Musimy mieć własne zdanie

Musimy mieć własne zdanie

Warszawa 19.05.2018 r. Adam Gierek - polityk. fot.Krzysztof Zuczkowski

Polityka klimatyczno-energetyczna po COP21 w Paryżu i przed COP24 w Katowicach Komisja Europejska i Parlament Europejski chcą narzucić wszystkim państwom członkowskim restrykcyjną politykę antywęglową, sprzeczną z polskimi interesami Szczyt klimatyczny ONZ – Konferencja Klimatyczna w Paryżu, tj. COP21 (kolejne miały miejsce w Bonn i w Marrakeszu), doprowadził w 2015 r. do zawarcia globalnego porozumienia między niemal 190 państwami sygnatariuszami. Porozumienie to dotyczyło zobowiązań państw odnośnie do szybkiej redukcji emisji gazów cieplarnianych, tak by już po 2050 r. osiągnięta została w tych państwach równowaga pomiędzy emisją CO2 ze źródeł antropogenicznych a pochłanianiem tego gazu. Nastąpiły tam też ważne ustalenia finansowe dotyczące niezbędnych inwestycji w tych krajach rozwijających się, które są najbardziej dotknięte skutkami ocieplania się klimatu, w zakresie zarówno ograniczania emisji, jak adaptacji do zachodzących niekorzystnych zmian. Spadek emisji netto do zera (zrównanie emisji z absorpcją) w okresie najbliższych 30 lat to cel bardzo ambitny, a w przypadku Polski jak najbardziej realny i może niewątpliwie dotyczyć: • ograniczania emisji CO2 poprzez wzrost efektywności energetycznej w całym łańcuchu przepływu energii, tj. począwszy od energii pierwotnej z różnych źródeł po końcową energię użytkową; • absorpcji antropogenicznego CO2 przez odpowiednio sprofilowane lasy (plantacje leśne) i wysokowydajne rolnictwo; • pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych; • pozyskiwania energii z elektrowni jądrowych. Możliwości lasów i łąk Jeśli przyjąć, że w Polsce emituje się ok. 300-400 mln ton CO2 rocznie (stanowi to ok. 8,5% całkowitej emisji w UE), a 1 ha lasu jest w stanie absorbować średnio od ok. 10 do 20 ton rocznie, to ok. 10 mln ha aktualnego areału lasów w naszym kraju jest teoretycznie w stanie przyjąć w przyszłości co najmniej od ok. 100 do 200 mln ton tego gazu na rok*. Również grunty rolne przy odpowiednio prowadzonej kulturze upraw zielonych mogą w sposób istotny akumulować w glebie produkty roślinne i w ten sposób wychwytywać CO2 z atmosfery. Szczególnie sprzyjają temu łąki i niezniszczone torfowiska. Niestety, intensywne rolnictwo przemysłowe nie sprzyja tym procesom i zamiast akumulować w glebie produkty organiczne, emituje do atmosfery zarówno CO2, jak i metan czy inne gazy cieplarniane, np. tlenki azotu. Rolnictwo takie poważnie pozbawia glebę próchnicy i ją wyjaławia. Trudno więc przesądzać, czy nasze rolnictwo już obecnie jest w stanie, tak jak lasy, absorbować znaczniejsze ilości antropogenicznego CO2. Jak zatem można w naszym kraju doprowadzić do owej neutralności netto, tj. do równowagi pomiędzy emisją CO2 ze źródeł antropogenicznych a pochłanianiem tego jakże ważnego przecież dla życia gazu? Czy inne państwa UE są podobnie jak nasz kraj za „neutralnością”, czy za całkowitą dekarbonizacją, tj. za zeroemisyjnością? Jeśli dobrze się przyjrzeć polityce energetycznej wiodących państw unijnych, widać, że w tej kwestii istotnie pomiędzy sobą się różnią. Redukcja po niemiecku i francusku Niemcy, europejska potęga gospodarcza, przeżywają pewne przejściowe trudności gospodarcze, będące efektem podjętej po katastrofie w Fukuszimie decyzji o likwidacji energetyki nuklearnej. Ich docelowe rozwiązania w energetyce zawodowej niewątpliwie będą bazować na wysokoefektywnej energetycznie, swoistej strukturze hybrydowej, łączącej elektrownie wiatrowe z turbinami gazowymi. Nic zatem dziwnego, że w związku z tym Niemcy będą kształtować swoją konkurencyjność na rynkach światowych, opierając się m.in. na gazie ze Wschodu, przesyłanym rurociągami po dnie Bałtyku, tj. Nord Stream I i Nord Stream II. Pragnę przypomnieć, że rurociągi te powstały, gdyż Polska nie zgodziła się na przepuszczenie przez swój teren rurociągu Jamał II, co uznaję za poważny błąd naszych ówczesnych polityków. Nie powinniśmy Niemcom w tym przeszkadzać, gdyż nasza gospodarka w dużym stopniu zależy od stanu gospodarki za zachodnią granicą. Znacznemu, zaplanowanemu na 50-60%, wzrostowi efektywności przyszłej zawodowej energetyki niemieckiej po chwilowym wzroście emisji CO2 wskutek odejścia od elektrowni jądrowych niewątpliwie towarzyszyć będzie poważny jej spadek. Czy jednak w tym przypadku emisja CO2 będzie istotnie mniejsza w przeliczeniu na jednostkę energii w porównaniu do emisji z polskiego węgla? Wątpię. Trzeba bowiem zauważyć, że odległość z Jamału do Niemiec to ponad 4 tys. km. Pytanie więc, o ile wzrośnie emisja CO2 w wyniku nakładu energii na przepompowywanie gazu ziemnego, a także jak duża będzie ucieczka do atmosfery gazu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 48/2018

Kategorie: Opinie