Magiel à la Kurski

Magiel à la Kurski

Odwołany wicemarszałek Sejmiku Województwa Pomorskiego wyciągnął wszystkie samorządowe brudy

– W naszym województwie panuje rząd rodem z Bantustanu. 95% wody mineralnej w urzędzie pochodzi od Lonzy, firmy rodzinnej marszałka. Kredytów województwu udziela ten sam bank, który obsługuje firmę pana Zarębskiego i jego żony, która ma kłopoty i stara się o pożyczkę w tym samym banku – wykrzykiwał Jacek Kurski na ostatnim, październikowym posiedzeniu Sejmiku Województwa Pomorskiego.
Jan Zarębski, marszałek województwa, ripostował: – Kurski jeszcze dwa dni temu groził mnie i mojej rodzinie, co mi zrobi, jak zostanie odwołany.
Decyzja marszałka województwa pomorskiego, Jana Zarębskiego, by odwołać ze składu Zarządu i funkcji wicemarszałka Jacka Kurskiego, zapadła w ostatniej chwili. Zarębski oświadczył, że „całkowicie utracił zaufanie do Kurskiego”.
Jacek Kurski

szedł w polityce jak burza.

Zaczynał partyjną karierę od ROP i bliskich kontaktów z premierem Janem Olszewskim. Gdy w 1997 r. nie wszedł do Sejmu z listy ROP, zażądał zwołania nadzwyczajnego zjazdu partii. Władze ROP usunęły go z partii, a jego inicjatywę uznały za nielegalną. Rok później Kurski już był wiceprzewodniczącym ZChN. Z tego ugrupowania startował w wyborach samorządowych. Z partyjnego rozdawnictwa otrzymał funkcję w Zarządzie województwa. Od początku otoczył się swoimi ludźmi. Na dyrektora Departamentu Administracyjno-Gospodarczego Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku ściągnął np. hokeistę Lucjana Nowakowskiego. Kurski miał zawsze słabość do sportowców. Nie bez powodu namieszał w piłkarskim klubie Lechia, z którego go w końcu usunięto. Jego człowiekiem był też Andrzej Jaworski (także ZChN) – zastępca dyrektora Departamentu ds. Turystyki i radny Gdańska.
Kurski chciał mieć swoje wpływy w mieście i w sejmiku. Zaczął walczyć z prezydentem Gdańska, Pawłem Adamowiczem (SKL). Obiecał mu publicznie, że odwoła go ze stanowiska, kiedy ten nie ugiął się przed żądaniem, by jednym z wiceprezydentów miasta był przyjaciel Kurskiego, Andrzej Jaworski. Sprawa przyschła, gdy okazało się, że SKL weszło do Platformy Obywatelskiej.
Atmosferę „wokół Kurskiego” od nowa podgrzały tegoroczne przegrane wrześniowe wybory do parlamentu. Kurski za

„gangsterstwo polityczne”

został usunięty z ZChN. Chodziło o skandal podczas rejestracji kandydatów AWSP w okręgu toruńsko-włocławskim. Kurski startował z pierwszego miejsca. Wykreślił z listy Jacka Janiszewskiego, a w ostatniej chwili wprowadził innego Janiszewskiego, by osłabić szansę nielubianego kamrata partyjnego.
Usunięty z ZChN Kurski w Sejmiku Pomorskim powołał klub „Prawo i Solidarność”, który miał go bronić przed wyrzuceniem z funkcji wicemarszałka, czego domagali się radni SLD, UW, RS AWS i PO. Lech Kaczyński złożył w końcu oświadczenie, że „PiS” Kurskiego nie ma nic wspólnego z Prawem i Sprawiedliwością Kaczyńskiego.

O odwołaniu Kurskiego z funkcji wicemarszałka mówiło się wielokrotnie, formalnego wniosku jednak nie było. W pracy – jak teraz przyznaje marszałek Zarębski – Kurski bywał gościem i

najchętniej uczestniczył w „przecinaniu wstęgi”.

Służbowym samochodem pojechał na prywatny urlop do Watykanu. „Chciałem być jak najbliżej świętej osoby”, tłumaczył bez zażenowania. A to, że przy okazji nadwerężył finanse samorządu, nie stanowiło dla niego problemu. Dziennikarza z „Głosu Wybrzeża”, który opisywał jego wybryki, w tym podrabianie delegacji służbowej (zamiast do Słupska wicemarszałek pojechał służbowo do Torunia w czasie kampanii wyborczej), nazwał publicznie „ch…” i wytoczył mu proces o zniesławienie. Sprawa jest w sądzie.
Kiedy wyszedł na mównicę w trakcie sesji sejmiku samorządowego, by zaatakować „swego marszałka”, był nadal pewny siebie.
– Mówiłem Jackowi Rybickiemu, że oddanie władzy ludziom, z których jednemu zależy tylko na kupnie stoczni (chodzi o Piotra Soykę, wieloletniego prezesa Stoczni Remontowej w Gdańsku, który po przegranych wyborach opuścił szeregi AWS), a drugiemu na utrzymaniu upadającej firmy (marszałek Zarębski był właścicielem firmy Lonza, którą obecnie prowadzi jego żona), skończy się kompromitacją AWS – perorował Kurski. – W tym województwie rządzi patologiczna partia geszeftu i pieniądza. Teraz przy pomocy SLD chcą wprowadzić kolegów, którzy przegrali wybory (Jan Kozłowski i Bogdan Borusewicz).
Kurski zarzucił też marszałkowi, że firma Lonza po protekcji wystąpiła o środki z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, że marszałek obiecał prezydentowi Sopotu, Jackowi Karnowskiemu, 30 mln zł na budowę hali sportowej i manipulował radnymi, którzy głosowali, by Zarząd wziął 11 mln kredytu na budowę infrastruktury w Specjalnej Strefie Ekonomicznej Tczew-Żarnowiec, a te pieniądze miały być przeznaczone dla firmy, której właściciele są znajomymi marszałka.
Głosowanie za odwołaniem Kurskiego było tajne, ale i tak wyszło na jaw, że radna z ZChN, Danuta Makowska, wrzuciła do urny dwie kartki – swoją i Kurskiego. Za odwołaniem Kurskiego głosowało 32 radnych, przeciw – siedmiu.
Henryk Wojciechowski, szef klubu SLD w sejmiku, uważa, że tak jak na tej ostatniej sesji Kurski zachowywał się i przedtem, a Jan Zarębski powinien postawić wniosek o odwołanie dużo wcześniej. Jacka Kurskiego broniła tylko matka, radna Anna Kurska, która wygrała wybory do Senatu. – Jacek powiedział prawdę, a ludzie nie lubią prawdy. Jest wojujący i uczciwy.

dziennikarka „Głosu Wybrzeża”


Z ostatniej chwili: Asystenci Jacka Kurskiego informują, że będzie on startował w bezpośrednich wyborach na prezydenta miasta Gdańska.

 

Wydanie: 2001, 43/2001

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy