Niechciane wojsko

Niechciane wojsko

Pół tysiąca zawodowych wojskowych i 200 cywilów musi opuścić Jednostki Nadwiślańskie Mjr Wiktor Szopski, rzecznik prasowy Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych, zazwyczaj wręcza gościom wydany na błyszczącym papierze kolorowy folder swojej formacji. Na fotografiach prezydent Lech Wałęsa i Mieczysław Wachowski obserwują poligonowe ćwiczenia nadwiślańczyków. Jan Paweł II przyjmuje od dowódcy jednostek prezent. Pozostałe zdjęcia dokumentują obowiązki żołnierzy z NJW. Podpisy pod zdjęciami: “Straż przed Pałacem Prezydenckim, Belwederem, siedzibami najwyższych instytucji państwowych, ambasadami”. Pirotechnik – niezwykła symbioza precyzji zegarmistrza z odwagą kaskadera. Wyczerpujący, lecz codzienny trening grupy antyterrorystycznej. W NJW coraz częściej pojawia się sprzęt odpowiadający najwyższym standardom światowym… Do końca roku, po prawie trwających osiem lat przygodach, resort MSWiA zamierza definitywnie pożegnać się z Nadwiślańskimi Jednostkami Wojskowymi. Część żołnierzy już rok temu przeszła do Biura Ochrony Rządu, GROM-u i Straży Granicznej. Czy jednak likwidowanie NJW przebiega zgodnie z zasadami sztuki – jak najmniejsze koszty przy jak największych zyskach? Proces likwidacji nadwiślańczyków jest daleki od ideału – panuje bałagan, żołnierze nie wiedzą, co się z nimi stanie. MSWiA wciąż nie może się porozumieć z Ministerstwem Obrony Narodowej w sprawie przejęcia przez wojsko jednostek rozlokowanych w Czerwonym Borze, Raduczu i Kielcach. – Nikt nie jest u nas z tego powodu szczęśliwy. W każdym razie wszyscy mają świadomość zachodzących zmian. Nastroje raczej obojętne – ocenia mjr Wiktor Szopski, który już rozgląda się za nową pracą. Razem z rzecznikiem pracę straci ponad pół tysiąca żołnierzy zawodowych i 200 pracowników cywilnych. Większość z nich to ludzie młodzi bez uprawnień emerytalnych. – To ich osobisty dramat. Nikt nie zagwarantuje im, że znajdą pracę odpowiadającą ich kwalifikacjom. A jeśli nawet, to bardzo często poza Warszawą. A przecież tu większość ma rodziny, domy – wyjaśniał na ostatniej konferencji prasowej dowódca-likwidator NJW, płk Damian Jakubowski. na pierwszych stronach gazet O Nadwiślańskich Jednostkach Wojskowych zrobiło się głośno w czerwcu 1992 roku. Upadał rząd Jana Olszewskiego i według plotek minister spraw wewnętrznych, Antoni Macierewicz, postawił tę formację w stan podwyższonej gotowości bojowej. To była – jak się okazało – nie jedyna próba wykorzystania formacji w rozgrywkach politycznych. Inspektorat Nadzoru i Kontroli MSW ustalił bowiem, że grupa wysokich oficerów NJW zbierała podpisy wśród żołnierzy pod kandydaturą Lecha Wałęsy na prezydenta RP. Od złożenia podpisu wojskowi agitatorzy uzależniali wypłatę żołdu. W jednostkach dochodziło często do tragedii. W czasie ochraniania imprezy w pałacyku prezydenckim w Otwocku jeden z żołnierzy utopił się w stawie – był pijany. Inny popełnił samobójstwo na trzy dni przed wyjściem do cywila. Z powodu nieumiejętnego obchodzenia się z bronią – nagle wypalił kałasznikow podczas zmiany warty – zginął żołnierz, a drugi został postrzelony w obojczyk. Głośna była też sprawa gwałtu, jakiego dokonali na młodej kobiecie żołnierze w swojej bazie przy ul. Podchorążych w Warszawie. Od Gwardii do Żandarmerii Z Jednostkami Nadwiślańskim politycy mieli problem, odkąd rozpoczęła się transformacja ustrojowa. W dużej mierze na istnieniu NJW zaciążyła historia formacji. Żołnierze podporządkowani Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, zdaniem polityków, byli zbyt narażeni na zakusy rządzących sił politycznych. Po plotkach związanych z postawieniem formacji w stan gotowości bojowej testowano pomysł (przodował w tym Lech Wałęsa) uczynienia z NJW Gwardii Narodowej. Nasiliło się to zwłaszcza wtedy, gdy świat przestępczy wyszedł na ulice i stało się jasne, że trzeba zreformować siły bezpieczeństwa. Gwardia miała się zajmować zapewnieniem bezpieczeństwa wewnętrznego, zwalczaniem terroryzmu, sabotażu i przestępczości zorganizowanej. Do jej zadań miała również należeć troska o bezpieczeństwo podczas manifestacji i strajków, a także konwojowanie pieniędzy i przesyłek specjalnych. Zdaniem pomysłodawców, odciążyłoby to policję, która ma dbać o bezpieczeństwo obywateli. Pomysł był wzorowany na podobnych formacjach w Europie. We Francji istnieje Żandarmeria Państwowa i Republikańskie Kompanie Bezpieczeństwa, we Włoszech – Korpus Karabinierów i Gwardia Finansowa, a w Stanach Zjednoczonych – Gwardia Narodowa. Plan jednak nie doczekał się realizacji. Ówczesny Sejm, będący w opozycji do prezydenta Lecha Wałęsy, przestraszył się,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2000, 2000

Kategorie: Kraj