Mity i fikcje polskiej gospodarki

Mity i fikcje polskiej gospodarki

Na upowszechnianiu opinii, że znaleźliśmy się na skraju kryzysu finansowego, zyskuje najbardziej kapitał spekulacyjny W ostatnim okresie malowany jest medialny obraz Polski jako kandydata na bankruta finansowego. Upowszechniane opinie, zawsze tych samych sześciu analityków banków zagranicznych, czterech członków Rady Polityki Pieniężnej oraz związanych z nimi „niezależnych ekonomistów”, nie pozostawiają żadnych wątpliwości – znaleźliśmy się na skraju kryzysu finansowego. Różnice w ocenach sprowadzają się tylko do tego, kiedy on wybuchnie, już w przyszłym roku czy może trochę później. Ważne, aby wywołać odpowiednie wrażenie w świecie, potrzebne do utrzymania niskiej ceny albo inaczej – wysokiej zyskowności naszych obligacji skarbowych, a dobrą okazję do tego tworzy rosnący dług publiczny. Granice długu Państwowy dług publiczny na koniec bieżącego roku może przekroczyć 400 mld zł (około jednej trzeciej tej sumy stanowi przeliczony na złote dług zagraniczny). Sama suma długu, chociaż wydawałaby się na pierwszy rzut oka potężna, jeszcze o niczym nie świadczy. Dopiero po porównaniu z wartością PKB można oceniać jego poziom. W naszym przypadku owe 400 mld zł stanowi blisko 50% PKB. W przyszłym roku dług publiczny – oprócz normalnego sfinansowania bieżącego deficytu budżetowego – zwiększy się o niespłacone w poprzednich latach zobowiązania, między innymi wobec otwartych funduszy emerytalnych oraz z tytułu rozchodów na prefinansowanie związane z wykorzystaniem środków unijnych. Z tego powodu relacja długu do PKB może osiągnąć 53% PKB. W teorii i praktyce nie ma jednego, powszechnie uznawanego poziomu długu publicznego. Zależy to od wielu czynników, np. poziomu rozwoju gospodarczego i jego tempa, sytuacji społeczno-politycznej, wysokości inflacji, wewnętrznych i zewnętrznych stóp procentowych. W Polsce, co należy do rzadkości, konstytucja określiła arbitralnie, że dług publiczny nie może przekroczyć 60% PKB, a jeżeli przekroczy, budżet na następny rok musi być bezdeficytowy. Suma długu publicznego oraz deficytu finansów publicznych jest u nas trochę inaczej liczona niż w krajach UE (np. u nas liczy się metodą kasową, w UE memoriałową). Unijną metodę liczenia powinniśmy zastosować już w przyszłym roku. Przeliczony na metodę UE (tzw. ESA 95) poziom naszego długu publicznego na tle innych krajów wygląda następująco: Dług publiczny sektora finansów publicznych (liczony metodą ESA 95) w państwach UE i wybranych krajach kandydujących Kraj Dług do PKB (na koniec roku) 2001 2002 Włochy 109,5% 106,7% Belgia 108,5% 105,8% Grecja 106,9% 104,7% Austria 67,3% 67,3% Niemcy 59,5% 60,8% Francja 56,8% 59,0% Wielka Brytania 38,9% 38,5% Irlandia 36,1% 32,4% Luksemburg 5,5% 5,7% Unia Europejska (średnio) 63,0% 62,3% Węgry 53,4% 56,3% Polska 37,2% 41,6% Słowacja 43,0% 39,3% Czechy 23,3% 27,1% (dane Ministerstwa Finansów) Według projektu budżetu na rok przyszły, nasz dług publiczny (w ujęciu ESA 95) wyniósłby w 2003 r. 44,8% PKB, a w 2004 r. 47,5%. Po wielkiej wyprzedaży Dlaczego po 2001 r. nastąpił wyraźny wzrost długu publicznego? Na pewno nie tylko z powodu rosnącego deficytu finansów publicznych. Są też inne, mniej zauważalne powody. Wzrost długu publicznego dotyczy głównie części krajowej. W latach 1998-2000 suma rocznych deficytów budżetu państwa wynosiła 41,2 mld zł, a przyrost długu krajowego skarbu państwa był mniejszy i wyniósł 24,8 mld zł. Stało się tak dzięki sprzedaniu w tych latach najbardziej dochodowych i cennych dla gospodarki aktywów skarbu państwa (m.in. w Pekao i innych bankach, PZU, Telekomunikacji Polskiej itp.). Wpływy ze sprzedaży finansowały głównie deficyty budżetowe i zmniejszały tym samym sumę długu publicznego. Sprzedawano szybko i tanio bez szczególnej logiki ekonomicznej. W ogóle nie brano pod uwagę wykorzystania prywatyzacji jako drogi rozbudowy potencjału gospodarczego sprzedawanych podmiotów, a tym samym jako źródła większych dochodów budżetowych na przyszłość. Okazało się, że po sprzedaży tych większych dochodów nie ma, a raczej jest ich mniej. Ponieważ atrakcyjnych aktywów skarbu państwa nie pozostało już wiele do sprzedaży, głównym źródłem finansowania deficytu budżetowego – podobnie zresztą, jak w innych krajach – staną się skarbowe papiery dłużne. Stąd

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 43/2003

Kategorie: Opinie