Najmiłościwszy samodzierżco nasz!

Najmiłościwszy samodzierżco nasz!

W każdej stolicy szanującego się państwa jest jakiś zamek, a jeżeli nie, to przynajmniej są dwa pałace: duży i mały, jakiś belweder, podchorążówka, koszary i plac do pokazywania ludności, że nasi żołnierze są najładniejsi i najrówniej na świecie maszerują. Warszawa nie jest żadnym wyjątkiem, przeciwnie, tutaj chyba wszyscy użytkownicy najważniejszych gmachów i placów mają do siebie najbliżej i tylko dwa kroki od Traktu Królewskiego do swojego kościoła w mieście (ulica Świętojańska) i do swojej telewizji (plac Powstańców Warszawy). Miasto ma przy tym świetną komunikację publiczną, nie ma zatem konieczności odpalania limuzyn i pakowania się w korki z obstawą. Po drodze są liczne stacje rowerowe i kilka skrzynek pocztowych. Same wygody. Zachodzą więc Polacy w głowę, dlaczego prezydent musi aż rok czekać na jakiś list. Dlaczego w tej sprawie nie podejmują interwencji ani Polskie Radio, ani Telewizja Polska? Dlaczego nie obnażą opieszałości Poczty Polskiej, która być może nabrała za dużo fuch?! Przedsiębiorstwo handluje dewocjonaliami, planuje kantory wymiany walut online, buduje sieć ochroniarzy z trąbką na czapkach, więc jak ma mieć głowę do listów?! Poczta na pewno wymaga reformy ustrojowej, ale dzisiejszy lokator Pałacu Prezydenckiego mieszka już trochę w Warszawie i mógłby się zorientować, że jego rejonowy urząd jest na Nowogrodzkiej, nie na Świętokrzyskiej. Bez stempelka

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 17-18/2017, 2017

Kategorie: SZOŁKEJS