Milion Polaków do lustracji

Milion Polaków do lustracji

Moralne oczyszczenie czy niemoralna gra? Już w tym tygodniu ma ujrzeć światło dzienne nowa ustawa lustracyjna. Teraz lustracji podlegać będą setki tysięcy osób, a może nawet milion. Do polityków dołączą m.in. radcy prawni, nauczyciele akademiccy, dziennikarze, urzędnicy, działacze sportowi. Już nie będzie Sądu Lustracyjnego – o tym, czy ktoś był współpracownikiem SB, czy nie, decydować będą archiwiści w IPN. Teczki osób publicznych mają być jawne, nie będą ukrywane nawet sprawy prywatne czy intymne. Poprzednie fale lustracji, takie jak lista Macierewicza, lista Wildsteina, lista ks. Zaleskiego, mimo że zapowiadano je jako wielkie oczyszczenie, przynosiły przede wszystkim bagno podejrzeń i pomówień. A to było nic w porównaniu z tym, co nas czeka. Ilu do lustracji? Nowa ustawa lustracyjna pisana jest w sejmowej komisji nadzwyczajnej. – Najpierw mieliśmy w tej komisji takie przeciąganie liny, grę między PiS a PO. Ale od czasu zawarcia koalicji rządowej się zmieniło. Kolejne punkty są sprawnie przegłosowywane – mówi jeden z posłów, członek komisji. Przyspieszenie prac okazuje się tak duże, że komisja może je skończyć już na najbliższym posiedzeniu, 22 czerwca. Choć bardziej prawdopodobne jest, że do ostatecznego przyjęcia ustawy lustracyjnej potrzebne będzie jeszcze jedno, dwa posiedzenia. W każdym razie jeszcze przed przerwą wakacyjną nad ustawą głosować będzie Sejm. Wynik głosowania jest oczywisty. Co to oznacza? W myśl nowej ustawy zniknie Sąd Lustracyjny i instytucja Rzecznika Interesu Publicznego. Lustrowaniem zajmą się archiwiści IPN – oni wydawać będą zaświadczenia o tym, czy zainteresowana osoba była zarejestrowana w archiwach SB lub służb wojskowych, czy nie. Czyli komu? O tym, kto podlegać będzie lustracji, komisja dyskutowała parokrotnie. Katalog lustrowanych osób to zwiększał się, to zmniejszał. Podczas obrad komisji proponowano np., by lustracji podlegali również kandydaci na radnych. Radnych w Polsce mamy około 50 tys., kandydatów na radnych jest kilka razy więcej. Więc z obawy, że IPN nie zdołałby takiej liczby przypadków w krótkim czasie przebadać, sprawę odłożono na później. Innym pomysłem była lustracja osób, które „odegrały doniosłą rolę w historii Polski, a nie pełnią obecnie funkcji publicznych i nie aspirują na takie stanowiska”. Chwilowo ten pomysł również zarzucono. – Priorytetem musi być weryfikacja osób pełniących funkcje publiczne i wykonujących zawód zaufania publicznego – przekonywali posłowie, dodając, że niedawnymi VIP-ami zająć się mogą historycy i dziennikarze. Obrady komisji śledziła w pewnym momencie Australijska Grupa Lustracyjna. Jej członkowie z kolei namawiali posłów, by do ustawy wpisali lustrację Polaków mieszkających poza granicami kraju. Ale pomysł sprawdzania emigrantów również został odłożony. Także z tego powodu, by na razie zbytnio nie obciążać IPN. Więc które pomysły zostały w puli? By to rozstrzygnąć, komisja powołała specjalny zespół, który otrzymał zadanie skatalogowania grup podlegających lustracji. Na jego czele stanął poseł PiS, Stanisław Pięta. Zespół ma zakończyć prace do wtorku 20 czerwca. Większość ustaleń ma zresztą już za sobą. Nowa ustawa radykalnie rozszerza kategorię osób, które podlegać będą lustracji. Do polityków, sędziów i adwokatów dopisani zostali m.in. urzędnicy państwowi (także średniego szczebla, od stopnia naczelnika wydziału), samorządowcy, nauczyciele akademiccy szkół publicznych i prywatnych od stopnia doktora habilitowanego, radcy prawni i notariusze, członkowie zarządów spółek z udziałem skarbu państwa, dyrektorzy zakładów i ich zastępcy, działacze sportowi, dyplomaci, szefowie oraz wydawcy mediów publicznych i prywatnych, no i dziennikarze. Z tą ostatnią grupą posłowie mieli zresztą najwięcej problemów. Najpierw mieli być lustrowani tylko dziennikarze mediów publicznych. Ale w międzyczasie zmienił się tzw. klimat, czwarta władza uznana została przez liderów PiS za wroga, z którym trzeba się policzyć, więc tym chętniej dopisano do katalogu zawodów podlegających lustracji dziennikarzy mediów prywatnych. Ostatecznie posłowie wybrali formułę maksymalnie szeroką, tak by obowiązek lustracji objął – jak ujął to jeden z nich – „wszystkich dziennikarzy i publicystów mających realny wpływ na kształtowanie opinii publicznej”. Jak duża grupa osób będzie więc podlegać zapisom nowej ustawy lustracyjnej? W początkowej fazie prac posłowie PiS mówili, że będzie to około

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 25/2006

Kategorie: Kraj