Moją rywalką jest… Ziółkowski

Moją rywalką jest… Ziółkowski

Żeby pobić rekord Polski, trzeba wykonać nawet sto rzutów młotem na jednym treningu Kamila Skolimowska, mistrzyni olimpijska w rzucie młotem, ur. 4 listopada 1982 r. w Warszawie, wzrost 180 cm, klub Gwardia Warszawa, trener Piotr Zajcew, najmłodsza polska złota medalistka olimpijska (Sydney, 2000 r.), rekordzistka kraju w rzucie młotem – 75,29 m (wynik z Aten z 17 września 2006 r.). – Marzysz o wakacjach? – Bardzo. Na początek będą dwa tygodnie w Tunezji. Pierwszy raz PZLA załatwia nam na koniec sezonu wyjazd za granicę. A po Tunezji jadę do Egiptu, gdzie zrobię sobie kurs nurkowania. – Byłaś już w Egipicie? – Byłam, trzy lata temu, i wtedy złapałam bakcyla nurkowania. – Przygotowujesz się do wakacji? – Tak i muszę też te moje młotki wyrzucić z bagażnika, bo mam tam ponad 70 kg złomu. Wszystko, co mi przypomina rzut młotem, chowam głęboko. – 30 tys. dol. za zwycięstwo w drużynowym Pucharze Świata w Atenach to twoja najwyższa premia za wygrane zawody? – Tak. Wcześniej za złoty medal olimpijski zdobyty w Sydney w 2000 r. dostałam 90 tys. zł i na tamte czasy było to też dużo. – Na co wydasz te ciężko zarobione pieniądze? – Nie zastanawiałam się jeszcze nad tym. Z tych pieniędzy i tak dla mnie będzie tylko połowa, bo jest przecież podatek, a trenerowi i menedżerowi też należą się gaże. To, co zostanie, prawdopodobnie zainwestuję, żeby w przyszłości było z czego żyć. – Naprawdę dostaniesz tylko połowę z tych 30 tys. dol.? – Ta połowa też bardzo cieszy. W mojej konkurencji trudno jest zarobić większe pieniądze, to nie są niestety biegi czy skoki. Rzut młotem rzadko jest umieszczany w programie dobrze płatnych zawodów, więc młociarze nie zarabiają tak jak inni, ale mimo wszystko nie możemy narzekać. Cieszę się z tego, co mi się udało zarobić w tym sezonie. Na pewno zapewni mi to jakąś przyszłość. – A za mistrzostwa Europy, gdzie zdobyłaś brązowy medal, ile płacili? – Nic nie płacili. Medal i tyle. Ani federacja międzynarodowa, ani nasze władze nie dały za brąz mistrzostw Europy specjalnych premii. Premie pieniężne są tylko za mistrzostwa świata, wtedy płaci IAAF, i za olimpiadę, wówczas nagradza kraj medalisty. – Ale dla stałego miesięcznego finansowania zawodnika kadry, dla stypendium, medal mistrzostw Europy ma znaczenie? – Tak, oczywiście. W tym przypadku to ma znaczenie, bo na początku tego roku weszła nieszczęsna ustawa, która pozbawiła wielu zawodników stypendiów i sporo z nich zastanawia się, czy nie kończyć ze sportem wyczynowym. Kryteria są takie, że jak się nie zdobędzie medalu, nie dostaje się stypendium. – Rodzice przyczynili się w jakimś stopniu do tego fantastycznego rekordu Polski, 75,29 m, pobitego w Atenach? – Rodzice mnie niesamowicie wspierają, bo bywają naprawdę ciężkie chwile. Czasem nawet nie chcę ich pomocy, bo bywa to nieco męczące, ale zawsze cokolwiek by robili, chcą mi ulżyć, chcą, bym miała spokój, mobilizują. Jedną z form mobilizacji był zakład, który zawarliśmy na początku sezonu. To było ogromne wyzwanie, bo chodziło o poprawienie rekordu Polski i rzut na odległość powyżej 75 m. A nagrodą od rodziców za wygranie zakładu miała być wycieczka do Egiptu. To była na pewno jakaś mobilizacja, bo cały czas podświadomie myśli się jednak o tym. A w Polsce nie mam niestety konkurencji, nie mam rywalek na moim poziomie, które by trenowały ze mną. – Chyba że tą rywalką będzie Szymon Ziółkowski? – No właśnie, chyba że Szymon Ziółkowski. Jest jednak problem, bo on rzuca siódemką, a ja czwóreczką. Potrzebny jest jednak ktoś do bezpośredniej rywalizacji, czwórka do czwórki, na przebieżkach, na płotkach. Osoba, z którą można potrenować, ale której można się też wyżalić. Zupełnie inaczej przecież rozmawia się z dziewczyną, inaczej z mężczyzną. Bardzo więc brakuje i mnie, i Szymonowi, osób, które byłyby w stanie razem z nami trenować, rozwijać się i jednocześnie sobie pomagać. – Jak już jesteśmy przy Szymonie Ziółkowskim, to co się z nim stało? Przed mistrzostwami Europy był najlepszy na świecie, wygrywał wszystko, a później… lepiej nie mówić. – Może za bardzo chciał wygrać, bo takie obciążenie czasem gubi zawodników. Wszyscy twierdzili, że on już ten medal ma i tylko problem, by wyszedł i rzucił. Trudno

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 42/2006

Kategorie: Sport