Lewicowe wyspy

Lewicowe wyspy

Rozpisali się nasi autorzy, a przede wszystkim, co szczególnie cieszy, czytelnicy. Po czołówce „Krajobraz po klęsce” dostaliśmy aż tyle listów, że będziemy je drukować w kolejnych numerach. Potwierdziło się, że realne życie lewicy toczy się daleko od partii. W lokalnych stowarzyszeniach, małych wydawnictwach i grupach towarzyskich. Tam są faktyczni animatorzy lewicowego myślenia. Mocno osadzeni w swoich środowiskach, ale w ostatnich latach często dość samotni. Gdy jednak dzieje się tam coś sensownego, a z ducha lewicowego, to za ich sprawą. Uparci, lewicowi single. Choć trafniej będzie powiedzieć, że za takimi działaniami i ruchami stoją autentyczni liderzy. Ludzie obojga płci, których poglądy i czyny są jednością. Znakiem jakości. Czymś stałym i mierzalnym. Autorytet tych osób bierze się nie z doraźnych funkcji, ale z faktycznej wiedzy i takiego traktowania innych, jakiego w głębi duszy każdy by chciał doświadczać na sobie. Być tam, gdzie skupiają się ludzie połączeni wspólnotą poglądów, ale też, a może przede wszystkim, marzeniami o lepszym świecie. Świecie, który mógłby być sensowniejszy i bliższy każdemu człowiekowi. Każdemu. Bez względu na to, gdzie się urodził i ile ma w portfelu. I gdyby tak spojrzeć na Polskę przez lewicowe okulary, to tych ciekawych miejsc, wysp i wysepek jest już wiele. Wystarczająco dużo, by optymistycznie myśleć o przyszłości lewicy, ale ciągle zbyt mało, by skutecznie walczyć o poparcie Polaków i wygrywać wybory. Na taki bieg wydarzeń trzeba będzie ciężko i długo pracować. Po tej wyboistej drodze z trudem się jedzie. Wypadną więc ci, którzy okupują lewicowe fotele wyłącznie dla osobistych korzyści. Także ci, którym jest w gruncie rzeczy wszystko jedno, z kim, byle przy władzy. Wypadną też uczciwi, ale zmęczeni i rozczarowani. Wóz jednak pojedzie. Niestety, coraz trudniej mi wyobrazić sobie, że do tej nowej Polski mogą nas poprowadzić partyjni urzędnicy, których widzę w mediach. Nawet ci młodzi. Z pewnością by chcieli. Ale na razie przewodnicy z nich słabi. Na dodatek nie mają świadomości, jak wiele im jeszcze brakuje do tego, by Polacy mogli im zaufać. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 46/2015

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański