Smak miłości
Wypada być zakochanym, choć w ankietach odpowiadamy, Że ważniejsza jest dobra praca
Rozpoczyna się walentynkowe szaleństwo. Już nikt w Polsce nie pamięta kpiących ocen, że się ono nie przyjmie. Przed nami tydzień odmieniania słowa „miłość” przez wszystkie przypadki. Badacze kultury twierdzą nadzwyczaj uczenie, że akceptacja tego święta jest spowodowana coraz większym zanikiem normalnych więzi uczuciowych między ludźmi. Ten zanik nazywany jest syndromem samotnego tłumu, charakterystycznym dla społeczeństwa, którym rządzi strach, alienacja i konformizm. Polacy przełomu wieków, zdaniem socjologów, weszli w taki etap. Zmęczeni minionym dziesięcioleciem poddają się łatwym, walentynkowym sloganom. Poza tym ciągle pamiętamy celebrację pół-państwowych, pół-partyjnych świąt. Wszystkie te kwiatki dla Ewy.
Do polskich przeciwników Walentynek należy Wojciech Mann. Najchętniej zapisałby się do amerykańskiego klubu ludzi nienawidzących tego święta. Krzywi się także Roch Sulima, antropolog kultury. Twierdzi, że to takie samo święto jak Dzień Metalowca i Odlewnika. Uważa, że jesteśmy bezradni, nie potrafimy nawiązać kontaktu z drugim człowiekiem, próbujemy więc zwrócić na siebie uwagę za pomocą emblematu, czerwonego serduszka. Jest to kontakt bezinteresowny, radosne obdarowywanie. Jednak jest w tym także oczekiwanie – musisz się odwzajemnić. Ktoś, kto wysyła walentynkę, myśli: „Daję, abyś dał”. Za to Walentynek broni Ewa Foley, założycielka Instytutu Świadomego Życia. Nie przeczy, że ten dzień, stał się obowiązkiem, ale uważa, że mówimy wtedy o swoich potrzebach, uczymy się wyrażania uczuć. – Lubię cię, kocham cię, cieszę się, że jesteś w moim życiu. Zastanówmy się, kiedy po raz ostatni wypowiedzieliśmy te słowa. A dla samotnych mam propozycję, przecież to święto można obchodzić także z innymi. Okażmy im przyjaźń – proponuje Ewa Foley. – Walentynki to wielka zabawa, przyzwolenie na okazywanie uczuć – dodaje.
KOCHAĆ INACZEJ
Czy Dzień Zakochanych mogą świętować także kochający inaczej? Świat mówi tak, ale nie jest to dzień, gdy homoseksualiści i lesbijki ostentacyjnie okazują swoje zachowania. Raczej próbują wtopić się w ogólną radość hasła „kochajmy się”, nieważne, czy hetero, czy homo. Tak jak wszyscy wysyłają sobie pocztówki z serduszkami.
W Polsce tylko raz, przed paroma laty, geje zorganizowali 14 lutego swoją demonstrację. Wyszli na Krakowskie Przedmieście, domagając się tolerancji i zrozumienia. Warszawa była w dobrym humorze, więc homoseksualiści spokojnie całowali się w zimnym deszczu.
Na co dzień nie jesteśmy tak tolerancyjni. O polskim homoseksualizmie dowiedzieliśmy się najwięcej dzięki raportowi doc. Zbigniewa Izdebskiego. Głównym tematem była wiedza o AIDS, ale jeden z rozdziałów analizował zachowania homoseksualne. I tu sensacja.
Do takich kontaktów przyznaje się więcej polskich kobiet (4,3%) niż mężczyzn (3,3%). Około 10% zapewnia, że myśli czule, o osobie tej samej płci.
Tymczasem na ulicach i w barach dostrzeżesz homoseksualistów, lesbijki nie afiszują się. Poza tym nie interesują sąsiadów dwie mieszkające razem kobiety, mężczyźni wytykani są palcami. Także czułość, gdy kobieta tuli kobietę, nie jest niczym ciekawym. Licealistki są nawet bardziej wylewne. Tulą się i ściskają, każdą rozmowę kończą zapewnieniem „kocham cię”. Wśród tych ochów i achów giną prawdziwe lesbijki. Co jeszcze skłania Polki do cieplejszego spojrzenia na zachowania homoseksualne? Na pewno wpływ ma kino, filmy, w których miłość lesbijek jest pokazywana jako dająca poczucie bezpieczeństwa. A tego Polkom brakuje najbardziej.
Jednak ciężko rozmawia się z Polakami o homoseksualizmie. Nawet w anonimowej ankiecie. W dużych miastach geje i lesbijki tworzą organizacje, w małych pozostają w ukryciu. Boją się Kościoła. Parę lat temu, w innej ankiecie, 66% Polaków zapewniło,
że zachowania homoseksualne są niewłaściwie.
Jednak, na szczęście, nasze oburzenie w tej sprawie jest coraz mniej święte. W Walentynki, w gejowskich pubach, spotkają się zakochani panowie z kochanymi panami. Także w Polsce.
Do wielbicieli święta należą zapewne handlowcy. Kartki, serduszka i gadżety idą jak woda. Można też kupić ukochanej walentynkowy tani telefon komórkowy w serduszka, pójść na specjalną, walentynkową kolację. – Tego dnia ruch będzie zapewne większy niż normalnie – twierdzi właścicielka jednej z warszawskich restauracji. – Ale co to za goście! Zapalą świeczkę, kupią drinka i ciasteczko, a potem wzdychają. Żaden na nich zarobek.
Co roku zaskakuje walentynkowa reklama. Jedno z ogłoszeń zachęca: „Kocham cię” najlepiej wydrukujesz na drukarce… (tu znana marka)”. Supermarkety proponują oklejone serduszkami pudelka czekoladek, a nawet wódkę ozdobioną całującymi się gołąbkami. Bo w Polsce Walentynki stały się dniem, w którym wygrywa ostentacyjny kicz. Przyjęły się szybko jako uzupełnienie rodzimej tradycji. Czegoś takiego – radosnego i trochę odlotowego – nie mieliśmy. A Walentynki wolimy od święta Kupały. Tu także odzywa się niechęć do PRL, wszelkiego rodzaju cepeliad.
Tego dnia nie dziwią nawet zachowania niekonwencjonalne. Na stacjach benzynowych można kupić serduszko z wystającym zębem i pozytywką, z której po naciśnięciu wydobywa się – „I love you”. Zaś w sklepach z bielizną kuszą bokserki w gołąbki. W Internecie wiele jest przepisów walentynkowych dań, na przykład potrawa Casanova. Słusznie twierdzi Roch Sulima, że Walentynki to disco polo „ wielkich aglomeracji. W ten jeden dzień jesteśmy sentymentalni.
Coroczne badania opinii publicznej dowodzą rosnącej popularności Dnia Zakochanych. Według CBOS, 90% Polaków słyszało o tym dniu. Co drugi Polak ma zamiar ”coś wręczyć ukochanej osobie”. Kościół dnia nie popiera, ale nie potępia. Przypomina tylko, że uznawanie świętego za patrona zakochanych nie ma nic wspólnego z kościelną hagiografią. W kościele św. Walenty jest orędownikiem chorych, w Polsce – patronem archidiecezji przemyskiej.
ROZWAŻNI CZY ROMANTYCZNI
Gdy socjologowie mówią, że jesteśmy wyalienowani, a przeciętny Polak wysyła kartkę, warto zastanowić się, jaka jest polska miłość 2000 roku. Romantyczna czy praktyczna? Czy prawdą jest to, co w jednej z radiowych dyskusji powiedział Tadeusz Konwicki – że polska miłość to bar szybkiej obsługi. Kiedyś przypominała bar mleczny, teraz McDonald’a.
Stwierdzono, że jesteśmy znacznie bardziej skłonni do zakochania, gdy grozi nam niebezpieczeństwo. Miłość ma być ochroną. Czy dlatego dzisiejszy Polak tak ochoczo zapewnia, że jest zakochany?
Właśnie z powodu tych ciągłych deklaracji, które słyszymy w tygodniu poprzedzającym Walentynki, samotni czują się niepewnie. Mówią, że dotąd nie mieli czasu, by kogoś poznać. Jest to wykręt, ale nie pozbawiony racji. Amerykanie, przodujący w takich badaniach, wyliczyli, że w życiu mamy trzy okazje, by poznam ukochanego. Trzeba więc się spieszyć! Jednak, tak naprawdę, Polak uważa zakochanie jako stan, w którym wypada być. Nie widzi w nim głębszego sensu. Uświadamiają to sobie klienci biur matrymonialnych, którzy w ankietach odpowiadają, dlaczego szukają partnera. Padają bezradne odpowiedzi: ”Bo wszyscy znajomi są do pary”, ”Bo trzeba z kimś być”, ”Razem łatwiej”, rzadko ktoś pisze o pragnieniu miłość.
– Polacy zakochują się tak samo jak Amerykanie – zapewnia psycholog z prywatnej kliniki. – Wamp spotka swojego Bonda, kumpel – altruistkę. Mechanizm zakochiwania się jest prostszy, niż nam się wydaje. Nawet zaskoczenia można wytłumaczyć. Skromna urzędniczka z aktorem? Bo on lubi podnóżki. Piękna, ze staruszkiem? Bo nikt się nią nie opiekował. Poza tym, oczywiście, coraz częściej liczymy pieniądze partnera. Jednak spisywanie kontraktów to jeszcze w Polsce margines.
– Zastanawiałam się, dlaczego w ostatnim czasie moi klienci tak łatwo godzą się z „garbami” ewentualnego partnera – mówi właścicielka jednego z poznańskich biur matrymonialnych – Dzieci, brak mieszkania, nawet marne zarobki nie odstraszają. Chyba staliśmy się bardziej wyrozumiali, bo minione lata przeczołgały albo nas, albo naszych rodziców. – Wątpię, żebyśmy stali się bardziej romantyczni. Raczej jesteśmy praktyczni. Nawet to, że najwięcej klientów mam w piątek, świadczy o trzeźwym podejściu do miłości. Samotność najgorsza jest w weekend – dodaje pani Janina prowadząca biuro od dwudziestu lat.
Zdaniem socjologów, w miłości Polaków poza praktycyzmem ciągle wiele jest solidności i uważania, że w uczuciach też trzeba przestrzegać prawa.
Oto w badaniach OBOP za najbardziej naganne zachowanie uznano niepłacenie alimentów. Wyprzedziło ono narkomanię i znieważenie symboli religijnych. Jesteśmy tradycyjni, więc polscy politycy wolą nie sprawdzać; czy wyborcy wybaczyliby im romans. Pewnie dlatego najbardziej romansowym politykiem jest ciągle Józef Cyrankiewicz.
Jesteśmy tradycyjni i w małżeństwie, i w rozwodzie. Szybko przestawiliśmy się na śluby kościelne jako jedyną formalność, za to społecznego przyzwolenia nie zdobyła idea przyspieszonych rozwodów. – Nowością jest za to rosnąca liczba rozwodów z inicjatywy kobiet – informują w GUS. – Z trzech rozwodów dwa są z inicjatywy kobiet. I to nie tylko, jak kiedyś, z powodu bicia czy picia. Przyczyną często jest po prostu koniec miłości, rozczarowanie. Polki są coraz odważniejsze. Nie uważają, że są skazane tylko na jedną miłość. Nawet statystyki to pokazują. Jednak barierą rozwodową, obcą innym krajom europejskim jest brak mieszkania. W tej dziedzinie nic się nie zmienia. Bo jak cieszyć się nową miłością, kiedy nie ma dachu nad głową?
– A ja uważam, że jesteśmy bardziej romantyczni niż kiedyś. Przynajmniej chcielibyśmy – oponuje młoda pracownica z Hollywood Video. – Poza komediami największym powodzeniem cieszą się teraz filmy o miłości. Nawet mężczyźni chętniej wybiorą romans niż sensację. Młoda pracownica nie wie, że zachodni badacze nazywają przełom wieków Nowym Romantyzmem.
SAMOTNOŚĆ W MAŁŻEŃSTWIE
Punktem spornym powoli przestaje być religia. Zuzanna Celmer opowiadała, jak jeszcze parę lat temu przychodziły do niej poranione psychicznie kobiety. Najpierw rodzina sprzeciwiała się, potem życie udowodniło, że kłóciła się z mężem o wychowanie dzieci, o uczestnictwo w mszy, a wszystkie jej winy miały wynikać z innego wyznania. Dziś prawie nie ma takich pacjentek. Za to problemem, z trudem wyciąganym spod kołdry, są oczekiwania seksualne. W ankietach biur matrymonialnych było jedno seksualne pytanie, teraz jest kilka, aby klient nie oszukał sam siebie. ”Żeby był w dziedzinie seksu sprawny”, ”Żeby go było trudno nasycić seksem” – to typowe odpowiedzi.
Tak naprawdę problemem Polaków jest samotność. Nie tylko tych pięciu milionów, przynajmniej na papierze mających stan cywilny ”wolny”. Oto z badań Instytutu Socjologii wynika, że dla 40% żonatych mężczyzn największym problemem jest samotność. 70% z nich potrafi odpowiedzieć dlaczego. ”Bo ożeniłem się z kimś, kto był pod ręką” – odpowiadają. I to oni najchętniej wdają się w romanse, czyli powtórkę z miłości, szczególnie, że nie są zadowoleni ze swojego życia seksualnego, określanego krótko – raz w tygodniu.
ROMANS POD BIURKIEM
Inni romansowi to ci, którzy zgadzają się z opinią Helen Tischer, antropologa amerykańskiego. Twierdzi ona, że „każda miłość po grób to patologia”, Z romansów największą karierę robią romanse biurowe. W Polsce początkowo mówiono o nich tylko anegdotycznie, jako o nowince z Zachodu. W pamięci mamy socjalistyczne romanse, rozrywkę w gomułkowskiej szarzyźnie, jednocześnie występek godny potępienia, omawiany na zebraniach partyjnych. Dziś czasy się zmieniły. Zupełnie inaczej, nie moralnie, a w kategoriach wpływu na firmę, ocenia się taki romans. – Zanim się zorientowałem, w minionym roku połączyło się parę takich par – przyznaje szef jednej z dużych firm farmaceutycznych. – Początkowo byłem na ”nie”, ale dziś muszę powiedzieć, że właściwie ta ich miłość ma zalety. Chętniej zostają dłużej w firmie, nie nabijają rachunków telefonicznych, nie urywają się z pracy, są wydajni i twórczy, bo obiekt uczuć jest obok nich.
W praskim supermarkecie są odmiennego zdania: – Byli nieprzytomni, aż wreszcie przyszła żona chłopaka i zrobiła awanturę przy klientach. Wyrzuciłem dziewczynę.
Bo w polskich romansach biurowych, tak jak w zachodnich, gdy nadchodzi koniec, traci kobieta. To z niej zrezygnuje pracodawca. Jednak czasem romans biurowy jest twórczy. 3/4 Francuzów poznało drugą żonę w miejscu pracy. Jak jest w Polsce? Chyba podobnie. Coraz więcej czasu spędzamy w firmie. Niewiele już jest posad do szesnastej. I dlatego coraz więcej jest rodzących się tam uczuć. Nie zgadza się z tym pracownik firmy komputerowej. – Im dłużej siedzę w pracy, tym bardziej chcę mieć prywatność, w której nie rozmawia się o osiągnięciach i klęskach firmy. Moja żona jest pielęgniarką i też nie opowiada mi, kogo przywieziono na dyżur. W domu zajmujemy się dziećmi. Mamy bardzo mało czasu dla siebie, bo żona dorabia w prywatnej klinice. Chyba bym zwariował, gdybym w łóżku miał koleżankę z pracy.
