Wieczne dzieci

Wieczne dzieci

Prawie połowa Polaków w wieku 25-34 lata mieszka z rodzicami

W Wielkiej Brytanii mówi się o nich boomerang kids, dzieci bumerangi – wyrzucisz, to wrócą. We Włoszech – bamboccioni, duże bobasy. W Niemczech – kidults, dorosłe dzieci. W Stanach Zjednoczonych – K.I.P.P.E.R.S, utrzymankowie, od słów: kids in parents’ pockets eroding retirement savings, co w uproszczonym tłumaczeniu oznacza dzieci żyjące z oszczędności rodziców. W Japonii – parasaito shinguru, pasożytujący singiel. W Polsce: maminsynki, dzieci na garnuszku rodziców, a w ostatnich latach gniazdownicy – rodem z terminologii zoologicznej (gniazdowniki to gatunki zwierząt, których młode po urodzeniu nie są zdolne do samodzielnego życia i wymagają opieki rodziców, w związku z tym dłuższy czas spędzają w gnieździe).
Gniazdownicy

Problem dzieci, które nie chcą opuścić gniazda, od dawna jest znany pod każdą szerokością i długością geograficzną – istotna robi się skala zjawiska. Według danych Eurostatu (2014 r.), najmniej młodych w wieku od 25 do 34 lat mieszka z rodzicami w Danii – 1,4% – i w krajach skandynawskich – nieco ponad 4% (szczegóły w tabelce). Najwięcej zaś gniazdowników jest w Chorwacji – 58,9%, w Serbii – 54%, na Słowacji – 53,7%, w Grecji – 51,5% i w Bułgarii – 50,5%. Natomiast w Polsce w 2005 r. było ich 36%, a w 2014 r. już ponad 43,5%. Od lat zwiększa się liczba polskich gniazdowników i ucieka nam średnia europejska, która wynosi 28,7%.
Upodobanie do życia „przy rodzicach” można tłumaczyć tradycją, np. we Włoszech, które uznaje się za ojczyznę bamboccioni, lub w innych krajach basenu Morza Śródziemnego. Na młodych pozostających w rodzinnym gnieździe można także patrzeć jak na pokolenie millennialsów, wyrachowanych konsumpcjonistów. Ponieważ nie płacą za czynsz i jedzenie, to – nawet jeśli niewiele zarabiają – mogą wszystko wydawać na swoje zainteresowania, modne ubrania i rozrywki, bez obawy o jutro. „Wychowali się we względnym dobrobycie. Sytuacja, w której przeszliby na własne utrzymanie, byłaby dla nich obniżeniem standardu życia. Dla wielu z nich to trudne do zaakceptowania”, stwierdził na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” dr Tomasz Grzyb, psycholog z Uniwersytetu SWPS. Młodzi mieszkają z rodzicami, bo przyzwyczaili się do miejsca zamieszkania, poziomu życia, tego, że ktoś zrobi im śniadanie, upierze ubrania, posprząta za nich. Nie wyprowadzają się z domu, bo jest im tak wygodnie, a dla wielu samodzielność to obowiązki, do których się nie śpieszą. Nie wszystkich jednak ta diagnoza dotyczy.

Za biedni na mieszkanie

„Co za pierdoły, jakie względy kulturowe? Za pensję tysiąc kilkaset niczego się nie wynajmie – koniec głupich rozważań”.
Degeneratka
„Jestem po trzydziestce, skończyłam studia magisterskie i podyplomówkę, pracuję zawodowo od prawie siedmiu lat. Zarabiam niewiele więcej, niż wynosi najniższa krajowa – 1980 zł. Brutto oczywiście. (…) Partycypuję w rachunkach i kupowaniu jedzenia, niedawno wzięłam kredyt na remont łazienki, sprzątam, często gotuję obiady, piorę dla całej rodziny itd. Mimo to czasem czuję się jak nastolatka, tylko że zamiast do szkoły chodzę do pracy”.
Ewa ze Śląska
Podstawowym problemem – na co zwracają uwagę nawet bankowi specjaliści od kredytów mieszkaniowych – często są kiepskie wynagrodzenia młodych oraz za wysokie dla nich ceny zakupu i wynajmu mieszkań. Znamienne są badania CBOS z maja 2013 r., które przeprowadzono wśród młodych w wieku 25-29 lat, a więc po szkole ponadgimnazjalnej lub po studiach. Otóż 52% dostawało pomoc finansową od rodziców, w tym 27% było na ich całkowitym utrzymaniu; 36% nie założyło rodziny i mieszkało z rodzicami, a 12% było po ślubie, ale i tak mieszkało z rodziną.
Z badania TNS Polska (2014 r.) wynika, że większość absolwentów uczelni może liczyć na pierwszą pensję w wysokości ok. 1,6 tys. zł na rękę. Stąd prosty rachunek: miesięczny dochód w takim małżeństwie wynosi netto ok. 3,2 tys. zł, co daje nadzieję na kredyt nieprzekraczający 280 tys. zł. Pomijając fakt, jakie mieszkanie można za te pieniądze kupić w dużym mieście, gdzie jest praca, spłata kredytu pochłonęłaby nawet 40% domowego budżetu. Jeśli jeszcze urodzi się dziecko, utrzymanie rodziny w takiej sytuacji jest balansowaniem na krawędzi debetu i niewypłacalności. A już katastrofą byłaby strata pracy przez jednego z małżonków.

Za mądrzy na kredyt

„Mieszkanie z rodzicami nie jest żadnym wstydem. Wstydem jest być tak głupim, aby w Polsce na warunkach, które w cywilizowanych gospodarkach niektórzy mogliby nazwać lichwą, wziąć kredyt i być niewolnikiem niemal do końca życia”.
Johny lukier
„Ktoś, kto mało zarabiając i mogąc mieszkać u rodziców, nabija kabzę bankom i deweloperom, jest po prostu finansowym idiotą. Biorąc 200 tys. kredytu na 30 lat, spłaca się bankowi 408 tys. po 1135 zł miesięcznie. Odkładając te same 1135 zł przez pięć lat na 3%, mamy 72 310 zł. Biorąc 128 tys. kredytu na 25 lat, spłacamy bankowi 235 809 po 786 zł miesięcznie. W sumie kosztuje nas to 308 119 zł. Innymi słowy – wystarczy pięć lat pomieszkać u rodziców, a bank zarabia na nas 108 tys. zł zamiast 208 tys. zł. I to jest cały powód nagonki na własne mieszkania, kredyty itp.”.
junk92508
Jeśli nie kupno i kredyt – to wynajęcie mieszkania. W większych miastach, gdzie jest szansa na pracę, koszt wynajmu oraz opłat bieżących – których z reguły nie obejmuje umowa najmu – to w sumie prawie tyle samo, co rata kredytu. Koło się zamyka. Dla porównania: wynajęcie 30-metrowej kawalerki kosztuje w Berlinie niecałe 400 euro miesięcznie, czyli ok. 15% przeciętnego niemieckiego wynagrodzenia netto. W Warszawie za wynajęcie kawalerki o powierzchni 25-30 m kw. trzeba zapłacić przeciętnie 1,3-1,6 tys. zł (oczywiście bez cen najwyższych w apartamentowcach oraz najniższych w miejscowościach podwarszawskich). Czyli tyle, ile może zarabiać młody człowiek zaraz po studiach. Na dodatek szacuje się, że prawie 1,5 mln Polaków zarabia poniżej płacy minimalnej; wśród nich liczną grupę stanowią młodzi bez wyższego wykształcenia.
Pewne nadzieje wiązano z programem „Rodzina na swoim”, a od 2013 r. „Mieszkanie dla młodych” – jednak oba programy coraz częściej spotykają się z zarzutami, że tak naprawdę służą interesom deweloperów i sztucznemu podtrzymywaniu wysokich cen. Może więc warto sięgnąć do sprawdzonych rozwiązań z innych krajów, chociażby z Danii, w której niespełna 2% młodych ludzi mieszka z rodzicami. Według danych portalu HousingEurope.eu, co piąte mieszkanie oferowane jest tam przez organizacje non profit, które budują pod wynajem. Najemcy pokrywają zaledwie 2% kosztów budowy, 7% dodaje gmina w formie nieoprocentowanej pożyczki, a pozostała kwota pochodzi z kredytu gwarantowanego przez gminę i jest spłacana w czynszu. W Anglii przyjęto jeszcze prostsze rozwiązanie – młodzi mogą skorzystać ze specjalnej oferty dla ludzi ze zbyt małą zdolnością kredytową: part buy, part rent, część kupujesz, część wynajmujesz. Można wziąć kredyt na pół mieszkania, a nawet jedną czwartą, natomiast pozostałą część wynajmować, do czasu uzyskania lepszej kondycji finansowej.
„W cywilizowanych krajach za średnią pensję młodego człowieka na starcie można kupić 1 m kw. mieszkania. U nas – jedną trzecią albo i mniej. Kosmiczne ceny lokali są podtrzymywane przez programy pt.: »bank&deweloper na naszym«, ach, przepraszam, »młodzi na swoim«. Tylko patrzeć, jak następne 2 mln młodych wyemigrują z tej »zielonej wyspy«.
Bogucjusz
„Więcej Amazonów, czyli największych światowych koncernów, które mimo iż mają doskonałą sytuację finansową, w Polsce płacą tyle, ile starcza na michę zupy i coś na garba przez miesiąc… Skąd ci ludzie mają wziąć na mieszkanie? Mają 2,96 euro brutto na godzinę, podczas gdy strajkujący Niemiec pracujący w Amazonie ma 9,5 euro na godzinę, w dodatku płaci podatek dopiero od zarobków rzędu 8,5 tys. euro, a Polak już od 720 euro…”.
alien0
Nie dość, że mieszkania są drogie i dużo się płaci za ich wynajmowanie, to jeszcze jest ich o wiele za mało. Prosty przykład: w 2013 r. zawarto 256 tys. małżeństw, a oddano do użytku 160 tys. mieszkań. A trzeba jeszcze brać pod uwagę, że było 70 tys. rozwodów – małżeństwo miało jedno mieszkanie, teraz potrzebne będzie jeszcze jedno. Znamienne są dane zawarte w raporcie z badań OECD (2014 r.) na temat jakości życia w regionach – w kategorii, która opisuje liczbę przypadających na każdego mieszkańca kraju pomieszczeń w domach i mieszkaniach, gorzej niż w Polsce jest tylko w Meksyku i Turcji. U nas statystycznie na mieszkańca przypada jeden pokój, statystyczny Norweg dysponuje dwoma, Czech ma 1,4 pokoju, a Kanadyjczyk zajmuje aż 2,5 pomieszczenia.
W 2003 r. GUS przygotował prognozę mieszkaniową aż do 2030 r. Wynika z niej, że w 2002 r. 31% ludzi w wieku 25-29 lat było głową rodziny, natomiast w 2030 r. odsetek ten spadnie do 25%. Oznacza to, że więcej młodych pozostanie w domach rodziców przynajmniej do 30. roku życia. I nie grozi im los bamboccioni we Włoszech, gdzie rodzice zaczęli wnosić do sądu pozwy o… eksmisję zbyt zasiedziałych dzieci.
„Moje dziecko namówiłam na usamodzielnienie się :(((. Wrobiłam go w kredyt frankowy, który będzie spłacał przez 30 lat!!! Za 30-metrową dziuplę rata dzisiaj to 900 zł miesięcznie. A dziupla dzisiaj warta jest jakieś 70 tys. Interes życia nie do życia!”.
puzonik48

Wypowiedzi pochodzą z forów internetowych


Osoby w wieku od 25 do 34 lat mieszkające z rodzicami

Dania      1,4%
Finlandia      4,0%
Norwegia      4,1%
Szwecja     4,3%
Holandia     10,5%
Francja     11,3%
Wielka Brytania     13,8%
Szwajcaria     14,5%
Niemcy     16,8%
Belgia     17,9%
Irlandia     19,4%
Austria     20,5%
Estonia     21,1%
Luksemburg     21,8%
Średnia dla UE     28,7%
Litwa     31,1%
Czechy     33,2%
Łotwa     36,1%
Hiszpania     39,6%
Słowenia     43,0%
Polska     43,5%
Portugalia     45,0%
Rumunia     46,2%
Węgry     47,5%
Włochy     49,0%
Bułgaria     50,5%
Grecja     51,5%
Słowacja     53,7%
Serbia     54,0%
Chorwacja     58,9%

Źródło: Eurostat, dane z lat 2013-2014

 

Wydanie: 2015, 34/2015

Kategorie: Społeczeństwo

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy