Nie wzięliśmy tej ustawy z sufitu

Nie wzięliśmy tej ustawy z sufitu

Czy możliwa jest sytuacja, że rząd odejdzie od zakazu dekoncentracji mediów? Myślę, że nie Rozmowa z Aleksandrą Jakubowską, sekretarzem stanu w ministerstwie kultury – Jaki jest sens wojowania rządu z Agorą? – Nie ma żadnej walki z Agorą. Przepis o dekoncentracji kapitału dotyka wszystkich ogólnopolskich czasopism. Chociaż faktem jest, że pierwszym pytaniem, jakie padło ze strony dziennikarzy mediów komercyjnych, było właśnie to: dlaczego rząd nie chce pozwolić Agorze, by kupiła Polsat? Od tego momentu do dyskusji doklejono etykietki konkretnych firm. A przecież nie o to chodzi. – A o co? – Chodzi o to, aby nie dopuścić do zbytniej koncentracji kapitału na rynku medialnym. I żeby w 2004 r., kiedy przestaną obowiązywać wszelkie ograniczenia dotyczące obecności zagranicznego kapitału w polskich mediach, nie dopuścić do takiej sytuacji, że wejdą tu zachodnie koncerny i wezmą wszystko. Jeżeli nie będzie przepisów ograniczających koncentrację kapitału, może skończyć się tak jak z rynkiem prasy regionalnej, który w 70% znalazł się w rękach dwóch zachodnich koncernów. – Ale wie pani, że gdyby w projekcie ustawy nie było zapisu o łączeniu, który zakazuje kupna Polsatu przez Agorę, atak na ustawę i na rząd byłby o niebo słabszy… – Gdyby nie było zapisu o tym, że wydawca gazety ogólnopolskiej nie może kupić telewizji ogólnopolskiej, atak „Gazety Wyborczej” nie byłby tak silny. Chociaż trzeba pamiętać, że przepisy wcześniej skonstruowane przez KRRiTV także budziły kontrowersje. Zabraniały posiadania dwóch ogólnopolskich koncesji: i na radio, i na telewizję. Również regulowały to, że jeżeli ktoś ma dwie stacje w mieście powyżej 200 tys. mieszkańców, nie mogą być one takie same. Czyli miały znaczący wpływ na rynek mediów elektronicznych. Rząd natomiast uznał, że na rynek mediów trzeba spojrzeć szerzej. Że nie są to jedynie media elektroniczne, ale również i prasa. – Tak bardzo nie lubicie Adama Michnika? – Ja bardzo lubię Adama Michnika. I naprawdę nie chciałabym, żeby dziennikarze traktowali nasz projekt jako krucjatę przeciwko jakiejkolwiek spółce medialnej. Nasza ustawa reguluje rynek mediów. A jeżeli ktoś uważa, że jest ona niedobra, może przeciwko niej protestować. Tylko posługujmy się argumentami, a nie półprawdami i fałszami. I nie mówmy, że jest to ograniczenie wolności słowa, knebel na wolną prasę. – Mówiła to pani w Sejmie, zżymając się na tytuły prasowe w mediach prywatnych… – Słyszałam wypowiedź pana ministra Szymczychy, że jedynie media komercyjne są gwarantem wolności słowa. Jeżeli się startuje z takiej pozycji i prezentuje się w ten sposób, wymagam od takiej gazety, żeby nie sugerowała kłamliwych rzeczy w tytułach, nie pisała o rzeczach, które nie miały miejsca. Wymienione przeze mnie tytuły mówiły czytelnikowi, co ma myśleć: ” Miller chce ograniczyć wolność mediów”, „Media mają założony kaganiec”, „Zjedzą nas zachodni inwestorzy”. To nie miało nic wspólnego z rzeczywistością. – W Sejmie powiedziała pani, że atmosfera, która powstała po tym projekcie, daje obraz tego, jak mogą wyglądać media i publiczny dyskurs w epoce koncentracji mediów. – Tak, bo w walce przeciwko ustawie nastąpiła nieformalna koncentracja kapitału. Zorganizowano kampanię z olbrzymim hukiem, nagłośnieniem, powtarzając podczas niej nieprawdy. – Obawia się pani, że silna „Gazeta Wyborcza”, silny Michnik narzucaliby swój punkt widzenia opinii publicznej? – Nie patrzę na sprawę w ten sposób. Z opinią publiczną jest tak, że czasami nie daje się przekonać, czego dowodem są ostatnie wybory parlamentarne, w których partia wspierana gorąco przez „Gazetę Wyborczą” nie przekroczyła progu wyborczego. Natomiast zależy mi na wielości mediów komercyjnych, na tym, żeby można było posłuchać kilku różnych opinii na jeden temat. Żebym rano w radiu nie słyszała tego samego, co czytam później w gazecie kupionej w kiosku, a jeszcze później, wieczorem, oglądam w telewizji. – A było coś takiego w III RP? – Był taki okres. Najpierw czytaliśmy coś w „Życiu Warszawy”, którego naczelnym był wówczas Tomasz Wołek, potem to samo słyszeliśmy w radiu, a potem widzieliśmy w Walendziakowych „Wiadomościach” i „Pulsie Dnia”. I tak na okrągło. – Michnik byłby mocniejszy, mając Polsat? – Nie sądzę, by posiadanie telewizji było marzeniem Adama Michnika. Myślę, że jest to raczej poszukiwanie możliwości inwestowania wolnego kapitału. Agora ma pieniądze, zapaliła się do kupna Polsatu, więc wszelkie przeszkody w zrealizowaniu tej koncepcji traktuje jak wypowiedzenie wojny.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2002, 2002

Kategorie: Kraj