Młodzi przewrócili stół

Młodzi przewrócili stół

Te dni przeorają naszą niewolniczą mentalność

Kulturalnie już było, nie słuchaliście, to teraz tysiące kobiet w całej Polsce (ponad 200 miejscowości) skandują: „Wypierdalać”, władza ma strach w oczach, opozycja słania się ze zdumienia, a kościółkowi są jak po ciężkim nokaucie, wciąż nie wiedzą, czy jeszcze leżą, czy już usiedli. Gigantyczne protesty zainicjowane przez środowiska kobiecych aktywistek z czasów Czarnego Protestu w 2016 r. demolują właśnie scenę polityczną w Polsce. Proponuję powołać Kobiecy Rząd Tymczasowy, niczego lepszego nie wymyślicie.

Katarzyna Wężyk, dziennikarka „Gazety Wyborczej”, komentowała: „To genialne – brawo Strajk Kobiet – hasło protestu: WYPIERDALAĆ. Ono zbiera gniew, który narastał od 30 lat, a dostał przyśpieszenia przez ostatnie pięć. Na państwo, które na obywatela i obywatelkę się wypina. Na usługi publiczne, które ledwo zipią. Na szczucie na osoby LGBT. Na wszystkie dotychczasowe rządy, od udawanej lewicy do katoprawicy, które prawa kobiet uznawały za »temat zastępczy« i na wyścigi je przehandlowywały za poparcie Kościoła. I tak, na Kościół. Zwłaszcza na Kościół: instytucję patriarchalną, mizoginiczną, homofobiczną, przemocową, szerzącą pogardę i mowę nienawiści, zaglądającą nam pod kiecki i do łóżka, i mimo tego mającą status świętej krowy i monopol na pouczanie, zawstydzanie i stygmatyzowanie. No więc ten status i ten monopol się skończył. Zakończył go wyrok tzw. TK, o który Kościół lobbował od 30 lat, a potem triumfował”.

W tym jest moc

Ten protest jest inny, jak każda rewolucja jest inna. Na czele stoją tysiące nieznanych z nazwiska kobiet. I tak ma być. W tym jest moc, jakiej nie widzieliśmy od wielu lat, a może nigdy. To doświadczenie kobiecego oporu i determinacji już ma wymiar historyczny. Polska ani, w szczególności, polski Kościół już nigdy nie będą takie same. Tego protestu nie da się zamieść pod dywan. Polska to nie jest TVP Info Kurskiego i willa Kaczyńskiego na Żoliborzu.

Kiedy 22 października fasadowy Trybunał Konstytucyjny de facto uniemożliwił dokonywanie aborcji w przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu (uznając za niekonstytucyjne zapisy ustawy z 1993 r.), w ciągu tygodnia przez Polskę przetoczyła się niespotykana fala protestów, odbył się nieformalny strajk kobiet o charakterze powszechnym, w setkach miasteczek zablokowano ruch uliczny, w miastach wiele ze spontanicznych manifestacji wyruszało pod kościoły, siedziby biskupów, siedziby PiS. Pokojowe protesty, organizowane przez tysiące niezrzeszonych aktywistek, zapoczątkował Ogólnopolski Strajk Kobiet, ruch społeczny powstały podczas Czarnego Protestu w 2016 r. przeciwko odrzuceniu przez Sejm RP projektu ustawy „Ratujmy kobiety” i jednoczesnemu skierowaniu do prac w komisji projektu „Stop aborcji”.

Protesty miały swoje intensywniejsze odsłony: demonstracja pod domem Jarosława Kaczyńskiego, protesty w kościołach, blokady ulic w miastach, strajk kobiet. Gdy zamykamy ten numer, zapowiadany jest marsz na Warszawę. Wszystko to w sytuacji ogłoszenia przez rząd, że cała Polska jest czerwoną strefą, i wynikających z tego obostrzeń, m.in. zakazu zgromadzeń ponad pięć osób, obowiązku zachowania dystansu, noszenia maseczek, ograniczenia możliwości przemieszczania się osób po 70. roku życia oraz dzieci i młodzieży do lat 16.

Protesty zaskoczyły skalą, nieprzewidywalnością scenariusza (najbardziej charakterystyczne stały się przemarsze improwizowanymi trasami, np. w Warszawie jednego dnia tłum potrafił gromadzić się w okolicach domu Kaczyńskiego, żeby przewędrować w pobliże Sejmu i zakończyć na ulicy Parkowej, gdzie rząd dysponuje domami dla najwyższych urzędników w państwie). Na ulice wychodzą dziesiątki tysięcy osób, umawiających się przez media społecznościowe. Fenomenem jest dominujący udział kobiet i osób młodych, o bardzo szerokim przekroju społecznym. Najpowszechniej używanym hasłem stał się okrzyk „Wypierdalać”, skierowany zarówno do postaci z rządu, Jarosława Kaczyńskiego i PiS, jak też do hierarchów kościelnych. Radykalny wymiar miały hasła wymierzone właśnie w hierarchię i kler Kościoła katolickiego, oskarżanych o próbę narzucenia własnych reguł ogółowi społeczeństwa („Nie chcesz aborcji, to jej sobie nie rób”, „Moja pusia, nie Jarusia”, „Moja macica to nie kaplica”). Wiele haseł żądało nieograniczonego prawa do aborcji, ucięcia wpływu Kościoła na politykę i ustawodawstwo. Były hasła skrajnie antypisowskie („Jebać PiS”), ale i wymierzone w konkretne osoby, głównie Jarosława Kaczyńskiego jako rzeczywistego sprawcę uruchomienia ospałego i zarazem dyspozycyjnego Trybunału Konstytucyjnego z jego prezeską Julią Przyłębską, wcześniej przez lata szeregową sędzią, prywatnie znajomą Kaczyńskiego, żoną kontrowersyjnego ambasadora Polski w Niemczech, Andrzeja Przyłębskiego. Pod ich berlińskim domem demonstrują tamtejsi Polacy z tym samym hasłem „Wypierdalać”. Adresy nieakceptowanych przedstawicieli władzy krążą w sieci. Nie tylko Jarosław Kaczyński przebywa poza swoim domem (chronionym jak Częstochowa przed Szwedami). Wyprowadziła się także była posłanka PiS, obecnie sędzia TK, Krystyna Pawłowicz.

Rozmiar protestów i ich charakter zaskoczył rządzących i niemal całą klasę polityczną, oprócz grupy posłanek i posłów Lewicy, wspierających protesty na ulicach i w parlamencie. Przez prawie tydzień demonstracji nie komentowali ani premier, ani prezydent. Policja, choć obecna bardzo licznie np. w okolicach domu prezesa Kaczyńskiego, zasadniczo interweniowała incydentalnie, niekiedy reagując nadmiernie, w większości przypadków jednak ograniczając się do blokady i zabezpieczania przestrzeni. Blokady ulic w ok. 200 miastach pokazały jej całkowitą bezradność przy tej skali i dynamice protestów.

Dopiero 27 października Jarosław Kaczyński, 71-letni prezes PiS i obecnie wicepremier nadzorujący resorty siłowe (wojsko, policję, siły specjalne), wygłosił w mediach PiS oświadczenie. W bezprecedensowym wystąpieniu (wciąż) faktyczny przywódca formacji politycznej rządzącej niepodzielnie Polską od 2015 r. wygłosił wiele konfrontacyjnych tez, wyraźnie dążąc do podgrzania nastrojów na ulicach, nawet nie próbując szukać politycznego rozwiązania konfliktu. Oskarżył manifestujących o narażanie życia w czasie pandemii, sejmową opozycję nazywał przestępcami, oburzał się na wyrazisty język protestów, szukał politycznych inspiracji poza Polską, mówiąc, że demonstrujący byli szkoleni. W końcu wystąpił z szokującym apelem do działaczy PiS oraz wspierających je środowisk, w domyśle prawicowych bojówek, kojarzonych z takimi inicjatywami jak tzw. Marsz Niepodległości, ONR czy środowiskami kibicowskimi, o fizyczną obronę kościołów, rzekomo narażonych na ataki (w niedzielę, 25 października, w kilku-kilkunastu kościołach miały miejsce protesty uczestniczących w nabożeństwach katolików przeciw antyaborcyjnej roli i aktywności politycznej Kościoła). W histerycznym tonie Kaczyński zapowiedział zdecydowaną reakcję państwa na rozlewającą się falę protestów: „Ci, którzy do nich wzywają, ale także i ci, którzy w nich uczestniczą, sprowadzają niebezpieczeństwo powszechne, a więc dopuszczają się przestępstwa, poważnego przestępstwa. Władze mają nie tylko prawo, ale także obowiązek przeciwstawiania się tego rodzaju wydarzeniom”.

