Nie upilnowali ich
Podopieczni polsko-niemieckiego ośrodka wychowawczego zamordowali człowieka W tamten czwartek, 15 minut przed północą, kierowca jadącego z nadmierną prędkością mercedesa zignorował światło latarki i policyjny lizak wzywający do zatrzymania się. Karkołomny pościg prowadzony przez funkcjonariuszy tarnowskiej drogówki rozpoczął się w Łoponiu, niedużej wiosce w pobliżu Wojnicza. Uciekinierom, mimo zarządzonej niemal natychmiast blokady dróg, udało się minąć Brzesko, Bochnię i Wieliczkę. Wjechali w opłotki Krakowa, zdawało się, że zgubią „ogon” w wielkomiejskim labiryncie ulic i zaułków. Zatrzymała ich jednak rozłożona w poprzek jezdni kolczatka. Z dokumentów, które okazali, wynikało, że są podopiecznymi Międzynarodowego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Gródku nad Dunajcem. Odmówili wyjaśnień, czyj jest samochód i sprzęt elektroniczny ukryty pod pokrywą bagażnika. Ustalono, że skradziony mercedes należy do tarnowianina Mariana W., ps. „Dziadek”. Pod wskazanym adresem zamieszkania żona poradziła, by go szukać w Gródku, w jednym z jego domków kempingowych nad Jeziorem Rożnowskim. Darek, starszy z zatrzymanych, nie chciał mówić, Andrzej, niespełna szesnastoletni, „pękł” zaraz po przewiezieniu do komendy. Po tym, co powiedział, było jasne, że do Gródka musi jechać ekipa z wydziału kryminalnego. Domek był otwarty, w środku na podłodze leżały zmasakrowane zwłoki właściciela. Przyszła policja W czwartkowy wieczór, koło godz. 19 chłopcy wyszli z ośrodka, uzyskawszy wcześniej zgodę wychowawcy. – Powiedzieli, że się umówili z dziewczynami na kawę, lecz na pewno wrócą przed regulaminową godziną 21. Zamiast nich nazajutrz rano przyszli policjanci. Spytali kierownika, czy nie jest zaniepokojony tak długą nieobecnością obu podopiecznych. Owszem był, ale nie pierwszy raz chłopcy znikali i nic złego nigdy z tego nie wynikło. Tym razem stało się inaczej. Powiedzieli „Dziadkowi”, że – jak zawsze – przyszli po papierosy, więc niechętnie, ale jednak otworzył furtkę. Pierwszy cios – kamieniem z wybrukowanego podwórka – zadał Andrzej. Drugi, już wewnątrz mieszkania, wymierzył Darek. – Z dowodów, którymi w tej fazie śledztwa dysponujemy, wynika, że sprawcy szli do W. w celach rabunkowych – mówi Piotr Kapustka z Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu. – Zażądali pieniędzy, a gdy ich nie dostali, zaczęli się znęcać, torturować ofiarę. Ciosy zadawano z olbrzymią siłą, ale czy były bezpośrednią przyczyną zgonu, czy też nastąpił on później, gdy napastnicy opuścili dom, będziemy wiedzieć, gdy otrzymamy oficjalną opinię biegłego. – O zmarłych mogę mówić tylko dobrze albo wcale – zastrzega Zofia Mleczko, najbliższa sąsiadka denata. – Marian W. miał dom i rodzinę w Tarnowie, ale przez cały rok mieszkał tu, w Gródku, w jednym ze swych domków. Latem wynajmował je na kwatery kuracjuszom, zimą jeździł po bazarach. – Handlował wódką i papierosami? – Ja ani mąż nie kupowałam. – Sprowadzał kobiety lekkich obyczajów? – Nic nie widziałam. – Przyjmował gości z zewnątrz, trudnił się paserstwem? – Co to, to nie! Nawet po śmierci nie dacie mu spokoju. Nauką i pracą Gródecki ośrodek to pierwsza i jedyna tego typu placówka w Polsce, założona trzy i pół roku temu przez Centrum Kształcenia i Wychowania OHP w Tarnowie oraz Internazionaler Bund – powstałą przed 50 laty niemiecką organizację zajmującą się resocjalizacją niedostosowanej społecznie młodzieży w 700 ośrodkach działają w kilku krajach Europy. Gdy tworzono ośrodek w Gródku, polska prasa szeroko rozpisywała się o nowatorskim eksperymencie, o „międzykulturowej pracy wychowawczej”. Za spore pieniądze przygotowano program wychowawczy. Ośrodek w Gródku miał prowadzić resocjalizację chłopców i dziewcząt w wieku 14-18 lat, którzy są zagrożeni patologią społeczną (alkoholizmem, narkomanią, prostytucją) lub – jako młodociani – już weszli w kolizję z prawem. – Nikt nie mówił, że to ma być poprawczak zorganizowany i utrzymywany za niemieckie marki – nie ukrywa oburzenia sołtys Gródka, Zbigniew Fetko. – Na sesję Rady Gminy przyjechał komendant OHP z Tarnowa i przedstawił wizję „zielonej szkoły”, w której wspólnie będzie się uczyć i wychowywać nasza i niemiecka młodzież. Tak ładnie to współbrzmiało z nauką języków, wymianą doświadczeń, ideą partnerstwa, hasłem zjednoczonej Europy. Pierwszym Niemcem, który przyjechał na resocjalizację do Gródka, był Denis D., złodziej samochodów. Za paczkę papierosów pokazywał, jak w kilka sekund puszcza zamek w drzwiach i odskakuje blokada kierownicy. Błyskały flesze, zdjęcia Denisa zdobiły okładki pism. Złodziejskich









