Medyczny skandal w Niemczech

Medyczny skandal w Niemczech

Zachodnie koncerny wykorzystywały obywateli NRD jako króliki doświadczalne Zachodnie firmy farmaceutyczne płaciły władzom NRD za prowadzenie medycznych testów na ludziach. Jak wynika z dokumentów, w procederze tym brały udział wszystkie znaczące wtedy koncerny – Bayer, Schering, Hoechst, Boehringer, Pfizer, Sandoz, Roche. Za jednego pacjenta cierpiący na dotkliwy brak dewiz rząd w Berlinie Wschodnim inkasował przeciętnie 3,8 tys. marek zachodnich (1950 euro). Za jedno badanie kliniczne – do 800 tys. Chorzy często nie wiedzieli, że uczestniczą w eksperymentalnej terapii. Lekarstwa testowano także na wcześniakach i alkoholikach w stanie delirium, których nie trzeba było pytać o zgodę. Ludziom cierpiącym na poważne dolegliwości serca zamiast niezbędnych leków podawano placebo. Niektórzy pacjenci zmarli. Lekarz Ulrich Moebius, znany z krytycznego stosunku do przemysłu farmaceutycznego, powiedział przed kamerami publicznej telewizji MDR: „Obywatele NRD stali się dla Zachodu swoistymi królikami doświadczalnymi. W ten sposób mieszkańcy Niemiec Zachodnich byli chronieni przed potencjalnie szkodliwymi lekarstwami. Kliniki NRD stały się dla międzynarodowej branży farmaceutycznej prawdziwym darem. Koncerny za niewielkie pieniądze otrzymywały dobrą jakość testów”. Testy na wielką skalę Już w 1991 r. niemieckie media informowały o tym nieco makabrycznym sojuszu „zachodniej żądzy zysku z komunistycznym brakiem skrupułów”, jak ujęła to monachijska „Süddeutsche Zeitung”, ale kontrolę przeprowadzono tylko w dwóch klinikach Berlina Wschodniego. W końcu 2012 r. zakładano, że proceder odbywał się na ograniczoną skalę. Uznano, że na zlecenie zachodnich firm farmaceutycznych w NRD dokonano 165 testów różnych lekarstw z udziałem kilku tysięcy pacjentów. W ubiegłym tygodniu magazyn „Der Spiegel” opublikował jednak artykuł oparty na dokumentach znalezionych w archiwach ministerstwa zdrowia, ministerstwa bezpieczeństwa państwowego (STASI) oraz instytutu ds. lekarstw Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Akta świadczą, że „NRD stała się prawdziwym rajem dla międzynarodowych firm medycznych, pragnących tanio i w sekrecie testować nowe lekarstwa”. W latach 1985-1989 koncerny te zapłaciły władzom w Berlinie Wschodnim za 600 badań klinicznych, które przeprowadzono w 50 klinikach z udziałem ponad 50 tys. pacjentów. Testowano leki antydepresyjne, przeciwko nadciśnieniu, preparaty do chemioterapii, lekarstwa na serce. Tylko koncern Schering, obecnie będący częścią firmy Bayer, oceniał, że na testy lekarstw w berlińskiej klinice Charité powinien przeznaczyć 6 mln marek rocznie. W ramach zapłaty władze NRD otrzymywały także zachodnią aparaturę medyczną. Negocjacje z przedstawicielami firm farmaceutycznych odbywały się w domu przy wschodnioberlińskiej Fehrbelliner Strasse, w którym ministerstwo zdrowia NRD wynajęło mieszkanie. „Nie wiedzieliśmy, co tam się dzieje, ale niemal każdego dnia przed tym domem stało inne zachodnie auto”, opowiada były opozycjonista Carlo Jordan. Z list odwiedzających wynika, że niekiedy podczas jednego tygodnia do mieszkania wchodziło 40 wysłanników koncernów. Pracownicy firm nie mogli się nachwalić panującego w Niemczech Wschodnich centralizmu, w którym „to, co zostało postanowione na górze, będzie dokładnie wykonane przez podległe instytucje”. Badania przeprowadzano w cieszącej się renomą berlińskiej klinice Charité, a także w Lipsku, Jenie, Rostocku, Greifswaldzie i innych miastach. Jak pisze dziennik „Ostsee Zeitung”, w Neubrandenburgu testowany był chroniący serce i obniżający ciśnienie lek Ramipril, produkt firmy Hoechst, przy czym grupie chorych zagrożonych zawałem serca lub udarem mózgu zamiast lekarstw podawano placebo, co zwiększało ryzyko śmierci. Z dokumentów wynika, że tylko w Turyngii zmarło około dziesięciu pacjentów, aczkolwiek nie jest pewne, czy zgony są wynikiem testów tego preparatu. Śmierć Pacjenta nr 29 Chorzy często nie wiedzieli, że są królikami doświadczalnymi. Jak wynika z protokołu posiedzenia władz koncernu Hoechst, jeszcze w marcu 1989 r. firma wyraziła zgodę, „aby tekst wyjaśniający przebieg terapii pozostał w rękach prowadzącego badanie i nie był przekazywany pacjentowi”. Ponadto menedżerowie koncernu uznali, że „zgoda pacjenta zostanie udokumentowana podpisami lekarza prowadzącego oraz jednego świadka”. Karin Forner opowiada, jak jej zmarła kilka miesięcy temu matka ciężko zachorowała na początku 1989 r. Córka bezskutecznie usiłowała umieścić ją w szpitalu w Plauen. Lekarka powiedziała, że wszystkie łóżka są zajęte, jeśli jednak chora zgodzi się wziąć udział w pewnym badaniu, to może coś się znajdzie.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 21/2013

Kategorie: Świat