Dzięki podłożeniu przez PiS dynamitu pod Trybunał Konstytucyjny Polacy poczuli, że są również obywatelami Unii Dr hab. Brygida Kuźniak – specjalistka z zakresu prawa międzynarodowego publicznego, kierownik Zakładu Prawa Międzynarodowego Publicznego na Uniwersytecie Jagiellońskim, autorka podręczników akademickich, monografii i artykułów naukowych, w tym tłumaczeń oraz komentarzy do traktatów wspólnotowych i unijnych. Delegacja Europejskiej Komisji na rzecz Demokracji przez Prawo, zwanej Komisją Wenecką, rozpoczęła w Warszawie rozmowy o Trybunale Konstytucyjnym. Premier Beata Szydło spytana kilka dni temu przez „Super Express”, czego się spodziewa po tej wizycie, odpowiedziała: „My jesteśmy spokojni. Eksperci dostaną materiały, wyjaśnienia” (28.01.2016). My, czyli kto? – Myślę, że to my znaczy rząd i prezydent. Car też mówił: „My, Mikołaj II”. Drwił z tego Włodzimierz Majakowski i zwracał uwagę, że trzeba rozważnie używać liczby mnogiej, bo jak powiemy: „My panią kochamy”, to ona zapyta: „Ilu was?”. – Mówienie „my” i podział na my i oni to w kontekście rozmowy o Unii Europejskiej duży problem. Polscy obywatele mogą odnieść wrażenie, że premier Szydło pojechała do Strasburga bronić Polski. To uproszczenie i poważne nieporozumienie. Symbolicznie rzecz ujmując, warto przypomnieć, że na polskim paszporcie, w tym na paszporcie pani premier, jest napis: „Unia Europejska, Rzeczpospolita Polska”. Każdy z nas ma dwa obywatelstwa, europejskie i polskie, jest obywatelem zarówno Polski, jak i Europy. Te dwa obywatelstwa są komplementarne, a nie sprzeczne. Jeżeli w zarysowanym kontekście operujemy podziałem my-oni, z pewnością nie powinien to być podział na linii Polska-Unia. Polska, wstępując w 2004 r. do UE, wkroczyła bowiem we wspólny i – co trzeba podkreślić – ponadpaństwowy obszar demokracji i wolności. W Parlamencie Europejskim nie zasiadają przedstawiciele rządów państw członkowskich. Może pani premier nie czuje, że to zupełnie inny parlament, nieprzypominający tych krajowych? – Unia jest czymś więcej niż organizacją międzynarodową zrzeszającą państwa, jest tworem konstytuującym przestrzeń, w której obowiązują wspólne rozwiązania gospodarcze, instytucjonalne, polityczne i prawne, ma własnych obywateli. Ma także zespół wartości, które zostały zapisane w art. 2 traktatu z Maastricht, to wolność, równość, demokracja, prawa człowieka, praworządność. Nie można sprowadzać Unii jedynie do roli koordynatora współpracy międzyrządowej. Unia ma charakter integracyjny i jest nie tylko wspólnotą państw, ale również wspólnotą obywateli. W PE posłowie zasiadają nie w grupach narodowych, lecz według frakcji politycznych i ideologicznych, gdyż ten parlament reprezentuje nie rządy 28 państw, ale ich obywateli. Tożsamość europejska w stosunku do tej narodowej jest czymś paralelnym i nie można jej lokować w podległości hierarchicznej. Szczery polski patriotyzm nie wyklucza równoczesnego identyfikowania się z wartościami europejskimi. W wymiarze politycznym może on, a nawet powinien, wspierać wartości, które uosabia UE. Wiele osób w Polsce nie jest jeszcze świadomych, że ma dwa obywatelstwa. – Najczęściej uświadamiamy to sobie na lotnisku, gdy chcemy wyjechać gdzieś poza UE i podlegamy kontroli paszportowej, a nierzadko potrzebna jest też wiza. Jako obywatele Unii mamy zaś prawo nie tylko swobodnie przemieszczać się po terytorium państw członkowskich, ale również składać petycje do Parlamentu Europejskiego, zwracać się do Europejskiego Rzecznika Praw Obywatelskich i kontaktować się z innymi instytucjami unijnymi. Mamy bierne i czynne prawo wyborcze do PE oraz na pewnych warunkach także prawo do głosowania i kandydowania w wyborach lokalnych w nie swoim państwie. To „my” dominowało cały czas w wypowiedziach naszej premier podczas debaty w europarlamencie. – W moim odczuciu pani premier potraktowała go jako swoiste forum walki i okazję do uzasadnienia polityki PiS. Unia Europejska jest natomiast dobrowolnym zrzeszeniem, strukturą współpracy stworzoną po to, aby nam wszystkim było lepiej. Na obrady PE jedzie się, by coś zainicjować, by zastanowić się w dyskusji, co można poprawić, pobudzić do wspólnego myślenia. Nie było widać w tej debacie, że pani premier Szydło czuje się członkiem tak rozumianej wspólnej europejskiej rodziny. Zbulwersowana, a nawet oburzona byłam jednak wystąpieniem Czecha Petra Macha, który przypiął sobie plakietkę: „Jestem Polakiem”. Mach jest przeciwnikiem Unii i strefy euro, występował przeciwko traktatowi lizbońskiemu, swój eurosceptycyzm pokazuje na każdym kroku. Nie chcę, żeby Polska była kojarzona z frakcją, którą reprezentuje eurodeputowany Mach. Pani premier w Parlamencie Europejskim klaskała, gdy krytykowano Unię, a ja chciałabym, aby dla naszego