Apel Kaczyńskiego już usłyszały prawicowe bojówki, atakując protestujących, głównie kobiety, w kilku miastach: Poznaniu, Białymstoku, Warszawie, Gdańsku, Wrocławiu. Inne grupy osiłków pilnują kościołów, których nikt nie atakuje. Na razie więc Kaczyński ma krew na rękach, tylko czekać, kiedy wypuszczony z jego głowy dżinn przemocy zbierze śmiertelne żniwo.

Protestujące są niezwykle skuteczne, bo działają w niehierarchiczny, nieskoordynowany (poza głównymi celami: marsz pod konkretną instytucję, siedzibę partii lub dom polityka, strajk, blokada ulic, marsz na Warszawę) sposób, komunikują się poprzez media społecznościowe. Uczestników demonstracji jest zbyt wielu, w zbyt wielu miejscach, żeby można było skutecznie ich powstrzymać. Dochodzą głosy, że również formacje policyjne nie są zachwycone swoją rolą w tłumieniu tych demonstracji, że stanęła cała robota kryminalna, bo trzeba pilnować willi Kaczyńskiego, poza tym spora część policjantek i policjantów podziela racje protestujących.

Protesty wspierane są przez samorządowców, władze uczelni, najrozmaitsze środowiska, w tym związki zawodowe – poza Solidarnością, pojawiają się głosy, że postulaty powinny zostać poszerzone o żądania o charakterze socjalnym, płacowym, społecznym.

Największym przegranym tego starcia jest Kościół katolicki, który albo w triumfalnych zachwytach nad antykobiecą decyzją Trybunału, wygłaszanych przez takich hierarchów jak abp Jędraszewski, albo w wymijających dokumentach episkopatu zdejmuje z siebie odpowiedzialność, przesuwając ją w stronę zwasalizowanych przez siebie środowisk prawicowych. Dziesiątki księży stanęło przed koniecznością bezpośredniej konfrontacji z rozwścieczonymi kobietami, często kilkunastoletnimi dziewczynami, wobec determinacji których byli po prostu bezradni. Mury kościołów pokryły proaborcyjne graffiti, na marszach wierni zamanifestowali odmienny niż oficjalny pogląd. Uzbrojeni po zęby policjanci prewencji strzegą siedzib biskupów i wejść do katedr. Czasami „asystują” bojówkarzom narodowców w aktach przemocy wobec protestujących kobiet, tak jak to było na schodach kościoła
św. Krzyża w Warszawie.

Przełamane zostało tabu zdejmujące z Kościoła odpowiedzialność i zapewniające mu bezkarność. Runął gmach jego, wydawałoby się, nienaruszalnej władzy symbolicznej („Jesteśmy córkami czarownic, których nie udało się wam spalić” czy przedwojenne Boyowskie „Piekło kobiet” wykrzyczane księżom w twarz). To jest prawdziwy koniec projektu poczętego przez władze z Kościołem i trwającego przez cały okres powojenny, z PRL włącznie.

Z przemocowcami się nie negocjuje

W tym proteście, co podkreśla też jego dosadny – inni powiedzą wulgarny – język, chodzi o coś więcej niż „jebanie PiS”. Chodzi tak naprawdę o należne kobietom miejsce w społeczeństwie, faktyczną, a nie tylko formalną równość wobec prawa („Gdyby ministranci mogli zachodzić w ciążę, to aborcja byłaby sakramentem!”). Rewolucyjny wymiar tego protestu wyraziła doskonale Katarzyna Wężyk: „Dziś znowu mężczyzna pouczył mnie, że źle się bawię. Że mój tekst jest »emocjonalny«, wulgaryzmy »niepotrzebne«. Sam protest zaś »efemeryczny«, do tego w temacie zastępczym. Czas pouczających starszych panów się skończył. Definitywnie. Ja wiem – sorry, edit, nie wiem, nigdy nie byłam w tej pozycji, wszak jestem tylko kobietą – wyobrażam sobie: to boli, jak cię nagle zrzucą z piedestału, jak przestają spijać z ust twych mądrości, jak twoje zmarszczenie brwi już nie wystarczy, żeby niegrzeczna dziewczynka przeprosiła i wróciła na swoje miejsce w szeregu. Ale to się dzieje. Nie wierzysz mi, idź na protest. Zobacz te tysiące dwudziestoparolatek z transparentami »no uterus, no opinion«, »jebać PiS«, »kastracja księży«, »this pussy bites back«, zobacz nastolatki krzyczące do księdza, żeby pokazał macicę albo wypierdalał, zobacz dziewczynę kwitującą pultanie się narodowca, że na żadne profanowanie kościoła nie pozwoli, krótkim a celnym »mam na to wyjebane«. Na tweety zatroskanych »radykalizmem« i »niewłaściwym, szkodzącym sprawie językiem« odpowiadają, owszem. Transparentami »uprzejmie proszę wypierdalać«.

Te protesty nie są po to, żeby wam się podobać. Nikt was, dzbany, nie pyta o pozwolenie i nikt was nie pyta o zdanie. Znosiłyśmy wasz mentorski ton, wasze protekcjonalne pouczanie, wasze infantylizowanie, wasze »gówno wiem i mnie to nie dotyczy, ale bardzo chętnie się wypowiem«, wasz mansplaining, wasze uciszanie i przerywanie, bo tak nas niestety socjalizowano. Do bycia grzeczną, miłą i sympatyczną, do unikania konfrontacji, do bania się, że ktoś nas nie polubi, do nierobienia problemów, do poświęcania się dla dobra ogółu, który to ogół zazwyczaj okazywał się waszym dobrem. Jak widać, te nastolatki i dwudziestolatki już nie są. Przyzwyczajajcie się, bo one to już w ogóle do dzbanów i boomersów (kategoria mentalna, nie wiekowa) nie mają cierpliwości.

Coś pękło i najlepiej to uczucie podsumowuje genialne – brawo Strajk Kobiet – hasło protestu: WYPIERDALAĆ. (…) Wypierdalać oznacza, że doszłyśmy do ściany. Że ta ekipa rządząca, zblatowana z Kościołem, nie zasługuje na nic innego. Że o jeden raz za dużo zostałyśmy potraktowane z buta, walnięte pięścią w splot słoneczny i oplute. Że o ten jeden raz za dużo odebrano nam prawa w imię politycznych rozgrywek. Że przyzwolenie na tortury, że nakaz rodzenia bezczaszkowców, że uznanie naszego cierpienia i naszej woli za nieważne, to, surprise, jednak za dużo. Ta cipka się odgryza.

Ani rząd, ani Kościół nie zasługują dziś na zaproszenie do rozmowy, nie zasługują nawet na tzw. kulturalne wezwanie do odejścia. Z osobami odmawiającymi ci podmiotowości się nie rozmawia. Z osobami uważającymi, że zygota albo zaśniad ma więcej praw od właścicielki macicy, nie prowadzi się kulturalnych sporów. Osoby przez lata używające mowy nienawiści, szantażujące Hitlerem, wyzywające od morderczyń, uważające, że mogą dysponować ciałami kobiet, bo ich bóg i biskup tak chce, nie zasługują na dialog. Wchodzicie w nasze życie i nasze ciała, to się nie dziwcie, że wchodzimy wam do kościołów. Szerzycie z ołtarzy nienawiść, to się nie dziwcie, że ktoś przed nim staje z transparentem »Aborcja jest OK«.

Z przemocowcami się nie negocjuje. Przemocowcom każe się wypierdalać.

PS Wykrzyczenie, pełnym głosem, na ile maseczka pozwala, wypierdalać, jebać PiS, biskupie, mam cię w dupie, ma też efekt katartyczny i transgresyjny. Tak bezwstydne, otwarte okazywanie gniewu, w słowach, które »nie przystoją damie« i szargających tzw. świętości, jest symbolicznym przekroczeniem granicy dzielącej stary porządek od nowego, który się, mam nadzieję, tworzy. Takiego, w którym kobieta traktowana będzie – tak, wiem, to radykalny postulat – jak człowiek”.

Odporność na plucie w twarz się skończyła

Tyle Katarzyna Wężyk. Była minister kultury Małgorzata Omilanowska wypowiedziała się w podobnym duchu: „Dziadersy i dziaderski, niezależnie od głębi i szerokości waszych racji w krytyce skierowanej przeciwko: językowi, formie, działaniom, brakowi kultury osobistej, brakowi szacunku do K/kościoła jako instytucji i jako budynku, łamaniu norm społecznych itp., itd., informuję uprzejmie, że to już młodych nie obchodzi. Oni już wstali od stołu negocjacyjnego (którego im nigdy nie zaproponowaliście). Jak grzecznie chodzili pod czarnymi parasolkami, toście zignorowali ich apele. Teraz możecie nawoływać o spokój i kulturę osobistą do wypęku”.

A Inga Iwasiów, profesorka literatury z Uniwersytetu Szczecińskiego, straszona przez ministra edukacji, że zostanie ukarana za używanie wulgaryzmów, odpowiada: „Czy wulgarne hasło uderza w godność Uniwersytetu, nadszarpuje wizerunek uczonej, gorszy społeczeństwo? To śmieszne, absurdalne twierdzenie wynika z traktowania społeczeństwa jako maluczkich, sterownych i łatwych do zmanipulowania. (…) prawdziwe zgorszenie sieją ci, którzy nie bacząc na stan zdrowia publicznego, wypychają nas na ulice – mają te swoje okryte sławą wielce zaawansowanych grupy eksperckie, czyżby nie wiedzieli, że odporność na plucie w twarz się skończyła? Prawdziwym zgorszeniem jest powołanie na ministra edukacji i nauki mizogina i homofoba z mikroskopijnym dorobkiem. Tak się zrywa komunikację. Nie bójmy się języka tego protestu, sami uczyliśmy, że słowa powinny być adekwatne, że mają moc sprawczą. Uprzejmie zapraszamy na debatę – nie podziała. Jeśli słowa działają, mówmy, piszmy. Bez wulgaryzmów, dowolnym stylem, bo po wietrzeniu będzie za późno”.

I jeszcze głos Pauliny Młynarskiej, dziennikarki, pisarki: „Katolicy i katoliczki, oburzający się »aktami wandalizmu« wobec kościołów. Zaniepokojeni agresją, wulgarnym językiem i wkurwem! Gwarantuję Wam, że chwila, w której dorosły facet gwałci dziecko, rozrywając mu narządy rodne, odbyt i psychikę, to akt znacznie dalej posuniętej agresji niż wejście do świątyni z transparentem, posprayowanie ścian i krzyknięcie »wypierdalaj«. Gwarantuję Wam, że kiedy kolejny zaszczuty przez Waszych hierarchów nieheteronormatywny dzieciak podcina sobie żyły albo skacze z mostu, albo po prostu ląduje na ulicy wywalony przez »kochających«, nakręconych przez proboszcza rodziców, to jest w tym znacznie więcej agresji niż w pomalowaniu pomnika czerwoną farbą. I gwarantuję Wam, że kiedy miesiącami torturuje się kobietę i zmusza ją do urodzenia dziecka, które będzie konało na jej oczach, to jest w tym nieco więcej agresji niż w powiedzeniu zadufanemu w sobie dziadowi, który ustawia innym życie, a sam folguje sobie na każdym kroku, żeby wypierdalał”.

Są też postulaty, choć napisane nienamaszczonym językiem, akceptowalnym przez „poważnych” polityków (czyli mężczyzn). Zebrał je Strajk Kobiet, przytaczam in extenso, z szacunku: wypierdalać z oświadczeniem Przyłębskiej; wypierdalać z Przyłębską; chcemy prawdziwego TK; chcemy prawidłowego SN, w całości; chcemy prawdziwego rzecznika praw obywatelskich; chcemy nowelizacji budżetu – kasy na ochronę zdrowia, pomocy dla pracowników, przedsiębiorców, kultury i prawdziwego wsparcia dla osób z niepełnosprawnościami; chcemy pełni praw kobiet, legalnej aborcji, edukacji seksualnej, antykoncepcji; chcemy pełni praw człowieka; chcemy świeckiego państwa, w tym zaprzestania finansowania Kościoła z budżetu państwa i wypierdalać z religią ze szkół; chcemy dymisji rządu.

Postulaty protestującej ulicy nie stały się dotąd nawet przedmiotem politycznej debaty. OSK zapowiedział „powołanie Rady Konsultacyjnej, która będzie pracować nad tym, jak posprzątać burdel po PiS”.

Te dni nas zmienią

Nie wiemy, czym zakończy się ta fala protestów, wszak wybory dopiero za trzy lata, nie wiemy, co na dniach wprowadzi rząd (kolejne obostrzenia, radykalną przemoc policji i wojska, stan wyjątkowy, nieposkromienie prawicowych bojówek). Nie wiemy, jak się odnajdzie klasa polityczna w tym klinczu i wobec nowej, potężnej graczki na scenie politycznej: polskich kobiet. Wiemy, że te dni przeorają naszą niewolniczą mentalność, że Kościołowi już nigdy nie będzie wolno tyle, ile jeszcze dwa tygodnie temu, że zarówno PiS, jak i Kaczyński osobiście usłyszeli coś, co ich realnie przestraszyło: że mogą władzę stracić i może im nie ujść na sucho. Ale też inni usłyszeli „nie!” dla kunktatorstwa politycznego kosztem praw i zdrowia kobiet. Protestujące mówią twardo: „Trzeba było nas nie wkurwiać” i że nie ma powrotu do żadnego kompromisu.

W komentarzach pojawia się scenariusz hybrydowej reakcji władzy: pomieszanie obostrzeń antycovidowych (kończą się łóżka i respiratory, ponad 20 tys. zarażonych dziennie, ponad 5 tys. ofiar śmiertelnych) z brutalizacją działań policji. Ktoś sufluje pomysł podważenia orzeczenia TK, ponieważ właściwie identyczny w treści wniosek o zakwestionowanie zgodności z konstytucją przepisów antyaborcyjnych składała wcześniej grupa posłów, w tym Krystyna Pawłowicz, która obecnie wystąpiła w roli sędzi, co zdaniem prawników jest ewidentnym przypadkiem sądzenia we własnej sprawie. Można by więc z tej eksplozji atomowej po cichu się wycofać. Wydaje się jednak, że protesty poszły już dalej. Czas na realizację żądań, a nie na wycofanie pod formalistycznym pretekstem.

Kobiety walczą o lepszą Polskę i lepsze życie w niej dla nas wszystkich. Winniśmy im wsparcie. Murem za kobietami, nie z przodu. I nie można tego tekstu zakończyć inaczej jak: „Wypierdalać!”.

Autor jest wnukiem Zofii i Jadwigi, synem Marii, ojcem Rut i Róży, dziadkiem Idy i Wandy

r.kurkiewicz@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Zbyszek Kaczmarek/REPORTER

Wydanie: 2020, 45/2020

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Albert
    Albert 2 listopada, 2020, 17:46

    Rewolucja na ulicach, lecz nie przy urnach.
    PIS przed kolejnymi wyborami wprowadzi program „propaganda plus” i głupi naród znów na nich zagłosuje.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Radoslaw
    Radoslaw 5 listopada, 2020, 21:47

    Nawiązując do tytułu felietonu – fajnie się wywraca stół. Tylko potem trzeba jeszcze mieć pomysł, jak go ponownie ustawić, nakryć i, co najtrudniejsze, czym wypełnić talerze. W wywracaniu stołów naród polski zawsze był mistrzem – wystarczy przypomnieć wszystkie tzw. powstania narodowe, które skończyły się całkowitymi klęskami. Z wyjątkiem Wielkopolskiego, ale to tylko dlatego, że przeciwnik był już wtedy praktycznie rzucony na kolana porażką w wojnie światowej. Ostatnie wywracanie stołu miało miejsce podczas „festiwalu wolności” w latach 1980/81. I jak zawsze, „wywrotowcy” nie mieli kompletnie nic konstruktywnego do zaproponowania. Gdyby ich gen. Jaruzelski nie powstrzymał, to stół już dawno by zgnił, a niedobitki polskiego narodu żywiłyby się korzonkami i dżdżownicami. Jakoś nie mam przekonania, czy obecni rewolucjoniści mają cokolwiek do zaproponowania poza „wypierdalać” – nawet jeśli ich wściekłość i rozczarowanie są całkowicie uzasadnione. Żeby się nie okazało, że fala rewolucji wyniesie na powierzchnię jeszcze gorsze szumowiny, niż obecne. Będzie trochę działań pozornych, trochę się przeczeka, zawrze parę zgniłych kompromisów – a potem kolejne tysiące rozczarowanych rewolucjonistów cichcem opuści ojczyznę. Na rewolucje to sobie mogą pozwolić bogaci, bo zawsze będą mieli z czego sfinansować sprzątanie porewolucyjne. Biednych może uratować tylko żmudna praca pozytywistyczna. Oczywiście trzeba byłoby najpierw usunąć obecnie rządzących narodowo-katolickich oszołomów, których mito- i megalomania to dokładne zaprzeczenie pozytywizmu. Ale to byłby dopiero początek długiej drogi… No i jest jeszcze amerykańska ambasada, która czuwa, aby ich PiS – pupilkom nie stała się krzywda. A na takie wyzwanie to się rewolucjoniści raczej nie porwą.

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. Afikcja
    Afikcja 6 listopada, 2020, 10:00

    Najgorsze jest to, że obecnie hieny polityczne chcą zrobić interes na młodych, zamiast dać im głos. Rada konsultacyjna „Ogólnopolskiego Strajku Kobiet” zapomniała o młodych kobietach i wypełniła się ludźmi którzy budowali układ zła i „kompromisu” kościelnego. Oficjalnie rada ma tylko „zbierać i koordynować”, ale bez młodych, ich „zbieranie” będzie przepuszczaniem przez własne filtry i korzyści polityczne kilkunastu żądań z tysięcy[dokładna selekcja według starego klucza].
    Starzy będą tylko powielać patologie swego pokolenia i wyjdzie jak zwykle, źle.
    Tylko w młodych nadzieja, jeśli oni spaprają[a nie mają lekko, wychowalni przez bandycie media, szkolnictwo i kler], to nastąpi koniec świata/homo sapiens.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Radoslaw
      Radoslaw 6 listopada, 2020, 16:00

      „to nastąpi koniec świata/homo sapiens”. Świata może nie od razu, ale Polski – są duże szanse. Wystarczy popatrzeć na prognozy demograficzne dla Polski – 23 mln obywateli w 2100 roku, ale skutki bedą odczuwane duuuuużo wcześniej. Ale może taki jest plan – dopuszczać do władzy coraz wiekszych oszołomów, którzy skutecznie odstraszą Polaków od posiadania dzieci albo w ogóle życia w Polsce.

      Odpowiedz na ten komentarz
      • Afikcja
        Afikcja 6 listopada, 2020, 16:25

        #to nastąpi koniec świata/homo sapiens”. Świata może nie od razu# piszę o młodych z całego świata, gdy grozi nam katastrofa klimatyczna, ekonomiczna i nuklearna.
        Dobrze by przejęcie steru przez młodych odbyło się również w Polsce, przez co mamy szanse na przetrwanie, nie tyle jako Polacy, ale ogólnie jako ludzie złączeni z obywatelami dobrej woli z całego świata.
        Obecna władza PIS/PO/SLD/Nowoczesna/PSL, to wypadkowa poziomu wszystkich Polaków, mamionych dziesięciolecia przez media, kler i szkolnictwo. Tacy są Polacy, na małych prowincjach tłumnie uczęszczający do kościoła itd.
        Młodzi są inni i dlatego w nich nadzieja dla tego regionu i mogą być przykładem dla innych.

        Odpowiedz na ten komentarz
        • Radoslaw
          Radoslaw 6 listopada, 2020, 22:34

          Jeśli młodzi są faktycznie inni, jeśli mają dość prawi-bredzenia o dekomunizacji, etosie, narodzie, wartościach chrześcijańskich itp. bzdetach, które mają się nijak do wyzwań dnia dzisiejszego i przyszłości – to może jest jakaś nadzieja. Z pewnością nie ma żadnej innej. Ale sama młodość to trochę za mało. Trzeba jeszcze mieć program, plan jego realizacji, zaplecze umysłowe, sprawnych i wiarygodnych przywódców, konsekwencję w działaniu. Bo na samym „wypierdalać” daleko się nie pojedzie. Gniew, choćby nie wiem jak uzasadniony, jest kiepskim doradcą.

          Odpowiedz na ten komentarz
  4. Afikcja
    Afikcja 6 listopada, 2020, 23:59

    Kiedy się poczyta transparenty na protestach, to widać raczej inteligencję niż chamstwo, wrażliwość na krzywdę innych, zauważanie problemów, na przykład klimatycznych. Ostry język ma właśnie dać mocny sygnał, że nie kupujemy już bełkotu starych, którzy swoimi czynami doprowadzili do tragicznej sytuacji na świecie[kryzys cywilizacji fiskalnej]. Niektórzy się boją „przewrócenia stołu”, bo na nim siedzą i mogą z niego spaść, a większość nie ma nic, więc nic nie straci[biedni nie mają nic do zjedzenia prócz bogaczy], a przy okazji cwaniarki które wlazły na stołki, z nich zlecą i to już jest jakaś sprawiedliwość dziejowa. I choćby z tego powodu warto robić rewolucje. Bo nie powinno być tak, że garstka kapitalistów zagrabiła prawie wszystko i jest bezkarna, a większość nie ma i nie będzie mieć nic[awans przez ciężką pracę to mit, jako wyjątek od brutalnej reguły i to wyjątek oparty na drodze po trupach]. Ta beznadzieja powoduje radykalizację społeczną za którą odpowiadają elity. Jeśli Trump nie wygra wyborów w USA, to PIS będzie w potrzasku, ani z USA, ani z Unii Europejskiej, ani od 45% wściekłych obywateli nie dostanie nic, prócz ciosów, a oni sami są mocni skłóceni i pieniędzy im brakuje[korona-wirus ich dojeżdża]. PO[KO] jest przegrane, SLD też.
    Na pewno są ideowe alternatywy, ale zepchnięte do podziemia i wyjdą na wierzch jak będą warunki. Każda próżnia idei zostanie szybko zapełniona, tylko trzeba jej zrobić miejsce i nie przeszkadzać. Trzeba dojechać kler, zreformować kształcenie[szkółki modelu pruskiego są do wyrzucenia], zadbać o internetowe media niezależne[zmarginalizować ściek główny] i wychowywać młodych od nowa, bo albo oni, albo nikt[stary beton jest niereformowalny, ale czas działa na naszą korzyść].

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Radoslaw
      Radoslaw 7 listopada, 2020, 14:54

      Ha, ha, ha – czuję ducha socjalistycznej rewolucji i bardzo mnie to cieszy! A czy młodzi dopuszczą do głosu tych trochę starszych, których wcale nie trzeba reformować, bo nigdy nie dali się przerobić na modłę wilczego kapitalizmu, nigdy nie płaszczyli się przed kościołem, brzydzili się prymitywnym, nacjonalistycznym patriotyzmem? Bo ja jestem właśnie z takich i dlatego was popieram.
      Średniowieczna epidemia dżumy całkowicie zmieniła europejskie społeczeństwo i dało to początek epoce renesansu. Może i z tej epidemii coś dobrego wyjdzie. Już się nie mogę doczekać widoku prawicowych ryjów, bezsilnych wobec rodzącego się nowego socjalizmu, który przez ostatnie dekady starali się zohydzić i wytrzeć z ludzkiej świadomości.
      Tylko żeby was ta rewolucja nie pożarła. 

      Odpowiedz na ten komentarz
  5. Afikcja
    Afikcja 7 listopada, 2020, 19:18

    Ogłoszono przegraną Trumpa, więc PIS ma kłopoty.
    #nowego socjalizmu# kluczowe jest „nowego”.
    Chodzi o stworzenie nowej gospodarki opartej na zasobach i nowoczesnej technologii. System lewicowo anarchistyczny działał częściowo podczas wojny domowej w Hiszpanii w 1936 roku i był lepszy niż kapitalizm. System symbiozy a nie rywalizacji.
    Trzeba odrzuć błędy stalinizmu itd, bo to był szwindel[to kraje komunistyczne mordowały lewaków i budowały nowy carat].

    Nie chodzi by odrzucać ludzi starszych w 100%, ale by wycisnąć z tradycji wszystko co się da[15%] i zbudować nową równowagę.
    Tak było zawsze, że to młodzi rozwijali świat, szli do przodu i nie siedzimy dlatego w jaskiniach z kijami.
    Wojny niszczyły wszystko, ale potem na zgliszczach powstawały lepsze rzeczy.
    Musi być rozwałka[oby pokojowa], by dało się stworzyć nowe lepsze.
    Bo to stare się nie sprawdza, a samo się nie usunie[jak Trump będą kręcić do końca i trzymać się stołków].

    Odpowiedz na ten komentarz
  6. Anonim
    Anonim 9 listopada, 2020, 20:33

    Myślenie życzeniowe

    Odpowiedz na ten komentarz
  7. Afikcja
    Afikcja 9 listopada, 2020, 20:52

    „myślenie życzeniowe” jest najważniejsze, bo szukamy wtedy rozwiązań i mamy jedyne szanse na ich rozwiązanie.
    Ci którzy tylko jątrzą i mówią że się nie da, tacy ściągają na ogólne dno i utrzymają ludzkość w patologii, która prowadzi do katastrofy.
    Nie ma innej alternatywy niż poprzez „myślenie życzeniowe”[idee, plany] walczyć o poprawę.
    Bełkot trzeba tępić, szczególnie defetyzm.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy