Prawicowy rząd Węgier nie ma litości dla ubogich i wykluczonych Prawicowe władze Węgier prześladują bezdomnych. Zamierzają usunąć ich z ulic i innych miejsc publicznych. Widok nędzarzy przeczy bowiem propagandzie sukcesu uprawianej z entuzjazmem przez rząd Viktora Orbána. Kraj został zawłaszczony przez prawicowo-populistyczną partię Fidesz, która ma konstytucyjną większość w parlamencie. Premier i jego poplecznicy troszczą się wyłącznie o swój elektorat, stworzyli system klientyzmu, w którym tylko zamożnym obywatelom dzieje się dobrze. Sytuacja mniej zarabiających, bezrobotnych i wykluczonych jest coraz trudniejsza, niekiedy nawet dramatyczna. 1 września parlament w Budapeszcie uchwalił ustawę, która zabrania osobom bezdomnym przebywania w niektórych miejscach publicznych „w sposób będący prowadzeniem życia”, co można interpretować bardzo szeroko. Ponadto miasta i samorządy otrzymały prawo określania, czym jest „zachowanie się w sposób bezdomny”, i uznawania go za działalność przestępczą. Oznacza to możliwość usuwania z niektórych regionów nędzarzy niemających dachu nad głową. Karalne ma być również „zbieranie porzuconych przedmiotów”. Najbiedniejsi wygnani Jak oświadczył sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Károly Kontrát, ustawa uprawnia władze samorządowe „do wprowadzania zakazów zachowania się w sposób bezdomny na różnych częściach ich terytorium”. Przy czym została wprowadzona „w interesie bezpieczeństwa, porządku publicznego i zdrowia narodowego, jak również w celu ochrony wartości kulturalnych”. Bezdomnym, którzy te zakazy złamią, grozi kara „pracy na rzecz dobra powszechnego” i grzywna, „recydywistom” zaś nawet więzienie. Według lewicowej opozycji, „rząd nie zwalcza bezdomności i biedy, lecz prowadzi wojnę przeciw bezdomnym i biednym”. Dziewięć organizacji broniących praw człowieka, w tym Węgierski Komitet Helsiński, zaapelowało do prezydenta Jánosa Ádera o niepodpisywanie ustawy. „Penalizacja bezdomnych oznacza złamanie elementarnych praw i jest nie do zaakceptowania”, stwierdzili sygnatariusze apelu. Organizacje zamierzają zaskarżyć ustawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Socjalistyczna partia MSZP wyraziła obawę, że to nieludzkie prawo umożliwi władzom urządzenie polowań na bezdomnych, którzy nie popełnili żadnego przestępstwa. Trzeba przyznać, że także poprzednie rządy w Budapeszcie występowały niekiedy przeciw bezdomnym, ale dopiero system Orbána robi to metodycznie. Tessza Udvarhelyi jest aktywistką inicjatywy w obronie ludzi niemających dachu nad głową A Város Mindenkié! (Miasto należy do wszystkich!). Przypomina, że ustawa przeciw bezdomnym, przyjęta przez parlamentarzystów Fideszu, obowiązywała już na Węgrzech przez osiem miesięcy. Na jej podstawie ukarano wówczas w Budapeszcie 2 tys. bezdomnych grzywnami o łącznej wysokości (w przeliczeniu) 130 tys. euro. „To nowa jakość postępowania z bezdomnymi”, oskarża rządzących Tessza Udvarhelyi. Zwraca uwagę, że w samym Budapeszcie jest od 8 do 15 tys. bezdomnych, tymczasem w schroniskach i noclegowniach przewidziano tylko 6 tys. miejsc. Dokąd mają pójść ci, którzy będą przepędzani z ulic? Władze zapewniają, że miejsc w noclegowniach wystarczy dla wszystkich potrzebujących, tylko że ludzie bez stałego adresu nie chcą z nich korzystać. 80% bezdomnych w Budapeszcie to osoby z innych regionów kraju, przede wszystkim ze wschodnich Węgier, gdzie w czasach realnego socjalizmu kwitł przemysł stalowy. Po zmianie ustroju huty, stalownie i związane z nimi zakłady upadły. Pracę straciły dziesiątki tysięcy ludzi. Wschodnie Węgry stały się jednym z najuboższych obszarów kraju. Wielu bezrobotnych przeniosło się do Budapesztu, gdzie łatwiej o dorywcze prace i miejsce w schronisku. Według szacunków ONZ, w całym kraju ludzi bez dachu nad głową jest od 30 do 35 tys., w tym wielu Romów, często traktowanych jak obywatele drugiej kategorii. W listopadzie 2012 r. pierwszą ustawę przeciw bezdomnym pozbawił mocy prawnej węgierski Trybunał Konstytucyjny, wskazując, że penalizacja bezdomności sprzeczna jest z podstawowymi prawami człowieka. Odpowiedź władz była typowa dla systemu Orbána. W marcu br. parlament zmienił ustawę zasadniczą i pozbawił Trybunał Konstytucyjny większości uprawnień. Droga do szykanowania bezdomnych została otwarta. Mieszkania, nie więzienia Gdy deputowani Fideszu uchwalili kolejną ustawę przeciw nieszczęsnym życiowym rozbitkom, przed gmachem parlamentu odbyła się demonstracja inicjatywy A Város Mindenkié! Organizatorzy podkreślali, że drakońskie prawo nie zapewni ani jednemu bezdomnemu dachu nad głową. Wznoszono hasła: „Nasze życie nie jest zabawką!”, „Bieda nie jest zbrodnią!”, „Ogrzewane mieszkania zamiast więzień”. Ale wykluczeni nie mają wsparcia budapeszteńczyków
Tagi:
Krzysztof Kęciek