Moralność prezydenta

Moralność prezydenta

A man holds a sign reading in Spanish "Rotten Congress" during a protest against Congress decision to oust President Martin Vizcarra in Lima, Peru, Monday, Nov. 9, 2020. Peruvian lawmakers voted overwhelmingly Monday night to remove Vizcarra from office, expressing anger over his handling of the coronavirus pandemic and citing alleged but unproven corruption allegations. (AP Photo/Martin Mejia), APTOPIX

W ciągu tygodnia pogrążone w największym od 50 lat kryzysie Peru ma już trzeciego prezydenta „W Peru łatwiej odwołać prezydenta ze stanowiska, niż skazać gwałciciela na więzienie”, powiedział dziennikarzom Álvaro Campana z lewicowej partii Movimiento Nuevo Perú (Ruch Nowe Peru). Oburzony polityk komentował tak nagłą decyzję o impeachmencie prezydenta Martína Vizcarry – 9 listopada parlament Peru (Kongres) większością głosów uznał go za „moralnie niezdolnego” do sprawowania władzy. Początkowo urząd prezydenta przeszedł więc w ręce Manuela Merina, do tej pory przewodniczącego Kongresu. Złośliwi wytykali mu brak ukończonych studiów i fakt, że w ostatnich wyborach uzyskał niewiele ponad 5 tys. głosów. Na stanowisku utrzymał się pięć dni; zrezygnował, gdy na skutek interwencji policji w czasie masowych protestów przeciw zmianom w rządzie zginęli 24-letni Inti Sotelo i 22-letni Jack Pintado, a ponad sto osób zostało rannych. Razem z Merinem odeszło 13 ministrów. Przez 24 godziny w kraju nie było rządu, a skłócony parlament usiłował dojść do porozumienia. Ostatecznie trzecim prezydentem Peru w ciągu tygodnia i czwartym w ostatnich czterech latach stał się Francisco Sagasti. Inżynier o centrowych poglądach na stanowisku zostanie do kwietnia, kiedy to mają się odbyć powszechne wybory. Kłopoty z konstytucją Podejrzenia wobec Vizcarry są poważne. Polityk miał przyjmować łapówki w zamian za lukratywne kontrakty publiczne w latach, gdy stał na czele rządu w regionie Moquegua. Prokuratura wysłuchała w tej sprawie zeznań świadków, ma też dysponować obciążającymi go dokumentami. Wątpliwości budzi fakt, że owe świadectwa wciąż są weryfikowane. „Nie ma wiarygodnych dowodów przestępstwa ani ich nie będzie, ponieważ nie przyjąłem żadnej łapówki”, mówił Vizcarra w dniu impeachmentu. Przekonywał, że w toczącym się procesie chodzi jedynie o rozgrywkę polityczną. Argumentował, że prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie aż 68 spośród głosujących deputowanych. „Czy oni również będą zmuszeni opuścić stanowiska, nim śledztwa zostaną zakończone?”, pytał na moment przed decyzją parlamentu. Nie pomogły też zapewnienia, że po zakończeniu kadencji odda się w ręce prokuratury – głosów za impeachmentem było 105. Nagła zmiana na najważniejszym stanowisku w kraju kilka miesięcy przed planowanymi wyborami wzbudziła oburzenie części społeczeństwa. – Pomimo pandemii i restrykcji ludzie wyszli na ulice, by sprzeciwić się temu, jak Kongres zagarnął stanowisko prezydenta. Jego przedstawiciele sami nie słyną z moralności, wielu ma kłopoty z prawem. Wywołało to wściekłość obywateli – opowiadał mi mieszkający w Limie Gustavo po pięciu dniach protestów, w których udział wzięły dziesiątki tysięcy ludzi, głównie młodych. Jeden z największych dzienników w kraju, „La República”, nazwał sytuację zamachem stanu. Dziennikarka i znana komentatorka polityki Rosa María Palacios poszła o krok dalej, opisując decyzje Kongresu jako anarchię. Z obawą odniosła się też do organizacji planowanych na kwiecień wyborów. „Nikt nie przeprowadza zamachu stanu po to, by za kilka miesięcy oddać władzę”, ostrzegała w swoim programie. Ostrożniejsi komentatorzy zauważają, że impeachment przeprowadzono zgodnie z konstytucją, ale jej nieprecyzyjne zapisy otwierają drogę do nadużyć. Według obowiązującego prawa jedną z przesłanek do odwołania prezydenta ze stanowiska jest jego „niezdolność moralna lub fizyczna”, stwierdzona przez członków Kongresu. Do zatwierdzenia impeachmentu tą drogą potrzeba 87 głosów. Odwoływanemu politykowi przysługuje 60 minut na obronę. W praktyce oznacza to, że przy wystarczającej przewadze zmianę na najważniejszym stanowisku w kraju można przeprowadzić bez większych przeszkód. – „Trwała niezdolność moralna” to bardzo otwarty termin i powinien być używany w wyjątkowych sytuacjach. Jednak zauważmy, że koalicja przeciwstawiająca się prezydentowi może się odwołać do interpretacji, które zagrażają stabilności politycznej – komentuje sytuację Milagros Campos, politolożka z Papieskiego Uniwersytetu Katolickiego Peru w Limie. Co więcej, jak zauważają peruwiańskie media, termin „niezdolność moralna”, po raz pierwszy zawarty w konstytucji z 1839 r., stoi w opozycji do „niezdolności fizycznej” i miał się odnosić do intelektualnych przeszkód w sprawowaniu urzędu – np. ciężkiej choroby psychicznej. Milagros Campos dodaje, że impeachment był możliwy, ponieważ za prezydentem nie stała żadna partia ani koalicja. Do tego dochodzi kryzys instytucjonalny. – Przed 2001 r. rządy mniejszościowe kończyły się zamachem stanu. Później nie miało to miejsca aż do roku 2016. Ostatnie cztery lata to pierwszy tak podzielony rząd

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 48/2020

Kategorie: Świat