Czego nie mogę wybaczyć lewicy
Zgadzam się ze wszystkimi tezami postawionymi w artykule „Elity daleko od ludzi” (PRZEGLĄD, nr 30). To prawda, że PO i PSL zaniedbały ludzi „daleko od szosy”, co utorowało drogę populistom. Że tzw. demokracja była realizowana w miastach, bez oglądania się na miasteczka i wsie, za co owi wyborcy podziękowali „elitom”. Wszystko to prawda, ale…
W minionych 27 latach także lewica miała swoje pięć minut. I co zrobiła dla tych wykluczonych? Dlaczego zmieciono ją ze sceny? Łatwo się bić w cudze piersi. Ja kasuję PiS, nie chcę PO, PSL to nie moja bajka, do Nowoczesnej zraża mnie Petru, a lewicy nie mogę wybaczyć tego, że na własne życzenie trafiła do lamusa. I na tę przegraną lewicę już nie postawię.
Zofia
Czy polska kolej zmieniła się na lepsze?
Kolej jest jak cała III RP – enklawy luksusu otoczone morzem kiepskiej jakości usług, powiększające się nierówności, którym towarzyszy propaganda sukcesu. Wyspowa modernizacja przy degradacji większości obszarów. Pendolino wprowadzono zamiast, a nie obok, istniejących tanich połączeń, odbierając do nich dostęp wielu osobom.
Antoni Grześczyk
•
Powiem o połączeniach lokalnych na przykładzie trasy Dęblin-Radom-Dęblin. Wciąż zmieniane są rozkłady pociągów. A godziny ich kursowania są tak ustalone, że korzystają na tym tylko okoliczne firmy transportowe. Na przykład z Pionek do Radomia i z powrotem nie ma właściwie żadnego połączenia, z którego można skorzystać, jadąc do pracy lub z niej wracając. A potem mówi się, że linie są nierentowne i należy je zlikwidować.
Piotr Guza
•
Pociągi InterCity w porównaniu z Przewozami Regionalnymi to dziadostwo. W ciągu dwóch tygodni lipca aż siedem razy spotkałem się z opóźnieniami, i to rzędu 120 czy 150 minut. Natomiast PR jeżdżą zazwyczaj punktualnie, a jeśli się spóźniają, to dlatego, że: 1) muszą czekać na przyjazd InterCity, 2) muszą przepuścić spóźniony InterCity. Może zamiast dotować nierobów z IC, łożyć więcej na PR, bo ci podchodzą do pracy profesjonalnie?
Tomasz Koziełło
Przemoc ekonomiczna to najpowszechniejsza przemoc
Roman Kurkiewicz w felietonie „Brawo Hamburg, czyli kto ma prawo do przemocy” (PRZEGLĄD nr 29) we właściwy sposób ocenia zamieszki podczas szczytu G20 w Hamburgu. Kilka sklepów i kilka samochodów. Jak to się ma do kilku milionów ludzi umierających rocznie z głodu? Jak to się ma do 3 mld wykluczonych i dyskryminowanych ekonomicznie i społecznie? Jak to się ma do dewastacji środowiska na skalę globalną, do 50 mld zwierząt zabijanych rocznie? Jak to się ma do mafijnego prawa pozwalającego na okradanie nas z naszej pracy, wspólnego dobra, zasobów? Do bilionów dolarów trzymanych w rajach podatkowych i na tajnych kontach? Do spekulacji giełdowych, generujących realną nędzę milionów ludzi? Kilka sklepów i kilka samochodów? Zresztą ubezpieczonych… Lewactwo zniszczyło Hamburg? A kto zniszczył Syrię, Irak i Jemen oraz wiele innych krajów i regionów? Komu zawinili mieszkańcy Hiroszimy i Nagasaki? Komu zawinili mieszkańcy Drezna? Komu zawinili Wietnamczycy, na których po wyniszczeniu Indian dumny i wolny kraj ze swoim dumnym i wolnym, i demokratycznym prezydentem bestialsko zrzucał napalm?
Geopolityka nie jest za nic odpowiedzialna – nie widzimy jej. Widzimy spalone samochody. Spekulacji giełdowych nie widzimy, bo tego się nie pokazuje tak jak filmów z rzeźni. Nie mamy problemów z rozpoznaniem złodzieja wynoszącego telewizor ze sklepu – jesteśmy bezradni wobec spekulanta pasożyta, kancelarii adwokackich wygrywających z państwem dla prywatnych zysków i korzyści, a z wielką szkodą dla społeczeństwa. Jesteśmy bezbronni wobec przestępczych metod lobbingu i globalnych sieci zarzucanych na biednych i bezradnych czy kreatywnej księgowości. Gubimy się w gąszczu paragrafów i przepisów. Z łatwością dostrzegamy rozbitą szybę, ale nie widzimy milionów ton śmieci, zatrutych rzek i chorych lasów. Nie widzimy nędzarzy, na których spadają bomby i którym każe się płacić za kubek wody, ale oburzamy się na papierek leżący na naszej ulicy. Przemoc ekonomiczna to najpowszechniejsza przemoc. Przemoc w białych rękawiczkach i drogich garniturach – realizowana w klimatyzowanych pomieszczeniach, przy dobrym winie i zdrowym jedzeniu. Ofiary tej przemocy milionami umierają w ciszy i zapomnieniu – z nędzy i głodu oraz pod bombami wyprodukowanymi przez całkowicie niewinnych przedsiębiorców, którzy produkują broń, bo chcą mieć na zabawki i ciasteczka dla swoich dzieci. A światowe media ogłaszają, że winni tej sytuacji są ci, którzy przeciw temu protestują.
Maciek Wieczorek
Krowa uratowała życie rodzinie
Jest poniedziałek. W kiosku kupuję PRZEGLĄD (nr 28), siadam na ławce przy fontannie, gdzie już siedzi starsza pani. Zaczynamy rozmawiać, w końcu pyta, czy może przejrzeć mój tygodnik. Zatrzymuje się przy artykule „Naoczny świadek”. Widzę, że jest wzruszona. Ma łzy w oczach, kiedy czyta: „Moja rodzina zdecydowała się na ucieczkę. Wypuściliśmy z zamknięcia zwierzęta, każdy, kto mógł coś udźwignąć, wziął w rękę tobołek i ruszyliśmy przez las do najbliższej stacji kolejowej”. – Podobną historię przeżyła moja mama ze swoją mamą i dwójką dzieci – opowiada. – Zdarzyło się to, kiedy mnie nie było jeszcze na świecie, ale bardzo często mi o tym opowiadano. Mama urodziła się w 1914 r. w Berdyczowie na Wołyniu. W wieku 17 lat wyszła za mąż za ułana nazwiskiem Szulewski. Do wojny urodziła troje dzieci (jedno spłonęło w wieku czterech lat przy pieczeniu ziemniaków). Mąż zginął w czasie wojny. Przed wojną panowała zgoda między Polakami a Ukraińcami, nawet sobie pomagali. Piekło rozpoczęło się, kiedy powstały OUN i UPA. Na początku mimo groźby kary śmierci za kontakty z Polakami dochodziło do nich. Mama miała krowę i kiedy przyszła sąsiadka z prośbą, by sprzedała trochę mleka dla małych dzieci, mama dała jej 2,5 litra, nie żądając zapłaty. Ta kobieta przyszła na drugi dzień rano, krzycząc: „Uciekajcie szybko, bo jutro będą was rezać. Powiadomcie wszystkich Polaków”. Mama podziękowała i powiedziała: „Otworzę oborę i jak wyjdzie z niej krowa, masz ją zabrać”. Mama spakowała, co mogła, i z dwojgiem dzieci oraz swoją mamą uciekła w nieznane przez pola i las. Dotarły do Lublina, kiedy był już wyzwolony. Tak to krowa uratowała życie rodzinie.
Antoni Furchel, Malbork
Uciec przed alzheimerem
Po przeczytaniu rozmowy z prof. Marią Barcikowską na temat alzheimera nasunęły mi się uwagi dotyczące zapobiegania tej chorobie. Mam 87 lat. Mój ojciec po osiemdziesiątce nie rozpoznawał nawet najbliższych. Ja mam jeszcze niezłą pamięć, ale od 25 lat zażywam melatoninę. Początkowo amerykańską, która była reklamowana jako lek odmładzający. W Polsce reklamuje się ją jako środek nasenny. Na mnie działa wyraźnie odmładzająco. Wszyscy mówią, że nie wyglądam na swój wiek. Oczywiście staram się także racjonalnie odżywiać, nie palę (ojciec palił przez 40 lat). Mam szczupłą sylwetkę. Myślę, że warto by się zastanowić nad zastosowaniem melatoniny do zapobiegania chorobie Alzheimera. Trzeba by zacząć ją stosować w wieku 50-60 lat, gdy zmniejsza się jej wydzielanie przez organizm, zaczynając od dawki 0,5 mg i stopniowo ją zwiększając wraz z wiekiem. Mam nadzieję, że na ten temat wypowiedzą się lekarze.
Karol Przybyłowicz
Bobry
Z mieszanymi uczuciami przeczytałem w 31. numerze PRZEGLĄDU artykuł o bobrach. Nie wdając się w meritum, mam odczucie (być może bezzasadne), jakby ten tekst wyrażał rację jakiegoś lobby, a zwrot o pseudoekologach jest już blisko retoryki uprawianej obecnie przez Naczelnego Drwala Kraju i jego stronników.
Bogdan Pilawski
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy