W cieniu zmagań o wybranie na stanowisko rzecznika praw obywatelskich następcy (następczyni) Adama Bodnara, który tak by nie uwierał obecnej władzy jak ówże, pojawiają się pomysły na nowych rzeczników, choćby rzecznika praw zwierząt. Sam taką listę marzeń opiekuńczych mógłbym ciągnąć długo. Nie jest jedynym problemem to, że funkcje te – kontrolne, nadzorujące, pytające, podważające, krytykujące, oceniające, interweniujące – działają niemal wyłącznie wtedy, kiedy są sparowane z osobistymi walorami merytorycznymi i charakterologicznymi sprawujących je osób. Dlatego Bodnar działał i rządzący nie mogą się doczekać, kiedy wymienią go na model uległy, rzecznikopodobny, co doskonale udało się wcześniej w przypadku rzecznika praw dziecka, którego de facto nie ma, jego głosu nie słychać, działań nie widać, efektów brak. Po prostu pisowski ideał. Dobrze, że chociaż nie skupuje domów i działek, bo – jak się okazuje – na tym ostatnio polega model służby publicznej. Kupić tanio dzięki funkcji publicznej, wyposażyć za unijne środki dla kogoś naprawdę potrzebującego, to już metoda, nie eksces – legenda przewałów prywatnych, szef Orlenu, niedoszły premier Obajtek, cesarz Pcimia, zakupiony pensjonat w Łebie wyposażył za unijne pieniądze na pomoc rybakom; wcześniej Marian Banaś, obecnie nie do ruszenia prezes NIK, wyposażył swój dom schadzek w Krakowie za unijne wsparcie dla domu pielgrzyma. Wracając do projektu powstania kolejnej instytucji rzecznikowskiej, to akurat wybór takiego obrońcy praw zwierząt wydaje się czymś bardzo ważnym i potrzebnym. Systemowe podejście do złego traktowania i lekceważenia dobrostanu (nie mówiąc o życiu w przypadku zwierząt tzw. hodowlanych) zwierząt w Polsce wymaga równie systemowych zmian – same się nie dokonają. Tak jak jestem głęboko przekonany, że zmiany winny dotyczyć całej przestrzeni związanej z relacją człowiek-natura (a właściwie z cywilizacyjnym stereotypem tej relacji, dychotomii, którą zawdzięczamy i starożytnym Grekom, i całym tym naszym nieszczęsnym fundamentom judeo-chrześcijańskim), tak równocześnie widać, że aby ta zmiana była realna i nieodwleczona w niedającą się przewidzieć przyszłość, należy się koncentrować na pomniejszych grupach, problemach, zjawiskach. Nikt nigdy nie napisze skutecznego paragrafu broniącego po prostu natury, ale już psa, kota, wilka, niedźwiedzia – owszem. Co śmieszniejsze, czyli tak naprawdę tragiczne, w dużej mierze takie dobre prawo mamy, ale nie jest ono respektowane, egzekwowane, nadzorowane. Prawo prawem, ochrona wilka ochroną (ten gatunek objęty jest akurat ścisłą), a potem leśniczy powie przez telefon, że można strzelać, ponieważ słyszał przez telefon, że wilki zagryzły wiejskie psy i dwóch pilarzy widziało te wilki niedaleko i bardzo się bało. I całe prawo znika w jednej chwili, w ciągu sekundy, kiedy kula zabija jakieś wilki, bo nawet nie wiadomo, czy akurat te, które tak przeraziły dzielnych pilarzy. Truizmem jest powtarzanie, że człowiek okazał się najokrutniejszym i najbardziej nieprzewidywalnym drapieżnikiem w historii naszej planety: dokonuje zagłady wewnątrzgatunkowej na niewyobrażalną skalę, degraduje przyrodę zarówno w jej wymiarze zwierzęcym, jak i roślinnym, za jego sprawą giną całe gatunki zwierząt i drzew. Giną puszcze, lasy, zagajniki, aleje przydrożne, drzewa przed domem, na rynkach. Człowiek demoluje lasy, rzeki, góry, morza i oceany, powietrze, glebę. Wszystko. I jeszcze się dziwi, kiedy musi się skonfrontować z konsekwencjami swoich destrukcyjnych działań. Być może ten nasz gatunek, zasłużywszy na wymarcie, wymiera spazmatycznie, wybijając i niszcząc, co wokół się da i co jeszcze żyje. Być może zatem najbardziej sensowne byłoby powołanie rzecznika praw świata i natury przed zakusami i działaniami homo sapiens. Obawiam się jednak, że na to za późno. Poza tym człowiek nie sprawia wrażenia zaniepokojonego skalą zagłady, którą serwuje wszem wokół. To mu nie spędza snu z powiek. Zachowuje się, jakby chciał zachować się tak, jak się nauczył w królestwie konsumpcji. Zepsuł się odkurzacz, samochód, domek nie wystarcza? Kupię sobie nowy, świat jest pełen nowych światów. Ludzie powinni założyć globalne komitety samoobrony społecznej przed nami samymi. Ale tak się nie stanie. Brońmy więc zwierząt, rzek, traw, puszcz, łąk, ptaków, ryb – dopóki wciąż z nami są. I drzew, bo dają nam życie. r.kurkiewicz@tygodnikprzeglad.pl Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint