Lustracja po bożemu

Lustracja po bożemu

Podejmując przynajmniej o kilka lat za późno sprawę lustracji, Episkopat znalazł się w pułapce

Nie da się ukryć, że lustrowanie księży to jedyny temat, który w ostatnich tygodniach mógł swą sensacyjnością konkurować z relacjami z rozmów dotyczących tworzenia koalicji rządowej w Polsce. Świadczy o tym rozgłos, jaki zyskiwały każdorazowe wypowiedzi nowohuckiego księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego na temat pracy nad jego książką o księżach delatorach. Wciąż pojawiające się na łamach prasy nowe nazwiska księży informatorów, osądzanych słusznie lub nie, wytworzyły atmosferę, która osłabia autorytet moralny duchowieństwa.
W tej sytuacji metropolita krakowski, kard. Stanisław Dziwisz, zakazał ks. Zaleskiemu publicznego wypowiadania się. Wsparł tę decyzję niezwykle energicznie prymas Polski, kard. Józef Glemp: – Jeśli ktoś mówi rzeczy niespójne i staje się „NadUB-owcem”, węszy i tropi księży po całej Polsce po to, aby umieścić ich w swej książce, a media z nim współpracują, to chyba coś nie jest w porządku.

Abp Michalik: Chora lustracja

Dwa miesiące po podjęciu na Jasnej Górze przez Radę Stałą Episkopatu decyzji o powołaniu Komisji Historycznej do zbadania działań służb bezpieczeństwa PRL wobec duchownych biskupi na konferencji plenarnej przed paroma dniami wreszcie taką komisję powołali.
– Głównym celem, jaki Episkopat stawia przed komisją, jest opracowanie historycznej publikacji naukowej, w której będzie również ukazana istota komunistycznego systemu totalitarnego, miejsca w tym służb bezpieczeństwa oraz ofiar tych służb wśród duchownych – powiedział sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski, bp Piotr Libera.
Odpowiadając na pytania niektórych mediów, dlaczego do komisji Episkopatu nie powołano ekspertów z IPN i czy jest to wynik nieufności wobec instytutu, bp Libera wyjaśnił, że członkowie komisji skorzystają z pomocy IPN przy określaniu „wstępnych kierunków badawczych”.
Zasadą lustracji w przekonaniu przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski nie może być wyłącznie demaskowanie tych, którzy godzili się na współpracę, lecz pokazanie działania całego systemu. – Lustracja nie może się dokonać, będzie chora, sztuczna, jeżeli nie zostanie ujawniony cały system – powiedział abp Michalik. Metropolita przemyski uważa, że nie wolno powiększać krzywdy, którą już raz wyrządzono, łamiąc ludzi, zmuszając ich do kolaboracji.

Związek niesakramentalny

Czy ksiądz, który chce dać świadectwo prawdzie o swych współbraciach w posłudze kapłańskiej, którzy nie wytrzymali presji służb bezpieczeństwa, może działać identycznie jak świecki. To znaczy pod wpływem imperatywu dążenia do prawdy, ale także poczucia krzywdy i negatywnych emocji?
– Odpowiedź na to pytanie powinna być dla wierzącego chrześcijanina stosunkowo prosta – uważa o. Wacław Oszajca, wybitny kaznodzieja i poeta, b. długoletni redaktor prestiżowego miesięcznika oo. jezuitów „Przegląd Powszechny”. – Najważniejszym zadaniem Kościoła – przypomina prostą prawdę, o której niektórzy zdają się chętnie zapominać – jest nie karanie, lecz zbawianie. Kościół – powiada o. Oszajca – ma się troszczyć o ludzi: zarówno tych krzywdzonych, aby umieli wyzwolić się z cierpienia, jak i tych, którzy krzywdzili, aby ich w jakiś sposób przywrócić Kościołowi.
– Problem z lustracją w Kościele i w ogóle w Polsce polega na tym – podkreśla mój rozmówca – że nowa ustawa lustracyjna, podobnie jak prowadzona przez wielu na własną rękę dzika lustracja, nie zabezpiecza dostatecznie podstawowych praw konstytucyjnych, jakie powinien mieć każdy bez wyjątku: domniemania niewinności do czasu sądowego udowodnienia winy i prawa do obrony. One zaś są nieodzownymi warunkami dochodzenia do prawdy.
Jak zauważył znakomity publicysta i animator dialogu międzyreligijnego i międzykulturowego, dominikanin o. Tomasz Dostatni, działanie ks. Zaleskiego (utrzymane w konwencji nowej ustawy lustracyjnej) było co najmniej nieroztropne. Jeśli się wie, że książka będzie wydana i może się stać ważnym głosem w procesie ujawniania prawdy o przeszłości, to opowiadanie w trakcie pracy o wynikach badań tworzy jedynie atmosferę sensacji, która nie sprzyja obiektywności.
Romans ks. Zaleskiego z mediami niekoniecznie był sakramentalnym związkiem – komentuje o. Dostatni.
Jak podkreślił rzecznik metropolity krakowskiego, ks. Robert Nęcek, kard. Dziwiszowi chodziło o położenie kresu nieustannemu podgrzewaniu atmosfery przez ks. Zaleskiego wokół lustracji duchownych. Gdyby szło tylko o to, zakaz może być mało skuteczny, zważywszy, że nazajutrz po ogłoszeniu decyzji w prasie i telewizji aż zagotowało się na ten temat. Ks. Nęcek nie miał łatwej sytuacji, odpowiadając na pytania Moniki Olejnik dotyczące motywów, jakimi kierował się metropolita. Wyjaśniał, że chodziło też o zapewnienie warunków jak najbardziej obiektywnego ustalenia prawdy, i zapewniał, że nie będzie zamiatania pod dywan, co jest dziś po prostu niemożliwe.
I zapewne tak będzie. Z prostej przyczyny: zainteresowanych lustracją duchownych jest wielu, również wśród księży, bo za jej sprawą zwolni się ileś kościelnych stanowisk.

Pewien mit

Zdaniem Stefana Frankiewicza, publicysty i b. ambasadora RP przy Stolicy Apostolskiej, który na tym stanowisku poprzedził Hannę Suchocką, to, co dotąd się działo w sprawie lustracji, służyło powstaniu pewnego mitu. Mit ten kupują łatwo ludzie, którzy nie pamiętają lat 60. i 70., nie znają historii. Powstaje taki wizerunek Polski: z jednej strony, arcyodważny naród, gotów położyć głowę za wolność publicznego wyznawania wiary, z drugiej strony, grupka ludzi słabych, sprzedajnych, bez charakteru. – Tymczasem – kontynuuje Frankiewicz – ja dobrze pamiętam czasy mego zaangażowania w działalność toruńskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, tępionego brutalnymi metodami przez bydgoskiego sekretarza, tow. Majchrzaka. Samotna grupka odważnych mogła liczyć na niewielkie poparcie w społeczeństwie. Mitologia mówiąca o heroicznym narodzie i grupce zaprzańców ma niewiele wspólnego z rzeczywistością i służy dziś celom manipulacji politycznej i tworzeniu czarno-białego obrazu tamtej rzeczywistości.
Ale mam wrażenie – dodaje ambasador Frankiewicz – że najgorliwsi, najbardziej prokuratorscy tropiciele zła to ludzie, którzy w tamtej rzeczywistości nie działali, stali z boku lub po prostu jej nie znają z racji wieku. Heroizm nie był czymś powszechnym i słabi byli w większości nawet ci, którzy składali przysięgę, że będą bronić wiary aż do przelania własnej krwi. Dopiero lata 80., w których naród polski odpowiedział na wezwania papieża Polaka i pokazał swą wielkość, zmieniły tę sytuację – kończy Frankiewicz.
Podczas gdy odpowiedzialność świeckich za współpracę z organami bezpieczeństwa jest na ogół wynikiem indywidualnych decyzji, w przypadku duchownych sprawy miały często bardziej złożony charakter. Chociaż były przypadki, że księża sami zgłaszali chęć współpracy z SB, bardzo często powtarzał się taki schemat: ksiądz, przyciskany przez służby, przychodził do swego biskupa i mówił, że jest osaczony, że nie dają mu pracować. A na to biskup: udawaj na odczepnego, że jesteś spolegliwy, żeby dali nam spokój i pozwolili spełniać naszą misję.
Dziś biskup nie żyje, a proboszcz nie ma jak się wytłumaczyć.

Wyjść z twarzą

Zdaniem redaktora działu kościelnego „Tygodnika Powszechnego”, Marka Zająca, Kościół jako całość najlepiej oparł się naciskom, jakim społeczeństwo było poddawane za czasów PRL. Toteż po roku 1989 mógł spokojnie rozpocząć od własnych szeregów rozliczenia z przeszłością, czego nie uczynił. Drogo płaci teraz za to zaniechanie.
Podejmując o kilkanaście, a przynajmniej kilka lat za późno tę inicjatywę – przyznaje jeden z biskupów, który woli zachować anonimowość – Episkopat działa teraz w defensywie. Gdyby zdobył się na to w porę, prawie na pewno dałoby się poprowadzić cały proces „po bożemu” i stałby się on, być może, inspiracją dla społeczeństwa świeckiego. – Przystępujemy dziś do bardziej energicznych działań – konkluduje biskup – gdy sprawy wziął w swe ręce kto inny i bardzo trudno będzie zapobiec instrumentalnemu traktowaniu procesu lustracji przez media i świat polityki.
Ostatnie decyzje Konferencji Episkopatu Polski o powołaniu Komisji Historycznej do zbadania działań służb bezpieczeństwa wobec duchownych idą w dobrym kierunku i są próbą ratowania sytuacji – mówi biskup. Nie jest jednak zachwycony faktem, że sprawy, którymi żyje całe społeczeństwo, kwestia moralno-politycznej sytuacji w kraju, jak to określił, znalazły się na drugim, a nie na pierwszym miejscu w komunikacie z 337. zebrania plenarnego KEP.
„Oceniając ostatnie miesiące funkcjonowania najważniejszych instytucji państwa polskiego – głosi komunikat – biskupi podtrzymują niezmiennie stanowisko o potrzebie prowadzenia spraw społecznych i politycznych tak, aby nadrzędnym celem była roztropna troska o dobro wspólne Polski i Polaków”. Komunikat tak streszcza głosy zaniepokojenia sytuacją w Polsce, jakie rozlegały się w toku obrad przy skwerze Kardynała Wyszyńskiego: „Według biskupów, wszystkie cele życia społecznego i politycznego muszą być osiągane z użyciem zawsze moralnie dobrych środków. W tym kontekście stale aktualne pozostają myśli Jana Pawła II (…) o konieczności dialogu, ducha zgody, braterskiej współpracy oraz autentycznej troski o dobro Rzeczypospolitej”.
W przekonaniu twórcy Encyklopedii Jana Pawła II, katolickiego publicysty i wydawcy Grzegorza Polaka, polski Kościół, który pozwolił uwikłać się w rozgrywki polityczne w kraju, podejmuje obecnie poważną próbę wybrnięcia z twarzą z tej sytuacji. Ma w tej sprawie oparcie, żeby nie powiedzieć sugestie ze strony Benedykta XVI. Właśnie w dniu, w którym obradował nasz Episkopat, Benedykt XVI raz jeszcze dał wyraz swemu sprzeciwowi wobec porób politycznego instrumentalizowania Kościoła. Powiedział do uczestników IV Ogólnokrajowego Kongresu Kościelnego w Weronie poświęconego kwestii obywatelskiej i politycznej odpowiedzialności katolików za państwo: – Kościół nie jest i nie zamierza być podmiotem politycznym. Bezpośrednia aktywność na polu polityki nie należy do Kościoła, lecz do świeckich, biorących odpowiedzialność za swoje działania – podkreślił z naciskiem papież.

 

Wydanie: 2006, 43/2006

Kategorie: Kościół

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy