Mój złośliwy, upiorny chichot
Zapiski polityczne Poseł Andrzej Lepper ogłosił na zakończonym w ubiegłą niedzielę kongresie swojej partii, że rozpoczyna się od tej chwili przejmowanie władzy w Polsce przez tę nową formację. Skwitowano to wzruszeniem ramion. Lepper do władzy, co za bzdura. Nikt jak do tej pory nie zadał sobie prostego pytania: a jeśli to prawda, co wtedy zrobimy? Możemy oczywiście porzucić nasze marzenia o demokracji i w drodze zamachu stanu zablokować panu Andrzejowi drogę do władzy, gdyby wygrał wybory – co wcale nie jest mało prawdopodobne. Lepper ma faktyczny i potencjalny kolosalny elektorat, gdyż mówi głośno to, co potężna masa wyborców myśli w ciszy domowych ognisk. Politycy kradną, wyprzedają Polskę obcemu kapitałowi, bogacą się kosztem biedoty, żrą się między sobą niby te wściekle psy i należy ich jak najszybciej przepędzić, gdzie pieprz rośnie, najlepiej niech sobie jadą do Izraela, bo tam jest ich miejsce, a nas, Polaków, niech pozostawią, w spokoju. Damy sobie radę bez nich, i to wręcz doskonale. Żydy won, Polska dla Polaków. Hasła proste, łatwo dla każdego zrozumiałe i co najważniejsze, zawierające prawdę ukrywaną przez ludzi zamożnych i wykształconych. Do tego zestawu polskiego prymitywizmu ludzie od dyrektora Rydzyka dokładają straszenie Unią Europejską i oddaniem w obce ręce polskiej ziemi, co musi raczej wcześniej niż później zamienić większość Polaków w parobków u obcych, czytaj u Żydów. Nie układam bajek, nie bawię się w proroka złych zdarzeń, wyciągam proste wnioski z rozmów, jakie słyszę, i z listów, jakie otrzymuję. Przypuszczam, że nawet sam Andrzej Lepper nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji ewentualnego przejęcia władzy w Polsce przez jego ugrupowanie. Cóż z tego, że ich diagnoza sytuacji w Polsce jest w pewnych fragmentach bardzo bliska prawdy. Istotnie, mamy do czynienia z rozkradaniem kraju, z wyprzedawaniem za cząstkę rzeczywistej wartości majątku narodowego w obce ręce, mamy korupcję i biurokrację zasługujące na szybkie ukrócenie. Nie mamy natomiast najważniejszego elementu zmiany władzy, mianowicie realnej koncepcji, jak być powinno. Kaczorowi, Lepperowi i Rydzykowi ludzie wiedzą, że źle się dzieje w ojczyźnie Polaków, ale jak i co zrobić, żeby nastały wreszcie lepsze czasy, nie mówią konkretnie, bo tego nie wiedzą. Od surowych kar przybędzie najwyżej więźniów w przyciasnych już teraz kryminałach, no i kilka szubienic, za postawienie których Europa nas wykreśli ze swego grona, przeto Kaczorowa koncepcja jest chwytliwa, ale nic z niej nie wynika dla klęski bezrobocia czy spadku PKB. Rydzykowi w ogóle nie mają pomysłu na dramatyczny stan gasnącej gospodarki, zaś wyznawcy Leppera wiedzą, że jak się przepędzi tych, co u władzy królują, to zaraz będzie dobrze. Samo przepędzenie starczy za program społeczny i koncepcję ożywienia gospodarki. Miałem do Andrzeja Leppera sporo sympatii, gdyż powtarzał on po wielu latach to samo, co ja mówiłem na początku lat 90, gdy w odnowionym chwilowo „Po prostu” analizowałem sytuację gospodarczą i formułowałem tezę, niestety, potwierdzoną w praktyce, o prowadzonej przez ludzi o solidarnościowym rodowodzie „reformie przez ruinę”. Tak przecież było. Napierający nachalnie na koryto władzy tak zwani liberałowie chcieli tego samego, czego teraz żąda i czego się spodziewa poseł Lepper, chcieli władzy i obiecywali, że po jej otrzymaniu urządzą nas jak trzeba. I słowa dotrzymali. Zlikwidowali znaczną część polskiego przemysłu, unicestwili PGR-y, oddali obcym banki i w popłochu uciekli z koalicji z AWS, zanim lud, czyli wyborcy, pozbawił ich miejsca w parlamencie. Poseł Andrzej Lepper chce tego samego, Ogłasza początek przejmowania władzy w kraju – co jego zdaniem, powinno automatycznie uleczyć nasze państwo z wszystkich trapiących je teraz chorób – ale nie prezentuje cienia programu mającego ożywić gospodarkę. Nie prezentuje z tej prostej przyczyny, że brak mu ludzi do przygotowania, a później do wdrożenia koniecznych środków zaradczych. Nic to u nas nowego. Podobna rzecz przydarzyła się Marianowi Krzaklewskiemu. Nie potrafił do zrealizowania swoich zbawczych koncepcji znaleźć ludzi mogących wprowadzić Polskę na tory mądrej i skutecznej praktyki rządzenia krajem. Prawie identycznie przebiegał upadek rządów Mazowieckiego, Bieleckiego, Olszewskiego i Suchockiej. Środowiska, które wówczas przejęły odpowiedzialność za dalsze losy kraju, powiewały sztandarami wyzwalania ojczyzny od komunizmu, ale o rozumnym gospodarowaniu wiedziały niewiele, choć roiło się wśród nich od dyplomów i tytułów naukowych. Niestety,