Żadnych paczek z ubraniami, żadnego telewizora. Tajemniczy darczyńca chce podarować wspomnienia Janina Michalak z Psich Głów nigdy morza nie widziała, choć z jej wioski do Kołobrzegu tylko 90 km. Skąd sponsor wiedział, że stary człowiek ma takie marzenie? Na pamiątkowej fotografii, którą wykonał specjalnie zamówiony fotograf z wydawnictwa Kamera, stu emerytów stoi z tym samym zakłopotanym wyrazem twarzy. Wśród nich Helena Zalipska z Machlin. Rozgląda się niespokojnie, jakby nie mogła uwierzyć, że dzisiejszego dnia nie musi spędzać jak zawsze sama. Maria Mochocka z Sikor na zbiorowym zdjęciu patrzy wprost do obiektywu. Nie widać szklanego oka. Sąsiad jej wybił, jak miała 10 lat. Jan Leszczyński z Psich Głów szuka w kieszeni papierosów. Za dużo wrażeń. Za chwilę sobie zapali. Wacława Kuzina trochę bolą nogi, ale trzyma się prosto, jak to wojenny kombatant. Podobnie jego sąsiedzi, Jan i Donata Kempińscy z Kluczewa. Jeszcze bez słomkowych kapeluszy, które za chwilę kupią. Janina Michalakowa spogląda w stronę plaży. Zaraz tam zejdą i Michalakowa dłoń w zimnej wodzie zanurzy. Przekona się, czy morze jest tak słone, jak mówią. Dyskretnie obliże palec. NOCLEG ZA RENTĘ – Jak Michalaczka wróciła z Kołobrzegu, wyjątkowo zadowolona była – wspomina sąsiad, Jan Leszczyński. Pół roku po wyjeździe nad morze sponsor wyprawił bal karnawałowy. Grała orkiestra jak na weselu. Seniorom podali do stołu biały barszcz, kiełbaski, wino. Michalaczka wywijała w kupionej specjalnie na tę okazję bluzce, roześmiana. Z parkietu schodzić nie chciała. Szczegóły obu imprez po kilka razy opowiadała sąsiadkom. Słuchały z niedowierzaniem, ale i z szacunkiem. – A całkiem niedawno Michalaczka zmarła. Wylewu dostała. Dobrze, że przed śmiercią coś jeszcze zobaczyć zdążyła – kiwa głową Jan. Jan nie opuścił żadnego wyjazdu, balu czy koncertu organizowanego przez sponsora. Na tamtą wycieczkę do Kołobrzegu z listy rezerwowej się załapał. W pierwszej kolejności brali osoby po siedemdziesiątce. Brakowało mu jeszcze roku, ale się udało. Jan przyjmuje mnie w swoim domu na końcu wsi. Żeby tam dojechać, trzeba z głównej drogi skręcić w las. Tu, na Pojezierzu Drawskim, jest dużo takich miejsc. Położone wśród jezior zaskakują kontrastami. Obok dawno nieremontowanych, poniemieckich jeszcze gospodarstw, wyrastają letnie rezydencje na kupionych przed paru laty za bezcen działkach. Jan z żoną zajmują małą część domu. Kuchnia i pokój z osobnym wejściem. W pozostałej części mieszkają dzieci. Córka pomagałaby im bardziej, gdyby miała z czego, ale tu, nad jeziorami praca jest najczęściej tylko w sezonie. Wielu szuka jej aż za granicą. Maria Leszczyńska nie chciała jechać ze sponsorem nad morze. Za dużo ludzi na takiej wycieczce. – Wolałabym motorem z Jasiem przez pola. Tak jak w czasach młodości. Są już 49. rok po ślubie. Jan, kiedy Marię przy furtce u kolegi zobaczył, z wrażenia kroku nie mógł zrobić. Potem groził, że jak za niego nie wyjdzie, to ją zabije. – I on by to zrobił – mówi z powagą Maria. – I ja bym to może zrobił – powtarza jak echo Jan, popijając mocną, fusowatą kawę ze szklanki. Jan chce przynieść ślubną fotografię. Pokazać, jakie miała falowane włosy. – Przestań, Jasiu, bo się rozpłaczę – Maria potrząsa białą jak śnieg głową. Małżeństwo nauczyło Marię, że męża nie upilnuje. Całe życie pracował jako drwal, a drwal ceni wolność. Może posiedzieć, pomyśleć, nikt mu nad głową nie stoi. Fotografie, które przywiózł znad morza, wcale jej się nie podobały. – Jestem zadowolona, że nie byłam – mówi. A przecież gdy Jan tylko wspomni Kołobrzeg, z błyszczącymi oczami słucha. Może bała się, że jak pojedzie, to zobaczy za dużo i w nocy spać trudno będzie. Doba w hotelu, gdzie ich sponsor zaprosił, tyle co renta Jana Leszczyńskiego kosztuje. A kolacja na sto osób z muzyką? Maria renty nie ma. Dzieci wychowywała. Od kiedy opiekuńcze zabrali, na mydło własnych pieniędzy brakuje. To Marii szczególnie trudno znieść. Ich dom błyszczy jednak czystością, czy jest mydło, czy go nie ma. Jan gładzi zdjęcie za szybką, w tle Bałtyk. Tam, w Kołobrzegu, słońce prażyło jak trzeba, a tylko on z całej setki rozebrał się i wszedł
Tagi:
Julia Łapińska









