Mój życiowy błąd

Mój życiowy błąd

Teraz mogę się przyznać. Był rok 1996. Byłem ambasadorem w Wilnie. Po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich byłem załamany. Wałęsa przegrał! Wygrał Kwaśniewski. Szedłem akurat na przyjęcie wydane z okazji wizyty sekretarza obrony USA, Williama Perry’ego. Najpierw pojechałem do ambasady. Wysłałem depeszę do ministra Bartoszewskiego i oddałem się do jego dyspozycji. Poszedłem na przyjęcie w minorowym nastroju. Tam okazało się, że jestem na nim prawie tak samo ważny jak William Perry. On sam i wszyscy dyplomaci zachodni chcieli dowiedzieć się ode mnie, kto to jest ten Kwaśniewski, a przede wszystkim, co ten wynik polskich wyborów będzie znaczył dla polskiej polityki zagranicznej. W szczególności zaś, czy Polska nadal będzie aspirować do NATO i Unii Europejskiej. Tu nie miałem wątpliwości. Na pewno tak, w tej sprawie nic się nie zmieni. To w porządku, ucieszyli się moi rozmówcy. Gratulujemy nowego prezydenta! No to może rzeczywiście zareagowałem zbyt emocjonalnie, może wybór Kwaśniewskiego nie jest taką tragedią, jak sądziłem? Następnego dnia dostałem depeszę od ministra Bartoszewskiego. Napisał coś w tym stylu, abym się nie wygłupiał, tylko siedział w Wilnie. Wprawdzie on i minister Milczanowski podali się do dymisji, ale to co innego. Oni byli bezpośrednio związani z Wałęsą. A ja mam siedzieć w Wilnie i kontynuować swoją misję. No to kontynuowałem. Niedługo później prezydent Kwaśniewski składał oficjalną wizytę w Wilnie. Chyba obaj z początku patrzyliśmy na siebie trochę nieufnie. Ale już wtedy zrozumiałem swój błąd. Aleksander Kwaśniewski zrobił w Wilnie jak najlepsze wrażenie. To, co w pierwszej chwili wydawało mi się niemal tragedią narodową, było – jak się okazało – początkiem najlepszej prezydentury w dziejach III Rzeczypospolitej. Początkiem dwóch znakomitych kadencji. Właśnie za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego Polska stała się członkiem NATO i Unii Europejskiej. Za jego prezydentury uchwalono konstytucję. Aleksander Kwaśniewski pokazał, że można być prezydentem wszystkich Polaków. Także tych, którzy okazywali mu jawną niechęć i początkowo nie szczędzili afrontów. Gdy po raz drugi stawał do wyborów, nie miałem wątpliwości. To był także mój kandydat. Przeżywałem, byłem wściekły, gdy tuż przed wyborami rozpoczęto przeciw niemu oszczerczą kampanię i zorganizowano ohydną prowokację, fałszując esbeckie papiery. Na szczęście nieskutecznie. Wybory wygrał już w pierwszej turze. Przekonał do siebie większość Polaków. Przez kolejnych pięć lat znakomicie sprawował urząd Prezydenta RP, wyznaczając standard piastowania tej najwyższej funkcji w państwie. To dzięki temu standardowi możemy dziś ocenić, jak marna jest prezydentura Andrzeja Dudy. Kwaśniewski zdobył sobie szacunek polityków Zachodu. W polityce wschodniej był wiernym uczniem Giedroycia. Za jego prezydentury i z jego osobistym udziałem udało się doprowadzić do ułożenia znakomitych stosunków z Litwą i Ukrainą. Teraz, gdy polityka wschodnia leży w gruzach, gdy udało się zepsuć stosunki z Ukrainą i jeszcze pogorszyć stosunki z Rosją, gdy popsute zostały stosunki z Niemcami, z Francją i z całą Unią Europejską, gdy zapowiadane „wstawanie z kolan” okazało się kucaniem przed kantem biurka prezydenta Trumpa, widać, jak bardzo go dziś w polityce zagranicznej brakuje. Bo w polityce zagranicznej rola prezydenta może być ogromna. Prezydent powinien Polsce służyć w stolicach mocarstw, nie na powiatowych czy gminnych festynach. Aleksander Kwaśniewski od kilkunastu już lat nie jest prezydentem. Ale wciąż jest obecny w polityce. Jest powszechnie szanowany w świecie, a gdy zabiera głos w sprawach polskich czy międzynarodowych, zawsze jest to głos rozsądku. Piszę ten felieton w dniu 65. urodzin Aleksandra Kwaśniewskiego. Panie Prezydencie, Drogi Aleksandrze, ad multos annos! Dziękujemy Ci za lata Twojej prezydentury. Dziękujemy za Twoją obecność w polskiej polityce. Bądź z nami jak najdłużej. A tak prywatnie, wybacz mi, że kiedyś Cię nie doceniłem. Share this: Click to share on Facebook (Opens in new window) Facebook Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on Telegram (Opens in new window) Telegram Click to share on WhatsApp (Opens in new window) WhatsApp Click to email a link to a friend (Opens in new window) Email Click to print (Opens in new window) Print

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 48/2019

Kategorie: Felietony, Jan Widacki