W marszu dobrze się myśli

W marszu dobrze się myśli

Ekstremalna Droga Krzyżowa to kilkadziesiąt kilometrów pokonywania słabości

Piątkowy wieczór pod murami klasztoru. Od wody wieje chłodem, światło księżyca odbija się na czarnej tafli Jeziora Mogileńskiego. Z głośnika na zewnątrz płyną słowa pieśni. Nagle w bramie pojawia się spóźniony na mszę uczestnik drogi. Poznać go po lampce na czole i sporym plecaku dociążonym butelką wody. Po nim nadchodzi uczestniczka w kurtce do kolan i adidasach. I następna, bez czapki, z opaską na głowie. Kolejnego uczestnika podwozi pod drzwi kościoła ojciec. Chłopak wyjmuje z bagażnika plecak i wysoki na ponad pół metra krzyż zbity z gałęzi brzozy. – Na razie jest ciepło – padają ojcowskie słowa otuchy. Minus 3 st. C przy lodowatym wietrze to odczuwalnie co najmniej minus 5 st. C. W nocy temperatura na termometrze spadnie do minus 6 st. C.

Podczas kazania ksiądz przypomina, że droga nie jest sposobem na odchudzanie ciała. Ma służyć upiększaniu duszy. „Rewolucja pięknych ludzi” – to jej tegoroczne hasło. Na trasie obowiązuje reguła milczenia, można iść w grupie lub samotnie, lecz nikt tak naprawdę nie idzie sam, obiecuje ksiądz. Obok zawsze kroczy Jezus. Warto zadawać mu pytania. Najpóźniej w połowie drogi powinny się pojawić pierwsze odpowiedzi.

Przed komunią (ksiądz zapowiada, że będzie podawana na rękę) wchodzi do świątyni jeszcze jedna młoda kobieta. Trzy do dwóch. Za chwilę policzymy wszystkich wychodzących. Nie po to, żeby wykazać łamanie obostrzeń pandemicznych – ani w tym, ani w innych kościołach raczej nie są przestrzegane – ale żeby się dowiedzieć, ile kobiet wybiera się na Ekstremalną Drogę Krzyżową.

Cisi, skromni

Wysypują się na placyk przed klasztorem. Ponad setka wiernych (w kościele może przebywać do 40 osób), większość z plecakami. Przeważnie młodzi, radośni. Co najmniej połowa to kobiety. Cieszą się na drogę, ufają, że dojdą do celu. Zapakowali plastry, bandaże, kanapki. Jedni będą czytać rozważania, zatrzymując się przy stacjach, drudzy wysłuchają ich podczas marszu, używając aplikacji EDK. Ksiądz zachęcał pod koniec mszy, aby skorzystać z ostatniej okazji i doładować smartfony. Najwyższy uczestnik drogi, mężczyzna w żółtej kurtce, stoi sam. Na jego twarzy maluje się skupienie. To on okaże się najbardziej ekstremalny – przebiegnie trasę z Mogilna do Gniezna (41 km) w pięć godzin. Inni dotrą do celu w dwa razy dłuższym czasie. Po co idą? Bo święta wielkanocne są najważniejsze, a droga to tradycja. Ofiarują trud w intencji bliskich, za swoje dzieci. Z kim idą? Ze znajomymi, w parach małżeńskich, rzadziej sami.

Olga i Stanisław, licealiści z Kiekrza, wyruszają do Gniezna, ona drugi raz na EDK, on pierwszy. Cisi, skromni. Tak nazajutrz opisze wszystkich obecnych pod kościołem św. Jana Apostoła Magda. Jej nie uda się dojść. Odpadnie w połowie trasy dookoła Mogilna (30 km). To mniej niż 40 km zalecane przez ks. Jacka Stryczka, inicjatora EDK. Pozostałe grupy idą do Markowic (39 km) i Starego Lichenia (53 km). Grupa licheńska skręca w prawo za bramą. Gnieźnieńscy i markowiccy idą prosto, zatrzymują się przy stacji I, przed farą. Parę osób klęczy na chodniku, reszta stoi. Kilkadziesiąt metrów dalej czeka ich zejście nad jezioro i pierwsze zderzenie z ciemnością.

Na początku była siła

Idą w Rejkiawiku, w Rzymie, we Lwowie, w Chicago, Ottawie, Monachium, Stavanger i w Kazachstanie – tam, gdzie mieszka Polonia; w Polsce przemierzają szlaki od Tatr po Półwysep Helski. W tym roku zgłosili się chętni z 412 rejonów na 895 tras. W 2020 r. było ich znacznie więcej, ale zostali w domach, zgodnie z wolą organizatorów. I znów są w drodze. „Zbliżamy się do wyników z 2018 r. – ogłasza w internecie ks. Stryczek. – Pandemia wiele zmieniła. Odebrała ludziom siły. Wiadomo. Ale czujemy, że tym bardziej dla wielu osób EDK może być okazją do wzmocnienia sił wewnętrznych i wyjścia z marazmu”.

Korzenie EDK sięgają 2009 r. Ruch powstał w Krakowie, wywodzi się z duszpasterstwa Męska Strona Rzeczywistości. To jedna z formacji świeckich wyłącznie dla mężczyzn. Regularny sport, służba bliźniemu, codzienna modlitwa i wszechstronny rozwój. Szkoła liderów jutra. Na kanale YouTube można znaleźć film z prezentacją kodeksu honorowego MSR – składają się na niego siła, mądrość, odpowiedzialność i honor. Trop wiedzie do relacji z poligonów duchowości, które poprzez ekstremalne wyzwania fizyczne mają doprowadzić członków męskiej wspólnoty do spotkania z Bogiem i poznania siebie. A to pokrywa się z ideą EDK. Jej organizatorzy podkreślają jednak, że nie jest sportem ani przygodą. Drogą zmierza się na spotkanie z Bogiem.

Walka z feminizacją Kościoła metodami muskularnego chrześcijaństwa? EDK to dzieło powszechne, współtworzone przez mężczyzn i kobiety. Liczniki apostazji? W 2018 r. wyruszyło w drogę rekordowe 100 tys. osób.

Katoliczki kontratakują

12 marca, tydzień przed drogą mogileńską, doszło w mediach społecznościowych do wybuchu kobiecej siły. Jeden z wpisów na stronie ruchu zaczynał się od zdania: „EDK to męska duchowość”. Dalej autor przypominał, że droga stanowiła odpowiedź na narastający kryzys męskości. W duchu odpowiedzialności upominał kobiety, że przejście drogi jest wyczynem ekstremalnym. Przywołał przykład uczestniczki, która w połowie trasy usiadła i rozpłakała się z bezsilności. „Odkrycie, że nie istnieje religia unisex – taka sama dla kobiet i dla mężczyzn – to wielkie dokonanie środowiska, w którym powstała EDK. Pojawiły się specjalne programy wspierające pogłębienie tożsamości płciowej – kontynuował. – Okazało się, że taka droga niesłychanie przyśpiesza rozwój. Powstała Perła Kobiecości i Męska Strona Rzeczywistości”.

Kobiety odpowiedziały zgodnym chórem. „Ktoś się wam włamał na konto? Bo serio nie chce mi się wierzyć w to, co czytam”, „Jako liderce rejonu EDK jest mi przykro, czytając taki tekst”, „Mam nadzieję, że to tekst prowokujący do dyskusji”, pisały. I dalej: „No cóż, w moim rejonie zazwyczaj na liście uczestników jest więcej kobiet niż mężczyzn, które równie świetnie radzą sobie z takim wysiłkiem”, „Nie rozumiem totalnie, po co na siłę tworzycie te podziały. Przeszłam EDK z koleżankami, 40 km. W jedną noc. Na koniec to już jest samotna droga i nie ma znaczenia, czy jesteś kobietą, czy mężczyzną. W kryzysie męskości na pewno nie pomoże pogłębianie podziałów między płciami”. Głos zabrali również mężczyźni: „Kogoś poniosło. Mariola, ty robisz dwa razy taką trasę co ja, gdybyśmy wybrali się razem, to ja bym był osobą, która by »usiadła i się rozpłakała w połowie trasy«” czy „Nagle okazuje się, że [Kościół] wcale nie jest powszechny, skoro wszyscy wierzący nie mogą uczestniczyć w tej samej duchowości”. I więcej komentarzy o miejscu w szeregu, odtrąceniu, podziałach. „Powiało grzechem pychy”, podsumowała je jedna z internautek.

Na ratunek pośpieszył ks. Jacek. Obliczył, że po publikacji wpisu opuściło EDK 27 osób (przybyło 200 polubień). Sam zablokował dwie, które jego zdaniem nawoływały do nienawiści. Przypomniał o zasadach EDK, które wykluczają szerzenie mowy nienawiści, wskazał też, że rozważania do „Rewolucji pięknych ludzi” powstały w odpowiedzi na jesienne marsze OSK i ataki na Kościół. We wstępie do rozważań faktycznie jest mowa o tym, że „chrześcijanie zawsze mieli wrogów, a Kościół doświadczał kryzysu”. Im dalej, tym mniej rewolucji, więcej piękna – o zarażaniu optymizmem oraz radością, o oswajaniu straty, przydatnym w erze pandemii. O wchodzeniu w życie innych ludzi, w ich problemy, zamiast udzielania niezobowiązującej pomocy materialnej, która jest przyjemnością dającego. O uchwyceniu momentu, kiedy można pomóc, jak to uczynił Szymon Cyrenejczyk, dźwigając krzyż dla Jezusa.

Stopy z ołowiu, niedźwiedzie, spokój

O godz. 7 rano w Wełnicy pod Gnieznem świeci słońce, jest pusto i cicho. Kapliczka służąca za stację X stoi na granicy starej i nowej części wsi. Stąd droga wiedzie szosą wśród nagich drzew, do tunelu pod trasą nr 15. Dalej wije się przez wzgórza – miasto raz jest, raz go nie ma. Zza kapliczki (stacja XI) na Zamiejskiej widać najwyższe bloki, a do przejścia ciągle 3 km. Piękne – spacer nad jeziorem, przemarsz przez Starówkę – ale najbardziej bolesne.

– Stopy są jak z ołowiu – mówi Olga. Nie widać po niej zmęczenia. Stanisław trochę kuleje na prawą nogę. Chce częstować czekoladą. Została im z prowiantu. Mówią, że najgorzej było o godz. 2 w nocy, bo najzimniej, a jeszcze tyle do przejścia. Szli sami. Sądzą, że doszli do celu ostatni. Dla mnie byli pierwszymi, których spotkałam w cichy, lockdownowy poranek przy katedrze. Oboje uważają, że rozważania były ciekawe, często trafiały w punkt. Olga postara się zapamiętać na zawsze motto „Przez poświęcenie do uświęcenia”. Stanisław twierdzi, że podczas absurdalnie długiej trasy odpoczął. No i w marszu dobrze się myśli.

Magda odpadła z trasy mogileńskiej, przeszkodził jej silny ból pleców. Morsuje, biega, medytuje, a tu taka sprawa. Odczuwa niedosyt. Opowiada o niewidomym pątniku, który szedł z mamą. Czytała mu na głos rozważania przy stacjach. – To są ludzie dla ludzi – mówi o bohaterach drogi. – Kochają życie, kochają Boga. Nie oceniają, a zawsze służą pomocą. Magda nie orientuje się w historii EDK. Tylko dla mężczyzn? One wyszły w szóstkę. Do celu dotarły dwie koleżanki. Za rok kolejna próba.

