W Pekinie wodniacy mają 13 szans na olimpijskie krążki, nie powinni być gorsi niż przed czterema laty w Atenach W igrzyskach olimpijskich w Atenach reprezentanci Polski zdobyli dziesięć medali, z czego po jednym przypadło przedstawicielom wioślarstwa (Robert Sycz i Tomasz Kucharski, złoty), kajakarstwa (Aneta Pastuszka i Beata Sokołowska-Kulesza, brązowy) i żeglarstwa (Mateusz Kusznierewicz, brązowy). W Pekinie dorobek wodniaków nie powinien być gorszy niż przed czterema laty. Trenerzy i zawodnicy z tych dyscyplin mówią o 13 szansach. Jeżeli nie oni, to kto Michał Jeliński w 1996 r. startował w pierwszych w życiu regatach w Bydgoszczy. W tym samym czasie odbywały się igrzyska olimpijskie. Ze swego wioślarskiego debiutu zapamiętał tylko słowa spikera, który informował o występie w Atlancie Marka Kolbowicza i Adama Korola. – Nawet mi przez myśl nie przeszło, że nasze drogi kiedyś mogą się zetknąć, o wspólnym pływaniu nie wspominając – mówi Michał Jeliński. Konrad Wasielewski, który od maleńkości rósł jak na drożdżach, w połowie lat 90. grał w Szczecinie w ulicznych turniejach koszykówki i ten sport był mu wtedy najbliższy. Łódka wioślarska wydawała się pewną abstrakcją. Jak to zwykle bywa, za namową kolegi trafił na przystań miejscowego AZS, gdzie trenował Marek Kolbowicz. I został. Trener Krzysztof Krupecki chuchał i dmuchał na wysokiego, szczupłego i bardzo silnego młodzieńca. Takich jak „Kondzio” podbierano do koszykówki i siatkówki, gdzie perspektywy zarobienia dobrych pieniędzy były o wiele większe niż w wioślarstwie, o którym wiadomo, że jest sportem dżentelmenów i właściwie kształtuje charakter. Korol z Kolbowiczem polecieli jeszcze do Sydney, ale znowu sukcesów nie odnieśli. Po powrocie z Australii trener Aleksander Wojciechowski postanowił stworzyć całkiem nową osadę – czwórkę podwójną i dodał do nich Adama Bronikowskiego oraz Sławomira Kruszkowskiego. Do Aten lecieli pełni nadziei. Fundamentem wiary były brązowy i srebrny medal mistrzów świata. Po 1500 m medal wydawał się jeszcze pewny. Piorunująco finiszujący Ukraińcy byli szybsi na celowniku o 0,07 s. – Cztery lata pracy, poświęceń, i to nie tylko naszych, ale i najbliższych, poszły na marne – mówił rozgoryczony Adam Bronikowski, wnuk brązowego medalisty olimpijskiego z 1928 r. Po igrzyskach zaczął pływać w jedynce. Trener Wojciechowski podjął się próby montowania nowej czwórki. – Gdyby w 2005 r. mistrzostwa świata rozgrywano w Monachium lub Mediolanie, pewnie zrezygnowałbym z uprawiania sportu – mówił Marek Kolbowicz. – Jednak zaplanowano je w Japonii, a w tym kraju nigdy nie byłem. Zacząłem namawiać Adama Korola, żeby jeszcze popływać. Korol przyjął propozycję przyjaciela, choć niektórzy jemu i Kolbowiczowi sugerowali przejście na emeryturę. Na pierwsze zajęcia nowej czwórki trener Wojciechowski przyprowadził dwóch zdolnych i dobrze zapowiadających się zawodników – Jelińskiego i Wasielewskiego. Od lata 2005 r. sprawy nabrały zawrotnego tempa. Czwórka podwójna zdobyła złote medale mistrzostw świata w 2005, 2006 i 2007 r. Przez trzy lata nie przegrali żadnego wyścigu. Zaczęto nazywać ich Terminatorami, a przed dwoma laty Międzynarodowa Federacja Wioślarska (FISA) przyznała Polakom tytuł najlepszej męskiej osady świata. W uzasadnieniu napisano m.in. że pływają nie tylko szybko, ale również ładnie, a młodzi powinni od nich uczyć się techniki wiosłowania. W tym roku przegrali m.in. z Amerykanami w Lucernie, ale jak mówi trener Wojciechowski, „z takiej pozycji” będzie nawet wygodniej atakować. – Na pewno porażki w Atenach nie mogą wymazać z pamięci – mówi psycholog sportowy dr Marek Graczyk. – Muszą wiedzieć, że obecnie znaczą w świecie dużo więcej niż przed olimpijskim startem w 2004 r. i potrafią wiosłować jak mało kto. Nie mogą lecieć do Pekinu po pewny medal. Brak polskiej czwórki podwójnej na podium byłby ogromną sensacją, może największą w polskiej ekipie. – Przez trzy kolejne lata zdobywaliśmy mistrzostwo świata – mówi Adam Korol. – Trudno więc nas nie uważać za faworytów. W rozmowach między sobą unikamy jednak tematu naszych szans. Raz już, w Atenach, medal był pewny. Pozostałe cztery wioślarskie osady (Sycz z Kucharskim awansu na igrzyska nie wywalczyli), które wystartują w Pekinie, medalowych szans nie mają. Liczą na medalowe żniwa Trener Michał Brzuchalski wymienia w kajakarstwie klasycznym mocne szanse i zatrzymuje się przy cyfrze siedem. – Jak zostanie wykorzystana
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









