Władze nie traktują związków, nawet Solidarności, jako faktycznego partnera Prof. Juliusz Gardawski – dyrektor Instytutu Filozofii, Socjologii i Socjologii Ekonomicznej Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, badacz klasy pracowniczej, związków zawodowych i dialogu społecznego Panie profesorze, w czerwcu 2013 r. związki zawodowe demonstracyjnie opuściły Komisję Trójstronną. Instytucjonalny dialog przedstawicieli pracowników, pracodawców i rządu wznowiono dopiero jesienią 2015 r. w nowej formule – Rady Dialogu Społecznego. Czy pod rządami Prawa i Sprawiedliwości – zgodnie z zapowiedziami liderów tej partii – dialog zyskał nową jakość? – Z pewnością sytuacja jest znacznie lepsza niż w czasie drugiej kadencji rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, choć od razu muszę przyznać, że moje oczekiwania były większe. Solidarność, która nakłoniła pozostałe związki do wyjścia z Komisji Trójstronnej w proteście przeciwko nieliczeniu się władzy z reprezentacją świata pracy, oświadczyła, że jeśli dialog ma być kontynuowany, związki muszą uzyskać w nim pozycję równorzędnego partnera rządu, z którym konsultuje się wszystkie istotne projekty, którego stanowisko uwzględnia się przy podejmowaniu decyzji. Wydawało się, że ze względu na szczególną pozycję Solidarności i jej wkład w zwycięstwo PiS tak właśnie będzie. Z czasem jednak okazało się, że elita rządzącej partii wybrała inną strategię – odwołuje się do ogółu społeczeństwa ponad związkami zawodowymi. Dobry tatuś PiS Jakiś przykład? – Choćby podniesienie od 1 stycznia płacy minimalnej z 1850 do 2 tys. zł brutto. PiS ogłosiło triumfalnie: rząd dał więcej, niż chciały związki, władza okazała się hojniejsza. To prawda, tyle że tej decyzji ze związkami nie konsultowano, pominięto je, a minister rodziny, pracy i polityki społecznej przekazała informację o podniesieniu płacy minimalnej na posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego. Rząd nie potraktował związków jak faktycznego partnera, z którym takie rzeczy się uzgadnia. Sztandarowy program rządu Rodzina 500+ przyjęto bez uwzględnienia jakichkolwiek uwag związków, podczas konsultacji w zasadzie pominięto Radę Dialogu Społecznego. – Choć wszystkie związki poparły ten program, pojawiły się zastrzeżenia – głównie ze strony OPZZ – że jest on niesprawiedliwy, bo nie uwzględnia wielu pracujących samotnych matek, natomiast nagradza tysiącem złotych pięcioosobową rodzinę z klasy wyższej. Słyszę obawy ze strony związkowców, że rząd, skupiając się na gromadzeniu środków na ten bardzo hojny program wspierania rodzin, nadmiernie przesuwa nacisk na ogół obywateli ze szkodą dla pracowników najemnych. W sprawie obniżenia wieku emerytalnego też zabrakło głosu związkowców. Zarówno OPZZ, jak i Solidarność domagały się uwzględnienia w projekcie ustawy stażu pracy. – To kolejny przykład, że gra toczy się nie na poziomie rząd-związki zawodowe, lecz rząd-społeczeństwo. Wciąż słyszymy komunikaty: to dał wam rząd, a nie ma przekazu, zgodnie z którym jakieś ważne rozwiązanie powstało z udziałem związków. Władze traktują związki, także Solidarność, nie jako partnera, lecz jak sojusznika, od którego oczekuje się poparcia i uznania wiodącej roli rządu Prawa i Sprawiedliwości. Celem tej przemyślanej strategii jest zapewnienie PiS możliwości kierowania krajem przez wiele lat. Faktycznym partnerem dialogu jest więc społeczeństwo, a nie związki? – To złe określenie, bo partner ma coś do powiedzenia, tymczasem w tym przypadku mamy do czynienia z klarownym podejściem paternalistycznym: państwo, czyli PiS, występuje w roli opiekuna, natomiast społeczeństwo – podopiecznego, który powinien okazywać wdzięczność za troskę, jaką się go otacza. Uwikłani w politykę W przeszłości Solidarność kilkakrotnie sparzyła się na bliskich związkach z polityką. Piotr Duda, walcząc o przewodnictwo z Januszem Śniadkiem, wytykał mu zbytnie uwikłanie związku w politykę. – Pamiętam późne lata 90., gdy w badaniach prestiżu OPZZ stało wyżej niż uwikłana w rządzenie Solidarność. To było dla niej czerwone światło, nie mogła podążać tą drogą. Piotr Duda rzeczywiście początkowo dystansował się od uzależnienia politycznego, szukał kontaktów z różnymi opcjami politycznymi, łącznie z SLD. Pamiętam z tego okresu Leszka Millera śpiewającego „Mury” z protestującymi przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego związkowcami z Solidarności… – Z czasem jednak Piotr Duda poszedł śladami poprzednika. Janusz Śniadek też po objęciu przywództwa Solidarności chronił związek przed polityką, potem, pod sam koniec swojej kadencji, ponownie go upolitycznił, a dziś zasiada w ławach poselskich










