Magiczny wirtualny seks

Już za 20 lat dojdzie do prawdziwej rewolucji w życiu erotycznym. Czeka nas… XXI wiek będzie epoką szalonego rozwoju nauki. Dzięki niej najskrytsze erotyczne fantazje staną się rzeczywistością. Dżentelmen, pragnący spędzić noc w ramionach Marilyn Monroe czy Gwyneth Paltrow, spełni swoje marzenia. A jeśli zechce, bez trudu zmieni płeć – sam zmieni się w cudną Marilyn i przeżyje słodką burzę kobiecego orgazmu. Stanie się to, oczywiście, w dziwnym, wirtualnym świecie, stworzonym przez połączenie wszystkich istniejących mediów – telewizji, komputerów, telefonów, Internetu. Jak pisze amerykański tygodnik “Newsweek”, odpowiednia technologia będzie gotowa już za 20 lat i z pewnością zostanie użyta do stworzenia nowego życia erotycznego, jakiego nie zaznali pechowcy z poprzednich pokoleń. W coraz bliższym świecie wirtualnej rzeczywistości nic nie jest niemożliwe. Jeśli zechcesz przemienić swego partnera w kogoś innego, uczynisz to, także bez jego zgody. Oczywiście, partner może także z tobą uczynić to samo. Nawet, jeśli mąż wyjedzie w podróż służbową na drugą półkulę, żona wciąż będzie miała w łóżku jego wirtualne ciało – na życzenie piękniejsze i sprawniejsze od podstarzałego białkowego “oryginału”. Dlaczego zresztą tylko w łóżku? Jak twierdzi Ray Kurzweil, jeden z czołowych ekspertów od wirtualnej rzeczywistości, gorącą noc kochankowie XXI wieku mogą spędzić na słonecznej, śródziemnomorskiej plaży czy nad brzegami Sekwany, oczywiście, nie ruszając się z domu. W sztucznym, elektronicznym świecie amatorzy silnych wrażeń doznają paroksyzmów rozkoszy w kosmosie czy innym fantastycznym środowisku, będącym zaprzeczeniem wszelkich praw fizyki. Mogą też zmienić się w stworzenie obcego gatunku. “Jeśli ktoś zechce, nacieszy się seksem jako ośmiornica czy gigantyczny dinozaur. Może też zmienić się w ogromny łańcuch górski, powodujący trzęsienia ziemi. W ten sposób doświadczenia tysięcy lat wybuchną w jednym orgazmie”, zapowiada jeden z twórców wirtualnej rzeczywistości (ang. virtual reality-VR), Jaron Lanier. Na razie technika nie daje powodów do zbytniego optymizmu. Chętni do podróży w dosyć prymitywną, elektroniczną krainę muszą zakładać na głowy masywne hełmy oplątane mnóstwem kabli i tkwić w wielkich fotelach. Jednak już za dziesięć, a najdalej za dwadzieścia lat, pojawią się lekkie i wygodne kombinezony oraz buty umożliwiające wyprawę w wirtualny świat. Ray Kurzweil przewiduje, że około 2029 roku rozwój nanotechnologii umożliwi skonstruowanie nanobotów, mikroskopijnych, inteligentnych i samopowielających się maszyn, czy też robotów poruszających się między innymi w globalnej sieci Internetu. Nanoboty spełniać będą najróżniejsze zadania. W organizmie ludzkim sprawnie usuną skrzepy, nowotwory, chore tkanki i inne przyczyny wszelkich chorób. Te mikroroboty poprzez naczynia krwionośne dostaną się też do mózgu i tam stworzą całkowicie realistyczne wrażenie, że otacza nas najbardziej egzotyczne, kolorowe, bajeczne środowisko. Dżentelmen z odpowiednio “poinstruowanymi” nanobotami w naczyniach krwionośnych dozna np. wszelkich uczuć bezecnego cesarza Nerona, przeżywającego upojną noc z (początkowo) dziewiczą westalką Rubrią podczas szalonej uczty na wodzie. W drugiej połowie nadchodzącego stulecia większość otaczających nas przedmiotów, jak budynki, ściany czy meble, będzie zapewne zbudowana z miliardów nanobotów. Na rozkaz właściciela dom zmieni swój kształt jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jeśli więc zechcesz powtórzyć randkę z czasów szkoły średniej, wydaj instrukcje nanobotom, a one ożywią przeszłość – wnętrze klasy, twą przyjaciółkę wciąż siedemnastoletnią, a nawet zapachy, smak i uczucia sprzed lat. Seks w wirtualnej rzeczywistości będzie całkowicie bezpieczny. Nie grozi tu AIDS czy niechciana ciąża, producenci prezerwatyw będą musieli poszukać sobie innych zajęć. Z drugiej jednak strony, instytucja małżeństwa może ulec znacznemu osłabieniu, zaś przyrost naturalny zmniejszy się, przynajmniej w zamożnych krajach Zachodu. Po co bowiem brać ślub, skoro możesz przeżyć noc ekstazy z boską Kleopatrą? A prawdziwe maluchy przeszkadzają przecież w wyprawach w elektroniczny świat. Czy nie lepiej sprawić sobie wirtualne dziecko, śliczne, inteligentne, zawsze posłuszne? Już teraz wirtualne niemowlaki stały się ostatnim krzykiem elektronicznej mody, usuwając w cień popularne przez kilka lat wirtualne kurczęta (tamagotchi). Amerykańska firma oprogramowania komputerowego, Mindscape,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2000, 2000

Kategorie: Społeczeństwo