Nie chciałbym być młody

Nie chciałbym być młody

Przestałem wierzyć, że piosenka może zmienić losy świata – mówi Czesław Niemen – Niebawem ukaże się druga część pana 12-płytowego albumu „Niemen od początku”. Do obu części dołączył pan obszerne książeczki. Są tam wspomnienia, komentarze utworów, anegdoty, dużo zdjęć archiwalnych. Widać, że napracował się pan, aby uporządkować swój dorobek. Nie chciał pan oddawać go w cudze ręce? – Uważam, że mój tzw. dorobek był cokolwiek niedorobiony. Zamiar uporządkowania i w miarę możliwości „dorobienia” go wciąż nie dawał mi spokoju. Jakieś siedem lat temu zaproponowałem Polskim Nagraniom wydanie całości na cyfrowym nośniku. – Ale po wydaniu pięciu pierwszych płyt zaniechał pan dalszej pracy nad projektem. Dlaczego? – Początkowo rzecz traktowałem bardzo poważnie. Niestety, niepoważna ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych z 1994 r. dała wolną rękę wszystkim złodziejom handlującym między innymi i moimi nagraniami sprzed 1974 r. Zniechęciłem się i rzeczywiście, po wydaniu pięciu płyt przerwałem kontynuację. Polskie Nagrania przegrały proces z niejaką Frazą Records, która zaczęła (para)frazować mój pomysł, zalewając rynek CeDesami z nazwiskiem Niemen na ohydnie zaprojektowanych okładkach płyt. Kilka lat temu legislatorzy poprawili kuriozalne prawo. Jednak jakaś inna Fraza pod szyldem Andromeda dalej sprzedaje swoje andro…ny w supermarketach i na straganach III RP. Dziwię się tylko moim, jak się okazuje, ciągle licznym fanom, że takie buble kupują… Bo z opiniami wymiaru sprawiedliwości, że są to przestępstwa o niskiej szkodliwości społecznej, pogodziłem się. – Aktualnym wydawcą pana projektu jest obecnie Polskie Radio. – Rzeczywiście. W ubiegłym roku, w porozumieniu i z udziałem Polskich Nagrań, przygarnęło mnie Polskie Radio i dzięki temu mogę dokończyć porządkowanie swojego twórczego bałaganu. Wydaje mi się, że sam najlepiej potrafię go posprzątać, dlatego nie oddałem żmudnego zajęcia w cudze ręce. Zresztą kto może lepiej ode mnie pamiętać o moich dawnych zmaganiach przy nagrywaniu własnych płyt? – Zaskoczyły mnie te wspomnienia, bo sądziłam, że pan od początku był uwielbiany i wszyscy panu nadskakiwali. Nie wiedziałam, że był pan tak zwalczany przez środowisko i różnych organizatorów imprez muzycznych. Sądzi pan, że ta zawiść środowiska, nietolerancja dla awangardzisty, była cechą czasów PRL-u odciętego od nowinek Zachodu czy też występuje obecnie? – Bywało, że jedni zbyt przesadnie uwielbiali, drudzy jeszcze bardziej przesadnie nienawidzili. Organizatorzy oficjalnych imprez (np. festiwalu sopockiego) przez wiele lat nie tolerowali mojej odmienności. Dopiero w końcówce lat 70. zaczęto dostrzegać „niewinność” krzykliwej maniery Niemena na tle nowofalowych trendów. Zwłaszcza na tle nadciągającego radykalizmu punk rocka. Wtedy, bodaj po raz pierwszy od czasu bigbitowego przewrotu, środowiskowe animozje poszerzyły się o pokoleniowe. A że prowincjonalna polska scena rockowa nigdy nie istniała bez zapożyczeń ze świata, moje boje o oryginalność musiałem toczyć dalej samotnie. Od tamtej pory spychany jestem nieustannie do dziś, choć nie do końca skutecznie, na margines polskiego „paszołbiznesu”. Cóż, artyści-egoiści nie istnieją bez zawiści… W tak mało istotnej dziedzinie jak muzyka rozrywkowa widać to szczególnie. Wyścig szczurów trwa. Beztalencia będą nadal wyrażać się niepochlebnie o konkurentach, tym zapamiętalej, im ci ostatni okażą się oryginalniejsi od nich. Zresztą ci utalentowani również o „rywalach” nie będą mieć lepszego zdania. Co do nowinek z Zachodu w minionym okresie… PRL nie był władny, by je na tyle poodcinać, żeby nie smakowały jak wszystko, co zakazane. Fale eteru zachodnich rozgłośni nic sobie nie robiły z żelaznej kurtyny mimo radzieckich agregatów do ich zagłuszania. W polskich domach najczęściej słuchało się, oprócz Wolnej Europy, radia Luxemburg. – Opisując swoje przygody z różnymi muzykami, stwierdza pan, że wielu z nich nie mogło udźwignąć pana dominacji. Woleli szukać, burzyć i budować legendę niedoścignionych instrumentalistów wymiataczy. Czy któregoś z nich szczególnie pan żałuje? – Ci, o których pani myśli, mniemali, że byli bardziej utalentowani ode mnie. Nie mogli zadowolić się byciem pod, marzyli o byciu ponad… Ja jednak miałem przemyślaną koncepcję muzyki, którą próbowałem tworzyć, więc siłą rzeczy narzucałem swoje indywidualne piętno. Niewątpliwy talent, Józef Skrzek, którego do dziś szanuję, niestety zachowywał się nie fair w stosunku do mnie, głosząc wszem wobec, że Niemen to kaleka muzyczny.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 42/2003

Kategorie: Kultura
Tagi: Ewa Likowska