Lewica jako większe dobro

Lewica jako większe dobro

Obecność na dole

Żeby ludzi do tego przekonać, trzeba nawiązać z nimi nić porozumienia, która z czasem przekształci się w trwałą więź. To wymaga gigantycznej pracy, przełamania wzajemnych uprzedzeń, zapisania się na stałe w świadomości wyborców. Podstawą do tego jest zaufanie, którego lewicy dzisiaj brakuje.

– Zaufanie zdobywa się w walce o prawa socjalne i obywatelskie. I to jest długi proces, mamy tego świadomość. Droga lewicy nie może wieść tylko przez studia telewizyjne i redakcje największych gazet. Media to domena liberałów, którzy goszczą w nich na dobrą sprawę 24 godziny na dobę. Dla nas równie ważna jest obecność w szpitalu, w którym protestują pielęgniarki czy salowe. Dlatego od pierwszych dni byliśmy z pielęgniarkami w CZD, wspieraliśmy ich protest. Nie po to, żeby sobie zrobić z nimi zdjęcia czy uśmiechnąć się do kamery. Jeśli w naszym programie znajduje się poprawa jakości ochrony zdrowia publicznego, to dla nas taka obecność jest po prostu naturalnym odruchem. Nikt poza nami nie upomina się o salowe ze Świdnika, nie widzę innych partii obok związkowców z wałbrzyskiej fabryki Toyoty, gdzie wprowadza się kuriozalny system oceny pracowników. W Kielcach kilka tygodni temu nasi działacze pomagali zorganizować się pracownikom restauracji zatrudnianym za żenująco niskie stawki. Teraz wspieramy pracowników gastronomii w Warszawie.

Być może takie działania nie są szczególnie seksowne dla mediów ogólnopolskich, ale te sprawy w różnych miejscach Polski stanowią codzienność milionów obywateli. Wiele osób, które dziś działają w Razem, nigdy wcześniej nie angażowało się w politykę. Co więcej, sporo z nas albo w ogóle nie głosowało w wyborach, albo w ramach sprzeciwu oddawało głos nieważny, albo z bólem serca głosowało na tzw. mniejsze zło. Aż w końcu stwierdziło: dość. Nie chcemy wciąż głosować na mniejsze zło, nie chcemy, aby ludzie wciąż głosowali na mniejsze zło. Chcemy móc wybrać większe dobro.

Lewica jako większe dobro? W teorii brzmi nieźle, ale na poziomie praktyki to wciąż niebezpieczna fantazja.

– Jak na partię pozaparlamentarną mamy na koncie sporo sukcesów. Jakiś czas temu dotarliśmy do ochroniarzy pracujących na Uniwersytecie Łódzkim, dowiedzieliśmy się o skandalicznych warunkach, na jakich są zatrudniani. Wykorzystaliśmy moment kampanii i wyborów władz na uniwersytecie, żeby wywrzeć presję na kandydatów i uzyskać deklarację renegocjacji umowy z firmą świadczącą usługi ochroniarskie. Niedawno nagłośniliśmy temat lichwomatów na stacjach metra. To automaty do kredytów chwilówek, narzędzie wpędzające ludzi w koszmarne zadłużenie. Narobiliśmy szumu i te urządzenia zostały usunięte ze stacji metra. Takich działań podejmujemy wiele. Często wywołują one zdziwienie dziennikarzy w warszawskich redakcjach czy studiach telewizyjnych. No bo jak to, mamy rozmawiać o tym, co się dzieje w małej miejscowości gdzieś pod Opolem?! Ale to jest właśnie nasza opowieść.

Opowieść, która brzmi świetnie w Warszawie i Krakowie, poza nimi jednak ulatnia się jak mgła. I czar pryska. Jeśli zapytamy pierwszego z brzegu obywatela o Razem, odpowiedzią będzie wzruszenie ramion. To poważny problem.

– Nie jest tak, że jeśli nie mówią o nas największe media, to nas nie ma. Mamy kontakty z lokalnymi mediami, na spotkaniach z naszymi politykami są pełne sale. Podczas tych spotkań w różnych częściach Polski przekonujemy, że brak umów o pracę, zakaz zrzeszania się w związki zawodowe, brak dachu nad głową to nie jest stan normalny. Przekonujemy, że o swoje prawa, często gwarantowane konstytucją, trzeba się upominać, że ich realizację trzeba sobie wywalczyć.

Powinniśmy zrozumieć, że ignorowanie naszych potrzeb i łamanie naszych praw nie jest normą, nawet jeśli doświadczaliśmy tego od lat. Pokazanie, w jaki sposób i gdzie można walczyć o swoje prawa, jak się organizować i wspólnie działać, to element szerszej strategii politycznej, ale także edukacyjnej, bo Razem jest także projektem oddolnej edukacji i angażowania obywateli w działanie.

Staramy się przekonać ludzi, że demokracja polega nie tylko na wrzuceniu głosu do urny wyborczej raz na kilka lat, ale też na zapisaniu się do związku zawodowego, działalności w radzie osiedla czy udziale w demonstracji. Nie chcemy przekonywać ludzi do tego, że powinni wziąć sprawy w swoje ręce i że każdy jest kowalem własnego losu. Neoliberalnym fantazjom o tym, że każdy, jeśli tylko dostatecznie się postara, może zostać Janem Kulczykiem, przeciwstawiamy obronę praw zwykłych ludzi. Nie zgadzamy się na przedstawianie upominających się o swoje prawa pracownic i pracowników jako leniwych roszczeniowców. Nie chcemy dłużej żyć w państwie, gdzie upominanie się o godność, o realizację praw socjalnych jest tak postrzegane.

Próby zakładania związków zawodowych napotykają opór. Mimo wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który jednoznacznie stwierdza, że prawo to powinno przysługiwać wszystkim pracującym, niezależnie od rodzaju umowy. Dla rządzących wolności obywatelskie w ogóle się nie liczą. To tworzy pewien określony klimat i ograniczenia samoorganizacji i walki o swoje prawa.

– Przełamanie tego klimatu także jest zadaniem dla lewicy. Podstawowe wsparcie w organizacji pikiet i manifestacji, pomoc w kontakcie z Państwową Inspekcją Pracy czy w dotarciu z jakąś sprawą do lokalnych mediów – to proste działania, które ciągle podejmujemy. Okazują się szczególnie ważne na poziomie mniejszych miast, gmin i powiatów, gdzie często pojawia się potrzeba wyrażenia sprzeciwu, ale gdzie potrzebne jest też wsparcie organizacyjne. Władze w wielu samorządach są od lat zabetonowane, a wtedy z poczuciem sprawstwa i z przekonaniem, że można coś zdziałać i zmienić, w lokalnych społecznościach bywa różnie. Będąc tam i działając, staramy się je odbudować. Nie chcemy walczyć za kogoś, raczej staramy się wspierać ludzi w samoorganizowaniu się.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2016, 28/2016

Kategorie: Wywiady

Komentarze

  1. Życzliwie przyglądający się
    Życzliwie przyglądający się 15 lipca, 2016, 13:49

    Z przyjemnością obserwuję, że partia Razem buduje swój elektorat (a nawet więcej, aktywnie zaangażowanych zwolenników) nie poprzez sensacje medialne, lecz „pracę u podstaw”. Proces to dość żmudny, ale nadzieja w tym, że jak już uda się stworzyć takie ugrupowanie, o realnym wpływie na procesy polityczne o skali krajowej, to te solidne podstawy uniemożliwią tak żenujący i dramatyczny rozpad jak to miało miejsce w przypadku PO czy też ciągłe wachania poparcia w zależności od pojedynczych wyskoków telewizyjnych reprezentantów partii.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Bystry obserwator
    Bystry obserwator 16 lipca, 2016, 13:20

    Pomysły liberałów z Partii Razem ani odrobinę nie odbiegają od tego, co społeczeństwu mogą zaoferować konkurencyjne odłamy prawicy. Kosmetycznym zmian (w tym wprowadzenia stawki godzinowej, zwiększenia uprawnień PIP i uzusowania śmieciówek) dokonał już PiS, który ze swoim 500+ okazał się bardziej radykalny od razemitów. Jeżeli obecna władza uruchomi jeszcze program mieszkaniowy, to Partia Razem może definitywnie wyprowadzać sztandar. Bo niby czym przekona do siebie wyborców? Okruchami z pańskiego stołu (oczywiście bez najmniejszego uszczerbku dla kapitału), obsesyjnym antykomunizmem i rusofobicznym militaryzmem? To samo zapewania znacznie silniejsza konserwa.

    Co więcej, Partia Razem de facto działa na szkodę utożsamiających się z lewicą przez szerzenie bajek o drugiej Skandynawii w Polsce. Niestety, to pozbawione refleksji populistyczne hasło nie mówi już o tym, że względny dobrobyt Zachodu jest rentą z eksploatacji peryferii, którą kapitał musiał się podzielić w obliczu zagrożenia ze ZSRR. Dzisiaj, gdy Blok Wschodni nie istnieje, osłony socjalne są demontowane na potęgę, a elektorat pobratymców Partii Razem masowo przejmuje konserwa… Warto się nad tym zastanowić.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Marian Doch
      Marian Doch 19 lipca, 2016, 15:27

      „obsesyjnym antykomunizmem i rusofobicznym militaryzmem” – ale to nie są pomysły Razem a pomysły PiS-u.

      Razem to jedyna szansa na postawienie Polski na nogi.

      Odpowiedz na ten komentarz
      • Bystry obserwator
        Bystry obserwator 20 lipca, 2016, 19:16

        No i właśnie cały problem w tym, że Razem przejął te fobie od POPiS-u. Nie chcą odejść od mitologii z IPN, opuścić NATO, zredukować wydatków na wojsko i zmienić nastawienia polityki zagranicznej. W czym więc różnią się od reszty prawicy? Wysokością podatku, na którą nie pozwolą ich mocodawcy?

        Trzeźwo o Partii Razem: http://www.mysl-polska.pl/700

        Odpowiedz na ten komentarz
  3. suaf
    suaf 20 lipca, 2016, 13:12

    Ostatnie zdanie – rewelacja!!!

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. marek
    marek 1 sierpnia, 2016, 20:11

    I tym jednym zdaniem pogrzebala wszystko co miala do powiedzenia. ” Ten początkowo totalitarny, później autorytarny system, w którym na karierę polityczną liczyć mogli posłuszni władzy, bezideowi, koniunkturalni aparatczycy, z rozbudowanym aparatem represji, inwigilacji i zastraszania przeciwników politycznych naprawdę nie powinien budzić sentymentu w środowiskach demokratycznej lewicy. Zresztą dziś to prawica sięga zarówno po PZPR-owskie kadry, jak i po pomysły na sprawowanie kontroli i nadzoru, których nie powstydziłyby się służby Polski Ludowej.”

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Zz
      Zz 25 sierpnia, 2016, 22:11

      Pełna zgoda… Politycznym ignorantom wydaje się, że państwo to obywatele i ich dobrowolne, pełne przekonania i entuzjazmu stowarzyszenie… Tyle w tym prawdy, co w przekonaniu, że kościół katolicki, to zrzeszenie wiernych, a nie zbiurokratyzowana i karna, zjednoczona dyktatem organizacja… To są mniemania osoby, która myli organy państwa ze stowarzyszeniem dobroczynnym…

      Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy