drugiego końca. Mamy oto kwestię eutanazji we francuskim obrazie „Wszystko poszło dobrze”. A mogło nie pójść, bo eutanazja, czyli wspomagane samobójstwo, we Francji jest nielegalna. 85-letni przedsiębiorca, zawsze ruchliwy i ekspansywny, a teraz powalony nagłym paraliżem, musi swoją eutanazję przeprowadzić po sąsiedzku w Szwajcarii, gdzie jest legalna. Przy tym ojciec jest zorganizowany i apodyktyczny, więc wymaga od córek, by ta „grupa zadaniowa” zorganizowała mu odejście starannie i z klasą. Co się odbywa, ale bynajmniej nie jako akt jednorazowy. Umieranie staje się przewlekłym procesem: administracyjnym, organizacyjnym i emocjonalnym. A sam wiekowy przedsiębiorca uważa, że jego śmierć jest sprawą zbyt poważną, by powierzać ją przypadkowi. Odchodzi na własnych zasadach i dopiero wtedy bliscy oceniają, że być może nie był to wcale taki najgorszy pomysł. Mistycy,









