Magia połączona z męczarnią

Magia połączona z męczarnią

Warszawa 16.07.2012 r. Robert Ignacy Glinski – rezyser. Dyrektor - TEATR POWSZECHNY IM. ZYGMUNTA HÜBNERA. fot. Krzysztof Zuczkowski/FORUM

Robert Gliński: Żeby zrobić film, trzeba usiąść na tyłku, wyłączyć telefony i napisać scenariusz – Młody człowiek zawsze ma jakieś marzenia – mówi. – Jeden chce być strażakiem, drugi lotnikiem. A ja chciałem zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych. Został reżyserem. I chyba nie żałuje. Kiedyś w wywiadzie Robert Gliński powiedział, że kino jest dla niego, jak dla Lenina, najważniejszą ze sztuk. – Ech, te wywiady – śmieje się, gdy mu o tym przypominam. – Coś człowiek rzuci, a potem musi się tłumaczyć. Ale to prawda. Tylko że Lenin uważał, iż film potrafi przebudować świadomość. Przeorać duszę i uformować nowe pokolenie. Ja nie wierzę, by miał on moc zmieniania ludzkich postaw. Jednak dla mnie jest ważny. (…) Dwukrotny laureat gdyńskich Złotych Lwów za „Wszystko, co najważniejsze” i „Cześć, Tereska” nie wyobraża sobie życia bez planu filmowego. Po tylu latach wciąż za nim tęskni. – Co mnie tam kręci? Do końca nie wiem – mówi. – Chyba emocje. Nigdy nie uzależniłbym się od alkoholu, marihuany, seksu i tysiąca innych uciech, a od kina jestem uzależniony. Może to swego rodzaju masochizm, bo praca przy filmie to magia połączona z męczarnią. Człowiek wstaje o piątej rano i zasuwa do nocy. Żyje jak na haju. Wokół 50 osób i trzeba z nich wycisnąć maksymalnie dużo. Wyobraźni, kreatywności. Jeśli reżyser nie potrafi ich uruchomić, film wychodzi słabo. Dlatego samemu trzeba być nakręconym. (…). • A mógł wieść spokojne życie architekta… Urodził się 17 kwietnia 1952 r. w Warszawie. Pierwszych pięć lat życia spędził na Stalowej. Przed wojną jego rodzina miała na Szmulkach fabryczkę szuwaksu i wazeliny, ale komuna zniszczyła biznes. – Stalowa była najbardziej praską z ulic – wspomina Gliński. – Rządziły nią równe chłopaki, które każdemu mogły przyłożyć. Pamiętam nasz dom. Dokładnie taki, jaki pokazałem w „Niedzielnych igraszkach”. Wróciłem do niego w czasie dokumentacji do tego filmu. Było tam wszystko, czego potrzebowaliśmy: podwórko studnia, drewniane budy, ołtarzyk, figura Matki Boskiej. (…) Takie właśnie klimaty towarzyszyły mojemu wczesnemu dzieciństwu. Jego ojciec był architektem, matka – urzędniczką. W czasie powstania warszawskiego trafiła do Batalionu Zośka. Robert rósł w kulcie powstania, od dziecka 1 sierpnia zawsze jeździł z rodzicami na Powązki. (…) Robert Gliński ma dwoje rodzeństwa. Młodszy o dwa lata brat jest profesorem socjologii i politykiem, po wyborach 2015 r. został ministrem kultury w rządzie PiS. Siostra – montażystką w Niemczech; kiedyś współpracowała z Krzysztofem Zanussim przy filmach realizowanych dla telewizji niemieckiej. Ich szkolny okres przypadł na lata 60. (…) • Po maturze Gliński zdał na architekturę. (…) Tyle że się zawiódł. Szło mu dobrze, nawet dostał propozycję pozostania na uczelni, ale miał poczucie, że to, co chciałby zaprojektować, i tak nie zostanie zrealizowane. (…) Poza tym wciągnęło go życie studenckie. Z kolegami bawił się w kabaret, udzielał się w działającym w Stodole Teatrze Pantomimy, w klubie filmowym nakręcił swoją pierwszą etiudę. – Miała skomplikowaną strukturę narracyjną, pięć płaszczyzn czasowych i nikt oprócz mnie jej nie rozumiał – śmieje się Gliński. – Ale to mnie nie zniechęciło. Warszawski wydział architektury mieścił się przy Koszykowej, niedaleko było kino Filmoteki Polskiej. Spędzał tam sporo czasu. Obejrzał całego Bergmana, Felliniego, Renoira, Wellesa. Zaczął poważnie myśleć o kinie. Co prawda chciał najpierw skończyć architekturę, a dopiero potem zdawać na reżyserię, ale do szybszego złożenia papierów do łódzkiej Filmówki namówił go kolega z klubu, Marek Drążewski, dzisiaj znany dokumentalista. (…) – W szkole filmowej było tak fantastycznie, że do stołu kreślarskiego już nie wróciłem. Na tym kawałku Targowej nie czuło się komunizmu i napięć społecznych. Uczelnia przypominała odcięty od życia kampus. Rektorem był wtedy zatwardziały partyjniak, Stanisław Kuszewski, ale klimat szkoły tworzyli Wojciech Has, Henryk Kluba, dokumentaliści – Kazimierz Karabasz, Jerzy Bossak, Andrzej Brzozowski. Historię sztuki wykładała niezwykła profesorka Krystyna Zwolińska, typ przedwojennego inteligenta. A Marysia Kornatowska opowiadała o teorii filmu tak, że siedzieliśmy na jej zajęciach jak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2016, 2016

Kategorie: Kultura