Moda na Depeszów

Moda na Depeszów

Trio Depeche Mode świętujące w przyszłym roku 35-lecie udowadnia, że co nie zabije, może tylko wzmocnić Basildon to założone na przełomie lat 40. i 50. XX w. przemysłowe miasto w hrabstwie Essex, które miało rozładować przeludniony Londyn. Dla wielu młodych ludzi było jednak synonimem nudy i braku perspektyw. Panowało przekonanie, że w betonowym Basildon jedną z nielicznych rozrywek jest picie i szukanie kłopotów. Lub granie w zespole. Tę drugą opcję wybrali w 1977 r. basista Andrew Fletcher (rocznik 1961) i jego szkolny kolega, klawiszowiec Vince Clarke. Założony przez nich band No Romance In China nie spełnił oczekiwań. Na szczęście trzy lata później los się odmienił, gdy w jednym z pubów Andy wpadł na rówieśnika, Martina Gore’a. Grający na gitarze od 13. roku życia nastolatek podchwycił pomysł wspólnego muzykowania, czego efektem było powstanie Composition of Sound. Trio zrezygnowało z „żywych” instrumentów na rzecz syntezatorów. Obowiązki kompozytora i solisty przejął Clarke. Wtedy na horyzoncie pojawił się David Gahan (rocznik 1962) – tykowaty buntownik o chłopięcej urodzie, niepasującej do charakterystycznego barytonu. Dave wychowywał się w Basildon, gdzie po rozwodzie z lekkomyślnym mężem była pani Callcott rozpoczęła z dziećmi nowy rozdział życia. Wobec braku ojcowskiego autorytetu (ojczym Jack Gahan zmarł, gdy chłopiec miał 10 lat) przyszły frontman Depeszów zszedł na złą drogę, nad naukę przedkładając picie, haszysz, kradzieże i wandalizm. Po skończeniu szkoły imał się najróżniejszych zajęć (pracował na budowie oraz na stacji benzynowej), aż trafił do Southend Art College, gdzie zyskał gruntowną wiedzę z zakresu wystawiennictwa sklepowego. Nawet będąc na bakier z prawem, nie zapominał o muzyce, w której po latach widział źródło ocalenia. A o tym, że Dave dysponował nieprzeciętnym głosem, przekonał się także Vince Clarke, przypadkiem trafiając na jego jam session. Dołączając do muzykującego tria Gahan odnalazł się na miejscu wokalisty grupy, która zmieniła szyld, czerpiąc inspirację z francuskiego periodyku galanteryjnego „Dépêche-mode”. Brytyjskiemu kwartetowi od początku nie można było odmówić pewności siebie i determinacji. Materiał demo muzycy osobiście nosili do wytwórni, domagając się natychmiastowego przesłuchania kasety – bez efektu. Ale po występie w Canning Town zespołem zainteresował się Daniel Miller, fundator Mute Records, który zaproponował chłopakom nagranie singla. A prawdziwy sukces przyszedł wraz z singlem „Just Can’t Get Enough”, umieszczonym na debiutanckim krążku „Speak & Spell”. Promowany udaną trasą koncertową album dotarł do pierwszego miejsca brytyjskiej listy przebojów, ale medialne szaleństwo narastające wokół zespołu przestało odpowiadać Vince’owi (ponoć miał dość kuriozalnych listów od fanów oraz dziennikarzy pytających o kolor jego skarpetek), opuścił więc macierzystą formację. Osierocona trójka szybko osuszyła łzy, przystępując do wzmożonej pracy nad longplayem, który ukazał się w 1982 r. Choć materiał na „A Broken Frame” nie przyniósł ponadczasowych utworów, sygnalizował kolejną zmianę. Odtąd obowiązki etatowego tekściarza i kompozytora przejął Martin Gore, odnajdujący w Gahanie idealne medium wokalne dla swoich ponurych refleksji egzystencjalnych. Już wtedy „życzliwi” krytycy spekulowali na temat roli Fletchera w szeregach Depeche Mode. Sam zainteresowany przyznawał, że w zasadzie jego funkcja ogranicza się do nicnierobienia, pozowania do zdjęć oraz realizowania czeków. Ale to Andy stał się szarą eminencją wspierającą klawiszami duet, a także budującą kompromis między Davidem chłonącym uwielbienie mas a introwertycznym Martinem. Witaj w moim świecie Rok 1983 przyniósł następne zmiany. Nowym członkiem grupy został Alan Wilder – kompozytor, klawiszowiec i perkusista – z którym trio nagrało longplay „Construction Time Again”. Zarejestrowany m.in. w berlińskim Hansa Studios materiał przyniósł niespotykaną jak na Depeszów paletę brzmień. Eksperymenty z syntezatorami, wykorzystywanie sampli oraz czerpanie inspiracji z industrialu szły w parze z nowym sposobem pisania tekstów. Szeroko rozumianą tematykę miłosną zastąpiły liryki poruszające zagadnienia społeczno-polityczne, koncentrujące się na obrazowaniu nędzy i głodu, ale także ludzkiej chciwości oraz bezduszności korporacji (singiel „Everything Counts”). Równocześnie występy pełne emocji zdobywały coraz większy odzew publiczności. Idąc za ciosem, Brytyjczycy powrócili z albumem „Some Great Reward”, na którym Dave bezbłędnie wyśpiewał minitraktaty Martina o naturze seksualności („Master and

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2014, 2014

Kategorie: Kultura