Niedouczony lekarz nigdy nie zaproponuje nowoczesnego leczenia

Prof. Cezary Szczylik, onkolog, przewodniczący Rady Naukowej Europejskiego Centrum Zdrowia w Otwocku

Pacjent najczęściej ma wiele różnych schorzeń i mądre prowadzenie takiego chorego polega na tym, żeby nie widzieć wyłącznie jednego narządu

– Ilu pacjentów onkologicznych do tej pory z powodu niepełnej diagnozy mogło nie zostać zakwalifikowanych do dalszego leczenia?
– Myślę, że tysiące. Co do tego jestem pewien, że te liczby idą w tysiące.

– Czym zatem jest projekt kardio-onkologii?
– Jest przede wszystkim wskazaniem, że taka nisza istnieje, i to nisza bardzo duża. Chorych na nowotwory z równoczesnymi powikłaniami serca jest bardzo wielu. Wzajemne oddziaływanie onkologii i kardiologii dowodzi, że twórcze myślenie i współpraca między dyscyplinami działają na korzyść pacjentów. To bardzo budujące.

– Lekarzom nie wystarczają już dyscypliny, w których się specjalizują? De facto połączenie onkologii i kardiologii staje się nową gałęzią medycyny…
– Nie dalej jak wczoraj miałem pacjenta z rakiem płuca, u którego występowały zarazem dość złożone zaburzenia rytmu. Poza tym kardiolodzy, których poprosiliśmy o szczegółowe badania, znaleźli pewną dysfunkcję mięśnia sercowego i we wstępnym odczuciu zdyskwalifikowali tę osobę, jako nienadającą się do chemioterapii. Poprosiłem ich, żeby pacjenta zdiagnozować głębiej, żeby wykonać koronarografię, sprawdzić, czy podejrzenie choroby niedokrwiennej jest aż tak poważne. I co się okazało? Po badaniach, które zrobiono w dniu dzisiejszym, wyszło, że to niedokrwienie jest minimalne i chory ma pełne kwalifikacje do chemioterapii. To jest dowód na to, że warto rozmawiać aż do bólu. Zarówno kardiolog, jak i onkolog mają inne perspektywy oglądu pacjenta. A jeżeli jest taka wola, żeby chorego leczyć… Bo chemioterapia może przedłużyć życie pacjenta o jeden dzień, ale przy wspólnym działaniu onkologa i kardiologa czas jego przeżycia może się podwoić, a nawet potroić. Ten przykład pozwala uzmysłowić, jak istotne jest rozmawianie specjalistów. Pacjenci jak w wąskich tunelach wędrują oglądani tylko od strony serca albo pęcherza moczowego, tymczasem okazuje się, że chory najczęściej ma wiele różnych schorzeń i jego mądre prowadzenie polega na tym, żeby nie widzieć wyłącznie jednego narządu.

– Tylko czy onkolog potrafi zadać właściwe pytanie kardiologowi?
– Myślę, że to jest kwestia wykształcenia i doświadczenia. Onkolodzy z natury są ludźmi bardzo dociekliwymi, bo natura chorób nowotworowych jest skomplikowana i niejednoznaczna. Onkolodzy zawsze walczą o pacjenta i zależy im na tym, żeby był odpowiednio leczony.

– Do czego doprowadzi takie łączenie dyscyplin naukowych?
– To jest ewolucja medycyny. Pokazujemy w ten sposób, że jesteśmy elastyczni, że mamy coraz szersze horyzonty, jeśli chodzi o myślenie i ocenę stanu zdrowia pacjenta. To jest również możliwość zapobiegania wielu nieprzewidzianym wydarzeniom, które mogą się pojawić w życiu pacjenta, jeżeli nie będziemy go mądrze diagnozować i jeżeli nie będziemy rozmawiali ze sobą jako specjaliści.

– Czy pan profesor mógłby ocenić nasze zapóźnienia cywilizacyjne w używaniu nowoczesnych technologii w medycynie, biorąc pod uwagę wyposażenie Europejskiego Centrum Leczenia w Otwocku?
– Ten szpital jest ośrodkiem referencyjnym i ma wyposażenie lepsze niż niejeden dobrze wyposażony ośrodek w Europie. W bardzo wielu szpitalach poziom wyposażenia jest stosunkowo dobry, natomiast uważam, że kłopotem każdego dyrektora szpitala jest amortyzacja i możliwości wykorzystania w codziennej praktyce posiadanego sprzętu. Oczywiście tutaj ma też znaczenie sytuacja w całej służbie zdrowia. Jeżeli popatrzylibyśmy na budżety szpitali, to wiele placówek jest na minusie, inne ledwo wiążą koniec z końcem, a konkurowanie między sobą wymaga zakupu nowego sprzętu i drogich inwestycji. To jest chyba najlepszym sygnałem, żeby ten system reformować. Nie można dobrze funkcjonować w kraju, gdzie jest tylko jeden płatnik i nie ma żadnej konkurencji pomiędzy płatnikami za usługi medyczne. W jaki sposób wymusić konkurencję na rynku? To zakrawa na kpinę ekonomiczną.

– Kto dziś bardziej decyduje o jakości i sposobie leczenia? Pacjent, lekarz czy technologia? Jak kształtują się ścieżki leczenia?
– Pacjent nie ma tutaj większego wpływu. Pacjent zawsze może pytać, ostateczna decyzja jednak należy do lekarza. Metoda leczenia zależy od poziomu jego wykształcenia. Niedouczony lekarz nigdy nie zaproponuje nowoczesnego leczenia.

– W nazwie otwockiego ośrodka jest przymiotnik „europejski”. Co to oznacza?
– Jest to związane z faktem, że jest to ośrodek referencyjny firmy Philips (producenta zaawansowanych technologii medycznych) na Europę czy nawet świat, w związku z czym istnieje możliwość bardzo szybkiej diagnostyki pacjentów, którzy mogą tutaj przyjechać z całej Europy. Bardzo często badania tam są szalenie kosztowne, u nas mogą być dużo tańsze. Za badaniami idzie nie tylko postawienie jakiegoś rozpoznania, ale również możliwości terapeutyczne, więc określenie centrum słowem europejskie ma swoje uzasadnienie. Wydaje mi się, że poziom wykształcenia lekarzy, jak również poziom tego ośrodka jest dobrą ofertą także dla pacjentów spoza Polski.

– Czy to, że do ośrodka będą przyjeżdżać chorzy z Europy czy świata, może oznaczać brak miejsc dla polskich pacjentów?
– Absolutnie nie. Nasze wstąpienie do Unii Europejskiej jest tylko dowodem, że staliśmy się częścią świata. Jesteśmy otwarci na świat i świat otwiera się przed nami.

Wydanie: 2010, 37/2010

Kategorie: Zdrowie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy