Sierpień ’80. Na szczytach władzy strajków się nie bano. To był pretekst do politycznej rozgrywki Sierpień zaskoczył wszystkich. Taką opinię powtarzają i ówcześni opozycjoniści, i publicyści, i historycy. Na pierwszy rzut oka trudno z tym polemizować. Edward Gierek był na wakacjach na Krymie, w Bułgarii nad Morzem Czarnym wypoczywali członkowie Biura Politycznego. Na wakacjach była także opozycja, w tamtym czasie nieliczna, ograniczająca się do kilkuset osób w całym kraju. I w takim czasie wybuchły masowe strajki, które zachwiały systemem. Cud? Czy coś innego? A może ktoś nie był nimi zaskoczony, przynajmniej ich początkiem? Coraz więcej informacji wskazuje na to, że strajki były elementem gry o władzę, miały służyć wywołaniu przesilenia politycznego. A potem to wszystko wymknęło się spod kontroli. Przed Sierpniem był lipiec Ale zacznijmy od lutego 1980 r., czyli od VIII Zjazdu PZPR. Zjazd dokonał przegrupowania w obozie władzy – Edward Gierek został poważnie osłabiony, musiał się zgodzić na odejście Piotra Jaroszewicza ze stanowiska premiera. Kryzys gospodarczy przechodził w kryzys polityczny. Do walki o władzę stanęły dwie grupy – Edwarda Babiucha, który kontrolował aparat partyjny, i Stanisława Kani, odpowiedzialnego w tamtej strukturze za MSW, popieranego przez Wojciecha Jaruzelskiego. Bardzo szybko się okazało, że władza Gierka jest coraz bardziej iluzoryczna, on sam jest bezradny, i że system zmierza do przesilenia. Sam Gierek w „Przerwanej dekadzie” opowiadał tak: „W lipcu 1980 wybuchły strajki o kaszankę. Były spowodowane podwyżką cen właśnie kaszanki i innych podrobów w bufetach pracowniczych. Strajki swoje apogeum osiągnęły w Lublinie i w województwie oraz w całej lubelskiej DOKP. Wyznam, że byłem tym wręcz oszołomiony. Przedtem nie miałem żadnych sygnałów od służb milicyjnych bądź aparatu partyjnego, że w Lublinie jest wielkie wrzenie. Bo przecież taki strajk nie wybucha z niczego. (…) Powstaje pytanie, kto organizował strajk? Zatrzymanie całego województwa nie jest sprawą łatwą, tego nie da się zrobić bez prężnej organizacji, ot tak sobie. Do tego proszę dodać strajk całej DOKP w Lublinie. Jedyny, jak dotąd, strajk powszechny na kolei w całej historii Polski Ludowej. Lubelska DOKP należy do najważniejszych dyrekcji kolei w kraju, przez jej teren idą wszystkie dostawy dla radzieckich dywizji w NRD oraz cały eksport Związku Radzieckiego do tego kraju. I oto kolejarze lubelscy przyspawali koła lokomotyw i wagonów do torów kolejowych na szlakach prowadzących z Małaszewicz i Terespola na Zachód. (…) Był to fakt, który musiał być omawiany przez Biuro Polityczne KPZR, to był fakt odnotowany przez wszystkie wywiady świata. Powstaje pytanie, dlaczego wtedy właśnie kolejarze polscy zdecydowali się na tak desperacki krok? Dlaczego nigdy tego nie zrobili – ani przedtem, ani potem?”. Po czym Gierek dodał: „Wielkie zakłady tego województwa, WSK Świdnik, Fabryka Samochodów Ciężarowych, charakteryzowały się wyjątkowo wysokim, bo ponad 30-procentowym, udziałem kadry zarządzającej wywodzącej się z milicji i wojska. Była to kadra w pełni dyspozycyjna. W gruncie rzeczy strajk taki nie mógł się odbyć bez przyzwolenia tych służb”. I skonkludował: „Musiały ten strajk zorganizować siły, które były zobowiązane do pilnowania porządku w kraju”. Oczywiście mogła przez Gierka przemawiać gorycz utraconej władzy, patrzenie na politykę poprzez korytarzowe intrygi, ale pamiętajmy o jednym – był zawodowym rewolucjonistą. Organizatorem strajków. Wiedział, jak je się wywołuje i jak je się gasi. Prof. Andrzej Werblan w „Polsce Ludowej” również wyraża przypuszczenie, że te strajki nie mogły być spontaniczne. „Budziło wtedy moje podejrzenia, dlaczego pierwsze strajki wybuchły w zakładach zbrojeniowych, Świdnik, Rzeszów i Stalowa Wola – wspomina. – Najsilniej penetrowanych przez służbę bezpieczeństwa. Najlepiej opłacanych. Mnie zastanawiało, dlaczego wcześniej nie było żadnego sygnału, że to tam, właśnie w tych fabrykach, może się wydarzyć coś takiego. A tam istniał bardzo rozbudowany aparat, który powinien to sygnalizować i wiedzieć. Dla mnie jest zastanawiające, w jakim środowisku strajki się zaczęły”. I kończy: „A potem już te strajki szły, w połowie sierpnia fala była nie do zatrzymania. Ale wpierw trzeba było ją poruszyć”. Telefon Kuronia Fala pierwszych strajków, przed tym najważniejszym w Stoczni Gdańskiej, rozlewała się po kraju, a władza… Gierek, po latach, widział to tak: „Moi przeciwnicy









