Podróżni przybywający do Kanady idą pieszo przez granicę, by uniknąć przymusowego pobytu w hotelu Korespondencja z Kanady Widok z Tęczowego Mostu (Rainbow Bridge) na trzy kaskady wodospadu Niagara jest naprawdę piękny. Normalnie jednak nikt nie chodzi tu, aby podziwiać wodospady, a przez most (nie w czasach pandemii) przejeżdżają sznury samochodów w obie strony, z USA do Kanady i z Kanady do USA, z miasteczka Niagara Falls do miasteczka Niagara Falls – to amerykańskie i to kanadyjskie nazywa się tak samo. Po zbudowanym w 1941 r. moście nie jeżdżą natomiast żadne komercyjne pojazdy, np. ciężarówki transportowe. Teraz na Rainbow Bridge głównie widać pieszych. Bynajmniej nie z powodów turystycznych. Ciągną walizki na kółkach i przemierzają 440-metrowy most, zadowoleni, bo nawet jeśli są zmęczeni po długim locie, sił dodaje im myśl, że nie wyrzucą w błoto ok. 2 tys. dol. i nie spędzą trzech dni w samotności w hotelu, którego w dodatku nie mogą wybrać. Kanada bardzo ostrożnie traktuje kwestię wychodzenia z pandemii. Przez długi czas, do pojawienia się szczepionek, wyprzedzała południowego sąsiada. Tam chorowało i umierało dużo więcej osób (oczywiście relatywnie do liczby ludności, bo przecież Kanada mimo gigantycznego obszaru ma tylko ok. 40 mln mieszkańców, nieco więcej niż Polska, a USA aż 330 mln). Granicę lądową (najdłuższą na świecie granicę między dwoma krajami, 8,8 tys. km) zamknięto dla ruchu nieuznawanego za niezbędny w marcu zeszłego roku i każdego 21. dnia miesiąca przedłuża się obowiązywanie tego przepisu o kolejny miesiąc. Do Kanady można przylecieć jedynie do czterech miast: Toronto, Montrealu, Vancouver i Calgary. Inne lotniska nie przyjmują lotów międzynarodowych. W styczniu rząd ogłosił, że każdy podróżny, czy to obcokrajowiec, czy obywatel Kanady wracający do kraju, musi zarezerwować pokój na trzy doby w jednym z wyznaczonych przez rząd hoteli w pobliżu lotniska i tam oczekiwać na wyniki przeprowadzonego po przylocie na kanadyjską ziemię testu PCR na COVID-19 (to oprócz negatywnego wyniku testu wykonanego do 72 godzin przed odlotem, który trzeba pokazać przed wejściem na pokład samolotu). Listę hoteli można znaleźć na stronach rządowych. Koszt pobytu (pokoju i wyżywienia), opłacony rzecz jasna z kieszeni podróżnego, może dochodzić do 2 tys. dol. kanadyjskich (1 CAD = 0,83 USD). Kosztowne to i mało przyjemne, bo każdy chce jak najszybciej dostać się do domu czy miejsca pobytu, gdzie musi odbyć pozostałą część 14-dniowej obowiązkowej kwarantanny. Wszyscy starają się uniknąć hotelowego zesłania. Jest na to pewien sposób, bo obowiązek spędzenia trzech dni w przylotniskowym hotelu obejmuje tylko osoby przybywające do Kanady samolotem. I tu otworzyła się szeroka brama: legalna, a jakże, ale niesztampowa. Na prawie 9 tys. km kanadyjsko-amerykańskiej granicy przejść jest ponad 100, chociaż nie wszystkie są otwarte 24 godziny na dobę przez cały rok. Rzadko przejście graniczne znajduje się w niewielkiej odległości od dużego amerykańskiego lotniska, skąd latają samoloty po całych Stanach i poza granice USA. Tak jest w przypadku miasta i lotniska Buffalo, położonego ok. 30 km od granicy. Od lat Kanadyjczycy jeżdżą do Buffalo, skąd latają za mniejsze pieniądze, bo Kanada ma jedne z najwyższych podatków lotniskowych na świecie. Lecąc ze Stanów, oszczędza się na biletach. Do tego większość kanadyjskich linii lotniczych pobiera obecnie opłaty za nadany bagaż, podczas gdy niektóre linie z siedzibą w USA nadal tego nie robią. Przy cenie 25 dol. za sztukę w jedną stronę czteroosobowa rodzina może zaoszczędzić 200 dol. na samym bagażu! Teraz „opcja Buffalo” ma dodatkowy plus – możliwość uniknięcia wydatku na hotel. Ponieważ hotele nie są obowiązkowe dla osób przekraczających granicę USA-Kanada drogą lądową, w przypadku przejścia granicznego przez Rainbow Bridge sprawa staje się niezwykle atrakcyjna. Oto scenariusz, z którego korzystają wjeżdżający obecnie do Kanady. Jeśli jadą do Toronto czy okolic (GTA – Greater Toronto Area to metropolia z 6,2 mln ludności), przylatują do Buffalo, skąd dostają się na granicę do amerykańskiego miasteczka Niagara Falls taksówką, Uberem czy Lyftem albo autobusem. Tam wysiadają, idą na piechotę mostem nad rzeką Niagara (podziwiając po lewej stronie piękne wodospady). Na kanadyjskiej granicy poddają się testowi. Kiedy wynik jest negatywny, pobierają jeszcze zestaw testowy do wykonania za osiem dni i… w kanadyjskim Niagara Falls