Romans biurowy, choć coraz popularniejszy, jest w polskich realiach raczej przymusem, nie marzeniem. Przynajmniej dla kobiet. W marzeniach sennych – jak podają rankingi pism kobiecych – na pierwszych miejscach są aktorzy, prezydent i Marian Krzaklewski. Kolega z pracy jest na miejscu ostatnim.
– Ciekawe, mam coraz więcej pacjentek, których jednym z problemów, nie jedynym, jest rozczarowanie Internetem – mówi Anna Sawicka, psycholog, która w gazecie ogłasza, że rozwiąże problemy życiowe. – To nowe zjawisko. Bywa, że biurowi kochankowie rozmawiają z sobą przez Internet, by uniknąć plotek. Internet otworzył nowe przestrzenie, jest tam nawet swatka, są kanały dla homoseksualistów i dziewczyn dla biznesmena. Rozmówcy nie znają swoich twarzy ani imion, są tylko pseudonimy. W każdej chwili można się wycofać, nacisnąć escape. Ale i w tej anonimowości zdarzają się poważne związki. Dwa lata temu odbył się ślub pierwszej polskiej pary, która poznała się w Internecie. Choć za nimi poszli inni, miłość internetowa jest ciągle w Polsce marginesem. To droga zabawka.
ZMIENIĆ COŚ W SEKSIE
Nowoczesna psychiatria wyodrębniła nową chorobę, uzależnienie, czyli „narkomanię miłości”. Jej ofiary muszą być zakochane, inaczej życie traci dla nich sens. Przechodzą od euforii do depresji, wybierają niewłaściwych partnerów lub pochopnie oceniają ich uczucia. Amerykańskie badania lat 80. udowodniły, że miłość rodzi się w ośrodku przyjemności. Jest to ten fragment mózgu, który odpowiada za uzależnienia. – Miłość to jedna z najważniejszych potrzeb – przyznaje prof. Zbigniew Lew-Starowicz. – Moi pacjenci częściej niż kiedyś uważają, że to jedyna wartość, dla której warto żyć. Ostrzegam ich, że trwa ona wiecznie, gdy jest czymś więcej niż seksem.
Tymczasem Polak roku 2000, po zeszłorocznych doświadczeniach, wejściu na rynek viagry, chętniej próbuje coś zmienić w swoim życiu seksualnym. Nawet jeżeli nie stać ich, a tak jest przeważnie, na niebieskie pigułki. – Jedni pacjenci zaczynają od bezradnych słów: „chciałbym coś zmienić”, albo: „żeby było jak w filmie” – mówi urolog, Tadeusz Jakubczyk. – Nowa grupa to młodzi, zabiegani, którzy myśleli, że żyją bez seksu, bo nie mają czasu. Nagle przekonali się, że nie to było przyczyną, Zwiększa się też grapa nadużywająca alkoholu. Jeszcze funkcjonują w świecie zawodowym, w seksualnym już nie. To także jest polska miłość. Coraz częściej przychodzą też mężczyźni, których doświadczenia seksualne pochodzą sprzed paru lat. Chcą przerwać to błędne koło. – W życiu seksualnym najbardziej liczy się sprawność. Nie ma miłości bez seksu – dodaje prof. Lew- Starowicz. Inni seksuolodzy ostrzegają, że polski seks najczęściej przypomina rutynowe mycie zębów albo tę samą potrawę codziennie.
– 95% kobiet i 75% mężczyzn uznaje w łóżku tylko pozycję klasyczną! – twierdzi seksuolog, prof. Stanisław Dulko. – Na liście najlepszych kochanków świata Polacy są na ostatnim miejscu, za Rosjanami i Tajlandczykami.
– Dostrzegam zdumiewające zjawisko – ocenia psychoterapeutka z prywatnej kliniki. – Coraz więcej jest białych małżeństw. Przychodzą pary, które nie chcą już udawać, że to w porządku. Tylko nieliczni są ofiarami przedmałżeńskiej wstrzemięźliwości, gdy po ślubie ujawniły się problemy. Większość to ludzie, którzy wycofywali się z seksu, gdy pojawiła się niemoc. Oczywiście, jest to wycofanie się jednej osoby, druga najpierw cierpi, potem się przystosowuje. Do mnie trafiają nieliczni.
OBOWIĄZKOWO ZAKOCHANI
W zeszłym roku w Polsce przeprowadzono pierwsze duże badania o impotencji. Sądzono, że problemy z erekcją ma 400 tys. Polaków, okazało się, że 2 mln. – To także jest wiedza o polskiej miłości – tłumaczy prof. Lew-Starowicz
Ginekolog, prof. Longin Marianowski, chętnie pokazuje inne problemy polskiej miłości. Uważa, że dramatycznie pogłębia się lekkomyślność młodych. Z ankiet przeprowadzonych w szkołach dowiadujemy się, że 70% nastolatków nie myśli o żadnej antykoncepcji. W ciągu ostatnich lat dwukrotnie wzrosła liczba dziewcząt z pierwszych klas licealnych, które rozpoczęły współżycie. Było 5%, jest dwa razy więcej.
Tak więc w nowym portrecie Polaka, więcej jest romansów biurowych, łatwiej rozmawia o seksie, chce w nim coś naprawić. Polki częściej decydują się na samotność, ale tylko z nazwy, bo większość ma stałych partnerów. I kobiety i mężczyźni uważają, że wypada być zakochanym. Ma to być element, który pomoże. – Zdobyłem pracę, bo przeszedłem przez testy jednej z firm „łowcy głów”. Jestem przekonany, że pomogły mi deklaracje o moim szczęśliwym życiu osobistym – zapewnia mężczyzna, który dostał pracę w firmie ubezpieczeniowej. Czy dlatego we wszystkich ankietach ponad połowa licealistów twierdzi, że była już zakochana? Wśród dorosłych jest 80% choć raz zakochanych. Pieniądze sprzyjają miłości, bo wśród aktualnie zakochanych najwięcej jest właścicieli firm. Poza tym wierzymy w miłość na całe życie. Są o tym przekonani prawie wszyscy młodzi. Najmniej wiary jest w czterdziestolatkach.
JĘZYK MIŁOŚCI CZYLI WALENTYNKOWE OGŁOSZENIA
Umarły jeszcze będę wielbić ciebie i nie zapomnę pod ziemią czy w niebie – o twej jasności. Eskimosowi – Głupol z Gubina.
Hej, Kocie! Co tu dużo pisać – po prostu kocham cię i tęsknię – Twoja Aga.
Kaśka! Nie wiem; co ze mną zrobiłaś, ale rób tak dalej – Kuba z Zielonej Góry.
Mariuszku! Życzę ci z całego serca, żebyś był taki jak miękka poducha, a także bym chciała, bym cię wciąż całowała. A ty mi mówić masz, że mnie bardzo kochasz – Twoja Madziuchna.
Miłość jest wszędzie, teraz to wiem, w ulicznym pyle, w porannej mgle, w bzyczeniu muchy, w promieniach słońca, w mym sercu kruchym, nie mam jej końca – dla Jacka od Beaty.
Czym jest sekunda w życiu człowieka? Wiecznością, jeśli tylko na mnie spoglądasz – Ela z Lubska.
Chciałabym cię zobaczyć raz jeszcze, przed wieczorem. Ciągle czekam na ciebie, a ty nie przychodzisz. A jeśli, to jesteś przejazdem na dwa dni. Mariuszowi – Anka.
Otwórz szeroko oczy i nie czekaj na cud. Ktoś kto ciebie kocha, jest blisko. Dla Piotra – Magda.
Proszę cię, abyś mnie nadal kochał tak mocno, tak zaborczo i tak cudownie. jak robiłeś to przez nasze 16 lat małżeństwa – Mężowi – Jadwiga.
Kudłata! Gdy milczysz cały dzień i gdy się wkurzasz, obiad, gdy sam odgrzewam i gdy pasjans układasz, wtedy kocham cię do szaleństwa – Kokuś.
”Blondyna”, tak cię nazwałem i zakochałem się w twych oczach niespotykanych, w słodkich ustach – Andrzej.
Przeciętna liczba stosunków rocznie | |
Francja | 151 |
USA | 148 |
Rosja | 135 |
Niemcy | 129 |
Polska | 116 |
Włochy | 105 |
Tajlandia | 69 |
średnia światowa | 112 |
Marzenia młodzieży – badania firmy Durex ’99
mieć dobrą pracę – 51:%.
szczęśliwie ożenić się – 35%
być zakochanym – 14%
mieć dzieci – 14%
bogato się ożenić – 5%
Fortuna na Walentynki
W XIX wieku bardzo wysokie opłaty pocztowe zniechęcały do wysyłania miłosnych kartek ale gdy w 1845 roku wprowadzono jednolitą opłatę za listy, nastąpiła eksplozja walentynek. Trzy lata później Amerykanka Esther Howland założyła firmę produkującą walentynki. Były one ręcznie malowane. Panna Howland zrobiła na kartkach fortunę, ale największym powodzeniem cieszyły się one w czasie wojny secesyjnej.
Jeszcze na początku XIX wieku pozycja towarzyska angielskiej dziewczyny zależała od liczby otrzymanych kartek. W związku z tym wysyłały je same do siebie, by chwalić się powodzeniem. Do dziś presja jest silna, bo autorka amerykańskiego bestsellera. „Jak złapać mężczyznę?”, twierdzi, że takiemu, który zapomniał o walentynkach, należy pokazać drzwi.
Dziś każdy kraj ma swój walentynkowy obyczaj. Szwajcarzy, jako jedyni, podpisują kartki. W USA podkreśla się, że jest to tani wyraz miłości. – W Szwecji walentynki nie przyjęły się, we Włoszech za to są bardziej lubiane niż Wielkanoc.
Grób świętego Walentego znajduje się w Terni. Trzy lata temu papież kierował list do wiernych w tej miejscowości. Napisał w nim: “Miłość zwycięża, obala granice, znosi bariery między ludźmi i tworzy nowe społeczeństwo.
Trzy są legendy o świętym Walentym. Według jednej, był on kapłanem chrześcijańskim, który za czasów cesarza Klaudiusza II udzielał ślubów zakochanym. Robił to wbrew zakazowi zawierania małżeństw w czasach, gdy imperium potrzebowało młodych mężczyzn do wojska. Druga legenda mówi, że św. Walentego więziono za szerzenie wiary chrześcijańskiej. Przywrócił on wzrok ślepej córce dozorcy więziennego, a przed ścięciem. 14 lutego, wystał jej kartkę podpisaną „Od twojego Walentego”. To była pierwsza walentynka.
Trzecie legenda głosi, że święty Walenty miał zwyczaj ofiarowywać kwiaty ze swego ogrodu młodym ludziom, którzy go odwiedzali. Przynosiło to ponoć szczęście w małżeństwie. Raz w roku, właśnie 14 lutego, zbiorowo błogosławił sakrament małżeństwa. Ten święty jest także patronem pokoju, pszczelarzy i chorych na padaczkę. Dawniej uważany był także za opiekuna opętanych.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy