Młody Łemko płacze za górami

Młody Łemko płacze za górami

Cmentarz można wykarczować, ale zostaje pielęgnowana przez dziadów pamięć. Teraz nobilitowana w Brukseli Zdjęcie obiegło pierwsze strony większości gazet, było reprodukowane na plakatach, wyświetlane w Polskiej Kronice Filmowej. Oto, w amerykańskim planie, postaci siedmiu młodych mężczyzn o zakapiorskich, przepitych, dawno nie golonych twarzach. To schwytani, niebezpieczni bandyci. Dla większego efektu skrępowano im ręce, odebraną broń rzucono pod nogi. W gazecie pod zdjęciem podpis: “Dzięki udanej akcji ofiarnych żołnierzy Wojska Polskiego i milicji kolejna grasująca wokół beskidzkich Gorlic, groźna banda UPA, wspierana przez sympatyzujących z nią mieszkańców z okolicznych wsi, przestała istnieć”. – Takie prowokacje nie należały do rzadkości, choć na naszym terenie operowało niewiele oddziałów ukraińskich – twierdzi Stefan Hładyk, prezes Zjednoczenia Łemków z siedzibą w Gorlicach. – Wojsko mogło się z nimi rozprawić bardzo łatwo. Dlaczego więc tego nie uczyniono? Potrzebny był pretekst dla celów propagandowych. Choć Świerczewski jeszcze żył, Akcję “Wisła” dawno rozpisano na głosy. Urząd Bezpieczeństwa w Gorlicach też się chciał wykazać, zorganizował w Łosiu łapankę. Pani patrzy na zdjęcie: Jewtusiakowa, Gal i Stefan Świerczek to Łemkowie, dalej od lewej Polacy: Rodak, Smoła, Zygmunt Łukasik i Andrzej Szlanta. Ludzie opowiadali, że z domu Dudki, gdzie ich zamknięto, przez całą noc dochodziły krzyki, a nad ranem już tylko jęki bitych i torturowanych. Gdy rano zrobiono im zdjęcia i pozwolono wrócić do domów, dziękowali Bogu za ocalenie. Hładynków wypędzono z Kunkowej najpóźniej, bo w 1947 r.; zostawili 17 hektarów pola, trzy razy tyle lasu, duży dom i obejście gospodarskie. – Wyrzucili jak psów ludzi z kilku wsi. Tego dnia padało; to góry płakały za Łemkami. W Wełminie, gdzie po 6 tygodniach tułaczki się zatrzymali, ludzie zaraz przyszli obejrzeć tych przestępców. Najstarszy, sołtys może, wita: – To jeszcze żyjecie? Was siekierą zarąbać i w piecu spalić! Wtedy Karlakowa, pyskata Łemkinia, do niego: – Po coście nas tu brali, jak nie macie gdzie mieszkać, ani co jeść, dobijcie nas, żeby my się nie męczyli. A on na to: – Anim was tu nie prosił, ani nie będę zabijał, ty sama zdechniesz! Zebrali się i poszli na trzecią wieś, do Górecka, w trzy rodziny do jednego domu. Wspólny dobytek liczył jednego konia, jedną krowę, trochę zboża i ziemniaków oraz nadzieję w Bogu. Taką gehennę nam stworzyli bracia chrześcijanie. Z naszej ludności nikt nie miał żadnego wpływu na swój los. Władze na każdym zajętym domu malowały wielkie “W”. To był znak, że tu mieszka Ukrainiec, słowo Łemko lub Rusin nie istniało, poznaniacy o takiej narodowości po prostu nigdy nie słyszeli. A przecież miejscowi wiedzieli, kto jest kto. 75-letnia Anna Gałczyk (matka Mikołaja) całą rzecz bierze na chłopski rozum: – “Łemkowie nie są Ukraińcami, bo jakby były Ukraińce, to by się nie nazywały Łemki”. NKWD cel osiągnęło Albin Pietras znalazł zapiski anonimowego grekokatolickiego księdza w cerkwi w Bednarce i przetłumaczył na język polski. Pamiętnik opisuje dzień po dniu wydarzenia, które rozgrywały się w tej podgorlickiej wsi od 20 września 1944 r. do 2 lipca 1945 r. Pod datą 9 maja 1945 r. ksiądz zapisał: “Wczesnym rankiem w okolicznych kopalniach nafty zaczęły trąbić wszystkie syreny i tak huczały chyba z godzinę. Był to znak, że coś ważnego musiało się stać na froncie, czy w ogóle w świecie. Wkrótce dowiedziałem się od Sowietów, którzy tu we wsi kwaterują i mają radio, że Niemcy skapitulowały, że wojna w Europie skończona. Takie wydarzenie, a mieszkańcy jakby się nie cieszą, a to z tej przyczyny, że NKWD i polska milicja, którą zorganizowano po przejściu bolszewików, prowadzą silną agitację na całej Łemkowszczyźnie za wyjazdem do Związku Radzieckiego. Zatruwani moskiewską trucizną mieszkańcy kilku wsi na Dukielszczyźnie zniszczonych wojną już pojechali, gdyż tu nie mają “żywleta”. W ostatnich dniach wyludniła się cała wieś Myscowa (…). Prawdą jest, że wielu z nich grozi głód i zmuszeni są szukać ratunku. To jest zrozumiała prawda. Ale do Zw. Radzieckiego wyjeżdżają też właściciele pięknych gospodarstw; zostawiają wszystko i jadą. Zatruła ich moskiewska trucizna. Trucizna wpajana w Łemków dawnymi laty dokonała swego. Żal mi tego nieszczęsnego narodu, bo wiem, jaka go czeka gorzka dola. Dwóch agentów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2001, 2001

Kategorie: Reportaż