Oblany egzamin

Nie powinienem pisać o dolinie Rospudy, ponieważ pełno jest jej gazetach, ja zaś nie jestem ani specjalistą od budowy autostrad, ani tym bardziej znawcą flory i fauny mokradeł, z których Rospuda jest słynna . Jeśli więc mimo to podnoszę ten temat, to dlatego, że Rospuda jest egzaminem naszej świadomości społecznej, który wypada bardzo marnie. Prasa podaje, że aż 65% społeczeństwa jest za innym niż obecny, a więc proponowanym przez ekologów, przebiegiem obwodnicy Augustowa, za jej obecnym biegiem zaś wypowiada się jedynie 42% Podlasian i 81% samych Augustowian. Pozwolę sobie jednak nie wierzyć tym wynikom. Dla większości Polaków zarówno Augustów, jak i rzeka Rospuda leżą gdzieś daleko, a więc można przyjąć w tej kwestii postawę kulturalną, którą zaleca rozsądek. Ale w całej Polsce jest około 300 miejsc, w których planowane drogi znajdują się w konflikcie z chronionymi obszarami natury i na Rospudzie się nie skończy. Zobaczymy po prostu, jak zachowają się mieszkańcy tych miejsc, gdy szosa lub autostrada przebiegać będzie w ich sąsiedztwie. – Co jest ważniejsze: jakieś żabki czy ludzie ? – zapytał moją żonę pewien niegłupi skądinąd rzemieślnik i szczęka opadła mu dopiero wówczas, gdy ta odpowiedziała bez wahania: – Oczywiście, że żabki. W istocie bowiem problem polega na tym, czy człowiek jako gatunek w naturze nie tylko ma prawo podporządkować sobie inne gatunki i całą naturę, ale czy w tych warunkach ma także szanse samemu przeżyć. Prawo człowieka do dysponowania wszystkim, co żyje na ziemi, w wodzie i w powietrzu, przyobiecał nam w Księdze Genesis Stwórca , istnieje jednak obawa, że obietnica ta stanowi jedną z Jego pomyłek. Prawo to bowiem otrzymał gatunek wyjątkowo agresywny, jedyny, który potrafi zabijać bez powodu, a któremu doskonałość jego narzędzi pozwala na zbrodnie i zniszczenia niedostępne innym stworzeniom. Przez długi czas ujarzmianie natury uchodziło nam bezkarnie, obecnie jednak nie ma już wątpliwości, że dziura ozonowa, która może nas zniszczyć, jest dziełem naszej cywilizacji, tak samo zresztą jak jest nim ów ośmioletni angielski chłopiec, który odżywiany przez troskliwą rodzinę powszechnie dostępną żywnością, głównie pochodzenia zwierzęcego, osiągnął wagę 90 kilo i stał się monstrum. Oderwanie się od żabek, roślin, ptaków, odseparowanie się od natury, daje w efekcie nie tylko bezpośrednie zagrożenie, ale i patologię naszego gatunku, zarówno fizyczną, jak i psychiczną. Niedawno umierająca holenderska nauczycielka poprosiła swoich uczniów, aby sporządzili jej trumnę, tłumacząc, że w ten sposób dzieci oswoją się ze śmiercią . Mądrość tego gestu jest zachwycająca. Obecny cywilizowany człowiek odsuwa od siebie śmierć jako coś zbyt naturalnego, zwierzęcego, powierza ją szpitalom, hospicjom i specjalistom, podczas gdy jeszcze za mojego dzieciństwa każda kobieta potrafiła zadbać o zwłoki bliskich i przygotować je do trumny, a synowie golili zmarłych ojców. Może to prymitywne, zbyt naturalne, ale w ten sposób ludzie byli częścią natury. Obecnie najpowszechniejszą chorobą cywilizacji jest depresja, co trzeci cywilizowany człowiek leczy się na depresję, ponieważ nie wie, kim jest i do czego przynależy. Ale dajmy już temu spokój. Dolina Rospudy jest także naszym egzaminem z Europy. Władze Unii Europejskiej w sprawie Rospudy nie mają żadnych wątpliwości, ponieważ ich świadomość ekologiczna jest wyższa. Wiedzą, że każdy filar wbity w mokradła obniża poziom wody – i po mokradłach. Gdzieś przeczytałem, że łatwo im tak mówić, skoro całą sieć autostrad i obwodnic mają już zbudowaną, często w czasach, gdy nie myślano jeszcze o ekologii . Bardziej jednak nie może pomieścić się nam w głowach to, że ta Rospuda nie jest już całkiem i wyłącznie nasza. Jest europejska, także światowa. Nasze władze państwowe i samorządowe zapewniają, że przygotowując obecny przebieg obwodnicy Augustowa, „uwzględniały prawo europejskie”, jest to wszak hipokryzja . Nie wykluczam, że nawiązano do jakichś przepisów europejskich, ale nie nawiązano do ducha jedności europejskiej, ambitnego i niespotykanego dotąd przedsięwzięcia, na skutek którego Rospuda staje się częściowo własnością Belgów, Holendrów czy Włochów, którzy gotowi są nawet łożyć jakieś swoje pieniądze na jej ocalenie. Tak samo jak rynek w Brukseli, wiatraki w Holandii czy Forum Romanum stały się częściowo nasze. Mamy prawo protestować przeciw ich zburzeniu, mamy też obowiązek zapłacić, jeśli wymagałoby

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2007, 2007

Kategorie: Felietony