Matka Polka na zmywaku

Matka Polka na zmywaku

Warszawa 14.08.2015 r. dr Sylwia Urbanska - socjolog. fot.Krzysztof Zuczkowski

Wiele emigrantek nie będzie miało prawa do emerytury. Pieniądze poszły na utrzymanie rodziny, a one często nie mają dokąd wracać Dr Sylwia Urbańska – socjolog z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, autorka książki „Matka Polka na odległość. Z doświadczeń migracyjnych robotnic 1989-2010”. Wiele kobiet, które zdecydowały się wyjechać z kraju po 1989 r., by zarobić na utrzymanie, jest matkami. Bardzo często obwinia się je o rozbijanie rodziny i wyrządzanie krzywdy dzieciom. Matki Polki są tak wyrodne czy my jako społeczeństwo jesteśmy ślepi i głusi? – Jeżeli przyjrzymy się temu, co jest treścią tych oskarżeń, zobaczymy, że przyczyny wyjazdów kobiet są prywatyzowane. Zapomina się o strukturalnym podłożu, które zmusiło kobiety do opuszczenia rodzinnego domu. A przecież problemy ekonomiczne i ubóstwo to tylko jeden punkt na długiej, czarnej liście przyczyn wyjazdów. Mało o tym się mówi, ale wiele kobiet do wyjazdu zmusił też brak jakiejkolwiek ochrony ze strony państwa przed przemocą domową czy brak wsparcia w zakresie zabezpieczenia i ściągalności alimentów. Koszty transformacji poniosły przede wszystkim zatrudnione w przemyśle i rolnictwie kobiety ze wsi, małych miasteczek i peryferyjnych regionów Polski, młode i starsze, matki, zwłaszcza samotne i wielodzietne, a także kobiety opiekujące się starszymi lub chorymi członkami rodziny. Wyjazdy były i są dla tych kobiet strategią przeżycia, przetrwania rodzin. Dla wielu pierwszy wyjazd splata się z przebiegiem transformacji, która inaczej dotyka kobiety, bo przynosi feminizację ubóstwa. Wszystko, co najgorsze, spotkało właśnie kobiety? – Jeszcze w Polsce migrantki konfrontowały się ze strukturalnym bezrobociem, zwolnieniami grupowymi, zarobkami mniejszymi niż płace mężczyzn, brakiem wsparcia instytucjonalnego w opiece nad dziećmi, osobami chorymi i starszymi rodzicami, a przede wszystkim z zablokowaniem perspektyw ekonomicznych, które umożliwiłyby wyjście z ubóstwa. Te problemy dodatkowo przełożyły się na gorszą, nierówną pozycję w rodzinach i zwiększenie obowiązków kobiet, bo bieda jest czasochłonna. Te problemy strukturalne bardzo łatwo wyparowują z opinii na temat wyjazdów. Wizerunek migrantki matki jest budowany przy użyciu kategorii psychologicznych. Otrzymujemy obraz materialistki, która stawia pieniądze ponad dzieci i rodzinę. Co te historie mówią nam o ostatnich 25 latach? – W ubiegłym roku podsumowywaliśmy 25 lat transformacji. Moim zdaniem, w niewielkim stopniu wybrzmiał podczas tych obchodów ogromny udział kobiet z klas ludowych w procesie transformacji. Wrócił temat działalności kobiet w Solidarności, a dzięki pracy dr Renaty Hryciuk i dr Elżbiety Korolczuk poważnie powróciła do debaty kwestia zmarginalizowania problemów związanych ze sferą opieki i sytuacją kobiet w polityce państwa. Do debaty publicznej nie przedostała się jednak świadomość tego, że miliony wyjeżdżających po 1989 r. kobiet to osoby, które w dużej mierze finansowały transformację. Poprzez gigantyczne przekazy pieniężne, idące w miliardy złotych, opłacały rozwój obszarów, z których uciekło państwo. Wzięły ogromną finansową odpowiedzialność za przetrwanie dzieci i rodzin, ich edukację i zdrowie. Globalne robotnice, jak je pani nazywa, pracowały i pracują bardzo ciężko. W debacie dominuje jednak taki ton, jakby z premedytacją odwróciły wzrok od najbliższych. – Doświadczenie pracy za granicą kobiet, z którymi rozmawiałam, przypada na dwie pierwsze dekady transformacji ustrojowej, lata 1989-2010. To migrantki, które głównie pracowały i mieszkały w Belgii, najczęściej nielegalnie. Ich doświadczenie różni się od sytuacji Polek korzystających z dobrodziejstw pełnego otwarcia rynków pracy. Moje rozmówczynie nie miały możliwości wyboru, czy wezmą dziecko ze sobą, bo przebywały za granicą nielegalnie. Zapomina się również o tym, że siła robocza z różnych części świata musiała zamieszkać w najtańszych gettach migracyjnych. Większość kobiet, z którymi rozmawiałam, z uwagi na ich status nielegalnych imigrantek była nieustannie narażona na przemoc, której nie można było zgłosić na policję. Ponad połowa została przynajmniej raz napadnięta i okradziona. Zabranie w takie miejsce dziecka narażałoby je na niebezpieczeństwo. Jako główną przyczynę wyjazdów wymienia się podłoże ekonomiczne, co jest prawdą, ale w pani badaniach pojawiają się również inne powody, np. wspomniana przemoc domowa. – Wyjazdy kobiet przez cały okres transformacji były często jedyną możliwością poradzenia sobie z nią. Polskie państwo i Kościół katolicki przez wiele lat przymykały oko na przemoc domową, negowały jej istnienie w rodzinach, nie rozwijały infrastruktury pomocowej. Wyjazd jako strategia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 37/2015

Kategorie: Społeczeństwo