Z całej Polski płyną meldunki od szczęśliwych ekstremalnych. Nigdy nie było tyle śniegu, co w tym roku! Dali radę. Dowiedli sobie i innym, że nie warto żyć normalnie, warto żyć ekstremalnie. Głos zabierają przede wszystkim kobiety.

Dorota przeszła 68 km z Jarosławia do Przemyśla, zajęło jej to dwie piątkowe noce. „Jestem biegaczką – odpisuje mi w sobotnie południe, mimo wyczerpania. – Tamtego dnia czułam ogromną niemoc, nasilający się ból kręgosłupa i osłabienie po szczepionce przeciw COVID-19. Nie zrezygnowałam. Trasa była trudna. Dużo wzniesień i plecak powodowały coraz większe dolegliwości, ale nie poddałam się. Z Bożą pomocą, w milczeniu i modlitwie dotrwaliśmy do rana. Grupa zwolniła tempo, każdego z nas zaczynało coś dotkliwie boleć. Około godz. 8 współtowarzysze zdecydowali, żeby przerwać podejmowany trud, ponieważ kolejne stacje były za 7 i 9 km, trasa biegła wyłącznie przez las, z dala od ludzi. Zaczęłam bić się z myślami: przecież to tylko 25 km… zawsze dochodziłam do końca… nie mogę przerwać. Długodystansowiec się nie poddaje. Zwyciężyły rozsądek i obietnica, że dokończymy za tydzień. Wygrała solidarność z grupą, wyciszenie ego. Rezygnacja z obranego celu była dla mnie największą przemianą. 19 marca mieliśmy startować o 11.30, żeby osiągnąć cel w dzień. Jednak ktoś się rozchorował, kogoś innego rozbolała stopa, a mój towarzysz ze wszystkich dotychczasowych EDK miał pilny wyjazd i mógł iść tylko nocą! Mimo mrozu i perspektywy długiej wędrówki przez las zdecydowaliśmy się. Wystartowaliśmy o 19.10. Słabo oznakowana trasa, wszędobylska ciemność. Oczy zwierząt odbijające się w blasku czołówek. Pohukiwania sowy. Tablice informujące o bytowaniu niedźwiedzi. Postanowiłam się nie nakręcać, stłumić strach. Tegoroczna EDK otworzyła mnie na to, jakie życie jest kruche. Trzeba cieszyć się tym, co najprostsze, codzienne. Częściej mówić, że nam zależy i że kochamy”.

Damian pierwszy raz wybrał się na EDK z kolegami. Drugi raz szedł, jak pisze, w poszukiwaniu silniejszej więzi z Jezusem. Towarzyszyła mu żona. Podczas pierwszej drogi były momenty zwątpienia, problemy ze skurczami. „W takich chwilach myślałem o Jezusie – wspomina – zastanawiałem się, co czuł, czy się bał. Zrozumiałem, że na pewno radował się na spotkanie z Ojcem. Ta myśl dodała mi sił, zacząłem i ja wyobrażać sobie, jak to będzie, gdy na koniec drogi zobaczę mojego ojca”.

Trasa Damiana wiedzie z Andrychowa do Kalwarii Zebrzydowskiej. Co do zmiany świata, wiadomo – nie można go spakować w plecak i zabrać w drogę. Chciałoby się, żeby zapanował pokój, nie było głodu i wszyscy byli dla siebie dobrzy. Co można zrobić już teraz? Wychować dzieci w wierze, na uczciwych ludzi. Żeby potrafiły o siebie zadbać, były szczęśliwe i nie dały się pogoni za pieniądzem.

Życie samo się nie zrobi. Papież Franciszek, błogosławiąc uczestników drogi, radził im wstać z kanapy. Wstają więc, wychodzą z kościołów na pola i w las – nocą – i to jest coś. Wychodzą razem – kobiety i mężczyźni – i to jest coś pięknego.

Fot. Michał Adamski

Wydanie: 14/2021, 2021

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy