Majewski grał w pokera z Lenicą o żonę Głośne są bankiety u znanej fotografki gwiazd Zofii Nasierowskiej i reżysera Janusza Majewskiego. Tradycję hucznych przyjęć zapoczątkowała Zofia, jeszcze jako studentka, w domu swoich rodziców. Głośne są opowieści, jak podczas jednego z nich Roman Polański chciał wyjść na zewnątrz przez okno na pierwszym piętrze… „A było tam dosyć wysoko, więc by sobie połamał nogi. Razem z nim szykował się do »wyjścia« Jacek Zachlewski. Na szczęście ktoś ich ściągnął z okna”, wspominała Nasierowska. PO LATACH TRADYCJA nie tylko przetrwa, ale też jest wzbogacana o coraz to nowe formy. Czasem lekko szokujące. Janusz Majewski np. gra o żonę w pokera ze znakomitym grafikiem i reżyserem filmów animowanych Janem Lenicą… „– Ale to były żarty, bo gdyby on nawet wygrał, nie przyjąłby wygranej – śmieje się Janusz. – No, nie wiem, nie wiem. Bałam się tego. Byłam przy tym – mówi Zofia. – Obaj byliśmy w takim stanie upojenia alkoholowego, że trudno było to traktować poważnie. Rano byśmy wytrzeźwieli i… Być może, Zosiu, żałujesz, że to ja wygrałem… Niestety, nie można już zapytać Janka, czy chciał wtedy wygrać. Zmarł osiem lat temu w Berlinie. Ale może też był przerażony, że może wygrać? I specjalnie przegrał? (śmiech) – Było dużo powodów, żeby urządzać bankiety. – Najważniejsze, że u nas zawsze była gastronomia i wyszynk”. W fotograficznym atelier Zofii, na dole ich domu, gwiazdy czują się jak u siebie. Zofia się z nimi przyjaźni, potrafi wprawić je w dobry nastrój, dlatego jej zdjęcia nie mają sobie równych. Przy okazji wydobywa ze swoich modeli nie tylko urodę, ale i to, czego nikt inny nie dostrzega – tłumione tęsknoty, marzenia, prawdziwą naturę. Piękno. Aktorki na jej zdjęciach wyglądają jak zachodnie gwiazdy: Anna Seniuk, Irena Karel, Irena Kwiatkowska, Aleksandra Śląska, Irena Dziedzic, Kalina Jędrusik, Elżbieta Czyżewska, Beata Tyszkiewicz, Barbara Kwiatkowska. Pisma za punkt honoru mają okładki autorstwa Zofii: „Film”, „Ekran”, „Zwierciadło”. A ona fotografuje najlepszych: Daniela Olbrychskiego, Małgorzatę Braunek, Alinę Janowską, Ewy – Krzyżewską i Wiśniewską, Annę Prucnal, Krystynę Sienkiewicz i innych. Z Januszem Majewskim stanowią świetną parę. On kręci film za filmem: „Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię”, „Lokis. Rękopis profesora Wittembacha”, „Zazdrość i medycyna”, „Zaklęte rewiry” podbijają widzów. GOŚCIE W ICH DOMU są zawsze mile widziani. Najpierw przyjmują ich w swoim małym mieszkaniu na Tamce. Jest ciasno, ale miło. Najmilej jednak, gdy metraż jest znacznie większy w nowym domu na Żoliborzu. A że z komunikacją w tamtych czasach jest nie najlepiej: telefon to rarytas, taksówek brak, więc państwo Majewscy uznali, że najlepszym rozwiązaniem będzie zgromadzić przyjaciół jak najbliżej siebie. Pomysł szybko wprowadzają w czyn i ściągają na Żoliborz kulturalną elitę Warszawy. Zofia Nasierowska: „Najpierw my z Kawalerowiczami – Jerzym i jego ówczesną żoną Lucyną Winnicką – zbudowaliśmy bliźniak. A po nas sprowadzili się: Alina Janowska, Wajdowie, Zanussi, Morgensternowie, Wanda Warska z Andrzejem Kurylewiczem… Zadziałał magnes towarzyski. Dzisiaj rozpełźli się po świecie, ale przyjaźnie trwają”. Alina Janowska żartuje, że skwerek przy Kaniowskiej powinien się nazywać „Boski Nasierowski” z wystawionym rodzinie Majewskich pomnikiem od „wdzięcznych mieszkańców”. Kiedy goście wpadają niezapowiedziani, zaprasza się ich do stołu na równi z członkami rodziny. „Jedzenia zawsze u nas było za dużo, bo poza domownikami i mamy modelami nieustająco ktoś do nas wpadał – wspomina córka, Anna Klara Majewska. – Marzyłam, żeby mieszkać w domu, gdzie nie będzie ciągłego przepływu gości, klientów, petentów i aspirujących gwiazdek. (…) Pracownia była co prawda w piwnicy, odizolowana od reszty domu, ale salon był praktycznie otwarty na cały dom, nie dało się po prostu przemknąć przez niego, a w nim wiecznie siedziały jakieś uperfumowane elegantki, godzinami plotkujące na temat »warszawki«”. Z TEGO OKRESU pochodzi wiele anegdot, m.in. z Kaliną Jędrusik w roli głównej. Oto aktorka któregoś dnia wypiła gościnnym gospodarzom wszystkie nalewki. Po czym stropiła się: „O k… przecież ja idę do komunii”. Okazji do urządzania przyjęć nie brakuje. Np. przyjazd ze Stanów Zjednoczonych Elżbiety Czyżewskiej. „Zosia zrobiła kolację babską,
Tagi:
Aleksandra Szarłat









